Rok 3000-ny/Rozdział VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Paolo Mantegazza
Tytuł Rok 3000-ny
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Powieści i Romansów
Data wyd. 1930
Druk Sz. Sikora
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Melania Łaganowska
Tytuł orygin. L'anno 3000
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ VII.

Paweł zbudził Marję, znużoną przechadzką dnia poprzedniego, i rzekł do niej:
— Wstań, drogie dziecię. Dyrektor Hygiei zaproponował mi zwiedzenie Oddziału Zdrowotności.
W pół godziny Marja była gotowa i po krótkiej przechadzce dotarli do wzgórka, który leżał w najpiękniejszej okolicy Antropolisu.
Tu wznosił się w olbrzymim majestacie gmach „Hygiei“ otoczony dokoła wiecznie zielonemi drzewami z Chin i Japonji, roztaczającymi dokoła ożywczą woń żywicy.
Między drzewami stoją liczne ławki, przeznaczone dla odpoczynku cierpiących.
Przeszedłszy główną bramę, znaleźli się w obszernem podwórzu, gdzie wznosiły się śród wonnych kwietników marmurowe i bronzowe posągi.
W samym środku stały trzy statuy razem, poświęcone trzem wielkim założycielom starożytnej medycyny.
— Spójrz, Marjo, oto Hipokrates, lekarz grecki, żyjący na 4 wieki przed Chrystusem i długie czasy uważany za ojca medycyny. Pozostawił on nam najbogatszą encyklopedję nauki medycznej. W książkach jego znajdują się dziś jeszcze cenione prawdy.
Drugi — to Avicenna, lekarz arabski; jemu postawiono pomnik nie dlatego, że tysiące recept zapisywał, ale dlatego, że wygłosił zdanie:
„Medycyna to sztuka utrzymania zdrowia.“
Przepowiedział on więc, czem będzie po upływie wielu stuleci sztuka lekarska.
Trzecim był Galenus, również lekarz grecki, ale praktykujący w Rzymie.
Położył on kamień węgielny pod anatomję człowieka, wyprowadzając pochodzenie jego od małpy. Prócz tego wiekopomnego czynu, popchnął naprzód gwałtownemi kroki chirurgję i medycynę.
Dalej widzisz tu z pięćdziesiąt innych posągów; wszystkie one służą ku zachowaniu w pamięci nazwisk sławnych lekarzy. Przy największych tylko zatrzymamy się tutaj.
Ten oto jest Jenner, który odkrył limfę i szczepienie ospy; przygotował wynalazek Pasteur’a, który żył i umarł w XIX-ym wieku we Francji. Rozciągnął on szczepienie na karbunkuł i wściekliznę i stworzył tem samem nową erę w sztuce leczenia.
Jak więc widzisz, słusznie pomnik jego umieszczono obok Pasteura.
Tamten — to posąg Listera, który przez wynalezienie środków antyseptycznych, uratował miljony ludzi, umożliwiając najśmielsze operacje chirurgiczne i czyniąc ich przebieg nieszkodliwym.
Ten znów poświęcono doktorowi Micali, włoskiemu lekarzowi, który w XXV-ym wieku udoskonalił promienie Rentgena.
Udało mu się uczynić przejrzystem całe ciało człowieka, tak, że gołem okiem obserwować można mózg, płuca, serce, wnętrzności i szpik w kościach.
Ten nareszcie z ostatniej epoki, jest posągiem chińskiego lekarza Jang-Feu, który wynalazł środek usuwania fizycznych, nawet moralnych cierpień.
Dzieje się to za pomocą małego aparatu, który można nosić w kieszeni, zwanego Algopophob’em, (uśmierzacz cierpień).
Posiada on dwa tępe końce i dwa bieguny. Jeden przykłada się do ciemienia, drugi do środka kręgosłupa. Od jednego do drugiego bieguna przebiega prąd, który ogłusza wszystkie komórki czucia i ból natychmiast ustaje.
Niegdyś, jak to już mówiliśmy, śmierć naturalna była rzadkim wypadkiem, ludzie umierali skutkiem chorób.
Dziś jednak regułą ogólną jest śmierć naturalna, pozbawiona cierpień. Bo jak się przekonasz, wszelkie nieudane twory usuwane są przy urodzeniu.
Chorobę zaś można rozpoznać po pierwszych objawach, a tem samem usunąć w początkowem jej stadjum.
Gdy Paweł dawał towarzyszce objaśnienia o postępie medycyny, wyszedł dyrektor ze swego gabinetu i pospieszył na ich powitanie. Poczem przeprowadził ich przez salę, gdzie czekali na badanie chorzy, lub ci, co się za nich uważali.
Marja zwróciła się natychmiast do dyrektora z zapytaniem:
— Ależ wszyscy ci ludzie muszą być chorzy, skoro tu przychodzą na porady lekarskie?
— Kochana pani — zaczął — w dawnych czasach wzywano lekarzy, gdy cierpienia już tak postępowały, że wyleczenie było albo niemożliwem, albo niesłychanie trudnem. Dziś natomiast wie każdy, że prawie żadna choroba nie zjawia się jak błyskawica, lecz, że czyni nieznaczne zaburzenia w organizmie, które ujść mogą jedynie złemu obserwatorowi. Dlatego też uczą w szkołach obserwować dokładnie własne ciało i bieg jego wszystkich funkcji. Skoro tylko kto poczuje najmniejszy ból, najdrobniejsze zaburzenie, każe się natychmiast badać, aby małą i nieznaczną tymczasem chorobę stłumić w samym zarodku.
Dziś mamy specjalistów od każdego organu.
Niech pani sobie wystawi, że od samego mózgu jest 20 specjalistów, którzy leczą choroby komórek ruchu i myślenia, którzy studjują choroby myśli i woli i t. p.. Dalej są osteopaci na bóle w kościach hematopaci na krew, gastropaci na żołądek i t. d..
Najdoskonalszą klasę stanowią lekarze hygieniści, którzy studjują zdrowe ciało, ażeby w danym razie odkryć predyspozycję do choroby.
Oni też badają noworodki, czy są zdolne do życia. Wśród nich utworzył się jeszcze jeden poddział, psychohygienistów czyli lekarzy duszy, którzy jak to za chwilę zobaczymy, decydują o skłonnościach do zbrodni u noworodków, celem usunięcia delikwenta, zanim zdąży być szkodliwym dla społeczeństwa.
— Teraz — ciągnął dalej dyrektor — kiedyśmy zwiedzili poczekalnie, zwiedzimy jeden z oddziałów, gdzie pracują specjaliści. Jeśli się państwo zgodzą, udamy się do pneumopatów, którzy leczą organy oddychania.
Tutaj czekało już wielu chorych.
Wywoływano właśnie bladego, delikatnego młodzieńca.
Pneumopata kazał mu się rozebrać, a gdy już to uczynił, musiał stanąć w niszy. W tej chwili w pokoju uczyniło się ciemno, poczem doktor puścił prąd światła na pacjenta i nagie jego ciało stało się jak szkło przezroczyste.
Widać było, jak serce biło szybko i nierównomiernie, widać było rytmiczne ruchy płuc, wszystkie wnętrzności jamy brzusznej. Można było nawet odróżnić szpik w najmocniejszych kościach.
Pneumolog oglądał go długo ze wszystkich stron podwójnem szkłem powiększającem, potem rzekł:
— Pociesz się pan; cierpienie pańskie jest dopiero w zarodku i w krótkim czasie da się wyleczyć. Zagrożony pan jest tuberkulozą, ale dobrem odżywianiem i oddychaniem zwalczymy ją. Ubiera] się pan. Przepiszę panu sposób zachowania się.
Lekarz usiadł przy stole i pisał, co następuje:
„Pacjent udać się musi natychmiast na Everest, stacja Darley, położona na wysokości 2000 m. i tam mieszkać przez cały rok. Poczem powracać ma tylko na kilka zimowych miesięcy. Kuracja mleczna i mięsna. Resztę szczegółów przepisze mu naczelny lekarz stacji Darley.“
Pacjent, który przybył z wioski bardzo„oddalonej od dzisiejszej cywilizacji, spytał pneumologa:
— Czy nie mam brać żadnego lekarstwa?
Lekarz roześmiał się.
— Czyż zawsze jeszcze macie w waszej wiosce aptekarzy? Tu w Antropolisie i wielkich planetarnych miastach, przeszło sto lat, jak przestały istnieć apteki. Pigułki, plastry i wszelkie inne lekarstwa, należą do medycyny przeszłości, Dziś kurujemy wszelkie choroby zmianą klimatyczną, djetą, odpowiedniem zastosowaniem ciepła, światła i elektryczności.
Pneumolog zwrócił się teraz do innych pacjentów, a podróżni nasi opuścili ten oddział, ażeby udać się do oddziału noworodków.
Paweł i Marja zauważyli, że ów chory piersiowy po dokonanem badaniu wcisnął lekarzowi w rękę mały kawałek tektury. Było to honorarjum.
W roku 3000-ym od pewnego już czasu pieniądze nie kursowały. Monetę zastąpiły małe karteczki z nazwiskiem posiadacza i żądaną sumą, wypisaną na pustem miejscu.
Kolor karteczki oznacza wysokość sum, jakie mogą być wpisane. Istnieje 20 serji oznaczonych rozmaitemi barwami:

Wartość
1
do
100
L:
biała
100
500
szara
500
1000
jasno niebieska
1000
2000
granatowa
2000
5000
błękitna
5000
10000
seledynowa
10000
20000
jasno żółta
20000
50000
pomarańczowa
50000
100000
jasno fioletowa
100000
200000
ciemno fioletowa
200000
300000
pół czar. pół biała
300000
500000
różowa
500000
600000
ciemnoczerwona
600000
700000
pół żół. pół ziel.
700000
800000
pół nieb. pół czer.
800000
900000
pół ziel. pół czer.
900000
1000000
pół bronz. pół czer.
1000000
2000000
pół biała, pół ziel.
2000000
3000000
srebrna
3000000
10000000
złota

Wartość tych pieniędzy nie jest wszakże określoną przez podpis tego, który je wydaje, ale przez podpis optymaty, którego nazwisko czytać można na prawym, dolnym brzegu karteczki.
„Optymaci“ są najczcigodniejszymi, najbogatszymi i najbardziej szanowanymi obywatelami w kraju, a Wysoka Rada rządowa, udziela im tytułu honorowego po długich obradach.
Ponieważ kartki są rozmaitej wartości, może więc każdy optymata, stosownie do swego majątku podpisywać różne kategorje kartek.
Jeżeli chce ktoś coś kupić, daje się kupcowi kartkę odpowiadającą cenie przedmiotu, dopisuje cyfrę do już napisanych, a jeśli przez długie zużycie kartka jest zanadto brudna lub zużyta, oddaje się do kasy centralnej państwa, gdzie ją zmieniają.
Jedyną złą stroną tej monety jest, że ulec może spaleniu; w razie pożaru jednak trzeba się stawić w centralnej kasie z rekomendacją 4 optymatów, przysiąc, że taką a taką sumę się straciło, a wówczas suma ta zostaje natychmiast wypłaconą. Jeżeli to nieszczęście spotka optymatę, wystarczy jego słowo, aby mu dano wiarę.
Moneta owa, z którą tak łatwo jest się obchodzić i która przez zupełną uczciwość podpisów jest gwarantowana, we wszystkich krajach świata ma jednaką wartość.
Skutkiem tego uproszczono ogromnie handel i wszelkie sprawy przemysłowe.
Podróżni nasi szybko przeszli szeregi, gdzie leczono tych, co potrzebowali szybkiej i nagłej kuracji, albo musieli się poddać operacji, niemożebnej do uskutecznienia w domu prywatnym.
Pokoje dla chorych stoją w dwóch długich szeregach, oddzielonych od siebie szerokim korytarzem. Każdy chory ma swój osobny pokój, dostatecznie duży, z odświeżanem ciągle za pomocą wentylatorów powietrzem i temperaturą, odpowiadającą zawsze porze roku i naturze cierpień chorego.
Rozumie się samo przez się, że ściany i podłogi są z błękitnej porcelany, ażeby były miłe oku i mogły być codziennie rano obmywane, dla zapobieżenia szerzeniu się zarazka.
— A teraz, ciągnął dalej dyrektor, — odwiedzimy oddział hygienistów.
Marja, słysząc już o usuwaniu niezdolnych do życia dzieci, ale nic pewnego o tem nie wiedząc, zawahała się. Lecz Paweł zwrócił się do niej:
— Musimy wszystko widzieć.
Weszli tedy do obszernej sali, gdzie ze sto małych dzieci podnosiło ogłuszający krzyk na rękach matek. Smutna to była scena; do krzyku dzieci dołączały się pełne trwogi spojrzenia kobiet, które czekały od lekarzy wyroków życia lub śmierci tych ukochanych maleństw.
— Tutaj — objaśnił dyrektor — znajdują się dzieci, nie starsze nad dni trzy, a matki mogą im towarzyszyć, gdyż poród dziś jest zupełnie bezbolesny i młode matki nie potrzebują tak, jak niegdyś cały miesiąc leżeć w łóżku.
Postępy hygieny odjęły więc porodowi ból i wszelkie smutne następstwa jego. Dziś kobieta rodzi tak, jak każde zwierzę, a w parę godzin wstać może z łóżka, ażeby zająć się swemi sprawami.
Widzicie państwo przecież, że wszystkie dzieci przyniesione są tu przez matki, wyjąwszy te, które są zbyt uczuciowe i lękliwe, ażeby pozostawić tu na zawsze płód swego łona i dlatego powierzają je niańkom lub bliskim krewnym.
W tej chwili wywołano dziecko № 17.
— № 17, proszę się zbliżyć.
Młoda, silna i piękna matka powstała z dzieckiem na ręku. Widocznem było z jej zachowania, że wolną była od wszelkiej obawy i pewną, że z dziecięciem powróci do domu.
Hygienista wziął dziecko, prawie już rozebrane i zupełnie nagie położył na stole. W tej chwili ogarnął je potok światła i stało się przezroczystem, jak szkło; lekarz, zmieniwszy pozycję dziecka i przypatrując mu się długo przez szkło powiększające, rzekł wreszcie donośnym głosem:
— Dziecko № 17: zdrowe, silne, zdolne do życia.
Potem odszedł, gdy tymczasem inny lekarz, psychohygienista, przeświecił jeszcze czaszkę dziecięcia, długo, długo badał ją przez szkło, które sto razy powiększało każdą komórkę mózgową i po upływie pół godziny, rzekł:
— Mózg normalny, niema zbrodniczych skłonności.
Zdanie lekarzy spisywał sekretarz, oni je podpisywali, poczem wręczono je matce, która odebrała je z sercem, przepełnionem wdzięcznością.
Marja miała nadzieję, że wszystkie badania wydadzą podobny rezultat i że nie będzie potrzebowała być obecną usunięciu ze świata biednego stworzenia.
Gdy jednak poddane zostało badaniu słabe, ośmiomiesięczne dziecię, lekarz zmarszczył brew i zadzwonił na dwóch innych lekarzy z sąsiedniego pokoju; jeden po drugim badali dziecko, potrząsając smutnie głowami.
Wszyscy trzej zgodzili się na jeden wyrok:
— Słabowite, chore na płuca, niezdolne do życia.
Matka, usłyszawszy ten smutny wyrok, wybuchnęła łkaniem i spytała lekarzy:
— Czyż dziecię moje nie może wyzdrowieć, przy dobrze zastosowanej kuracji?
— Nie — odparli jednocześnie wszyscy trzej.
Pomocnik lekarza wziął dziecko, otworzył czarne drzwiczki w murze sali, wsunął je i zamknął. Poczem przycisnął sprężynę i dało się słyszeć leciuteńkie westchnienie z nieznacznym trzaskiem. Dziecko ogarnięte prądem gorącego powietrza, mającego 2000 st. ciepła, zniknęło, i pozostała się po nim zaledwie garstka popiołu.
Marja zalała się łzami i za żadną ceną nie chciała pozostać w tej okropnej sali. Paweł także, jakkolwiek wiedział, w jaki sposób usuwa się chore dzieci, nigdy jednak nie będąc obecnym przy takiej, okrutnej, budzącej litość czynności, czuł się głęboko poruszony.

Opuścili Higieę, z gorącem pragnieniem świeżego powietrza, błękitnego nieba i zieloności drzew. Poszukali ukojenia w naturze, która przecież o wiele okrutniej zabija codziennie tysiące niezdolnych do walki o byt istot.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Paolo Mantegazza i tłumacza: Melania Łaganowska.