Rapsod o lodowym okresie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Włodzimierz Zagórski
Tytuł Rapsod o lodowym okresie
Pochodzenie Z teki Chochlika. Piosnki i żarty
Wydawca Księgarnia F. H. Richtera
Data wyd. 1882
Druk Drukarnia Ludowa we Lwowie
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
RAPSOD O LODOWYM OKRESIE.
Juljanowi Ochorowiczowi, autorowi monografii
„O szczątkowych przedhistorycznch tradycyach“
ten żarcik poświęcam.

Gdy świat przyszedł na świat, świat nie wie sam jak;
Systemu w formacjach okropny był brak:
Tu kawał granitu, bazaltu tam kęs;
Wymoczki pytały: „Gdzież ład tu? gdzie sens?

Niekontent z swej pracy co chwila też Pan
Poprawiał i zmieniał roboty swej plan,
I ziemię przystrajał codzień w inny frak,
Dowodząc potrzeby ab hoc et ab hac.

Tak trwało (patrz w biblji) przez całych dni sześć,
Aż ziemia turbacji nie mogąc tej znieść,
Podniósłszy nakoniec o kwintę swój głos,
Zawoła: „Do kata, a cóż to za los?“


„Zaledwie się zdrzemię — ni zowąd ni ztąd,
Już nowa rumacja przekształca mi ląd;
I nie mam spokoju ni w dzień, ani w noc;
Jam przecież płaneta, a nie żaden kloc!“

„Raz granit, raz węgiel — nie jeszcze, nie dość,
Znów trias; znów jura. Jak gdyby na złość
Gdy oczy zamróżę chociażby na żart,
Trzask! — wali się wszystko jak dom jaki z kart!

„Dalibóg! Sto djabłów wolałabym zjeść!
Tej męki sam anioł nie zdołałby znieść;
Co dzień coś nowego, co dzień się coś rwie,
I taka fuszerka „tworzeniem“ się zwie!

„Myślałam dziś rano, że biedzie mój kres;
Patrz: kreda wezbrała, i lias w niej szczezł!
Cóż będzie znów jutro? — Policyi dam znać,
Niech urząd w to wglądnie, by naród mógł spać!“

I lament, i spazmy, i fochy, i łzy,
Aż z łez tych i westchnień rozsnuły się mgły,
Strop nieba się zaćmił, w tumanach skrył świat;
Bez słońca marniało i drzewo i kwiat.


Daremnie zgniewaną przekonać Pan chce:
„Serduńciu ta jakże? ta za co? ta fe?“
Daremnie jej mądrość wykłada swych dzieł,
Fiut! poradź co z babą, gdy weźmie na kieł!

Aż w końcu chcąc spokój mieć w domu już raz,
Dyadem z lodowych utworzył Pan mas,
I skroń jej ubrawszy w złotniczy ten płód
Zgniewaną (patrz potop) wyprawił do wód.

Cudowny był skutek! W kopalnem tem Spa
Znikł spazmów ślad wszystek; opadła wnet mgła!
Lodowych brylantów blask świetny starł gniew
I w słońcu znów złotem kwiat bujał i krzew.

Lecz zgubny precedens utworzył nasz Pan,
I przykład ludzkości zły został tem dan,
A posiew ten w bujny rozrósłszy się plon,
Spazmami u ludzkich objawia się żon.

Potopu tradycya w zwyczaju trwa wciąż
I tym się zabytkiem tłómaczy gdy mąż
Poczuwszy w pożyciu z żoneczką swą chłód,
W brylanty ją stroi, lub szle ją do wód.


Nie drwijcie więc z mężów, co idą w ten ślad,
Chcąc w domu swym krzepić mir, spokój i ład;
Inaczej czyż zdzierżyć mąż żonie by mógł,
Gdy sztuki podobnej nie zdołał sam Bóg?!







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Włodzimierz Zagórski.