Psalm skruchy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugeniusz Małaczewski
Tytuł Psalm skruchy
Pochodzenie Pod lazurową strzechą
Wydawca Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“
Data wyd. 1922
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

PSALM SKRUCHY.

 
1.
Tyżeś nas stworzył, Panie, na swe podobieństwo,
boską-ś śliną ulepił nas z padolnej gliny,
byśmy w szczęście szli wieczne przez trud i męczeństwo:
z szarych rozłogów ziemi — w przestwór nieba siny.

A my: czoło, znaczone przez Świętego Ducha
przeznaczyć chcemy strasznem Zatracenia piętnem
i na doczesnem kwieciu trwamy, jak ropucha,
patrząca w Twe lazury okiem obojętnem.

Tyżeś stworzył niewiastę z wyjętego żebra
i cudem macierzyństwa obdarzył jej ciało,
toczone ze słoniowej kości i ze srebra,
wieńczone złotym włosem, jak słoneczną chwałą.

A my: ten stwór, tak piękny, jak dusza i morze,
owinąwszy w róż wieńce, — w najgłębszej kałuży
hańbimy... że, gdy rzuci miłośnicze łoże,
jest jak najrobaczywszy pomięty kwiat róży.

Tyżeś w nas tchnął płomiennym i promiennym dechem
cząstkę Ducha Twojego ongiś na początku,
byśmy poszli ku Tobie, niezmazani grzechem.
czując serce i duszę w sobie, jak w — dzieciątku.


A my: miast tego, aby ową iskrę świętą
w lampie ciała naszego rozdmuchać w pożary, —
gasimy ją bezbożną i nieczułą piętą,
by żyć, i błądzić w życiu, i umrzeć bez wiary.

I Tyżeś nam o, Panie zesłał Swego Syna,
który był ukrzyżowan, zelżony i nagi...
i wszędy na rozstajach dróg nam przypomina
o Sprawie, co jedynie największej jest wagi.

A my: gdy nam rozstajność na drodze się zdarzy,
patrzym na drzewo krzyża, które krew Twa zrasza,
tak długo patrzym, póki — nie odwrócim twarzy,
acz całujem Cię czasem całunkiem — — Judasza...

2.
Oto grzeszniśmy wielce przed Tobą, nasz Boże,
serce nasze jest wstrętne, jak urna z robactwem,
dusza pełna gnuśności, jak nierządne łoże,
a co zowiem mądrością — to jest: świętokradztwem.

Przepełniła się, przeto, gniewu Twego kruża.
Anioł Wojny ją wylał na morza i lądy.
Pokarałeś nas ogniem i mieczem. Jak burza
idziesz, aby sprawować nad Człowiekiem sądy.

A przed Tobą Anioły siedmi ostatecznych
plag, w grozie Twojej każdy, z Twego gniewu czaszą,

a wszyscy o obliczach straszliwie słonecznych,
lecą karać wszeteczność i nieprawość naszą.

Gorze nam... Dzień Twojego sądu się przybliża.
Majestat upokorzy, a gniew Twój nas złamie.
Z każdego na rozstaju Syn Twój znijdzie krzyża
i nad światem wyciągnie sprawiedliwe ramię.

A gdy wszystkiemi plagi wstrząśnie i nawiedzi,
to — niebieskim piorunem, jak płomiennym mieczem,
wyszuka i naznaczy miljardy czół z miedzi,
uczyni straszny podział w plemieniu człowieczem...

3.
Panie nasz, oto — owce zbłąkane — się korzym...
Ty jeden widzisz naszą ku sobie nienawiść.
Nie daj nam w Zatracenie przez własny grzech wpław iść,
zmiłuj się nad człowiekiem, czyń go synem Bożym.

Zmiłuj się, zmiłuj, Panie, — zanim Twoja ręka
przeklnie nas i na wieki gniewem Swym przekreśli...
Duch nasz w najgłębszej skrusze, łzami zlany, klęka
przed Tobą, coś chciał dla nas zostać synem Cieśli...

Ciało mdłe jest — zaiste... Ale duch ochoczy.
Na Twoje sługi krnąbrne, lecz nieszczęsne, pomnij.
Potokiem łez nam umyj zaślepione oczy,
westchnieniem skruchy duszę w boskość wyogromnij.


Przywiedź nas do pokuty i upamiętania,
prowadź nas dłonią swoją i osłoń ramieniem,
niech się na drodze Twojej dusza nam nie słania,
lecz niechże idzie zawsze prosto, z Twem Imieniem

wypisanem na piersi... nie! — wystygmaconem,
ażeby nas wciąż ogniem żarło modlitewnym,
ażeby sercem ciągle targało, jak dzwonem, —
byśmy byli dla Ciebie jednym psalmem śpiewnym,

jedną łzą, co się z szczęścia leje bez ustanku, —
westchnieniem jednem długiem — póki życia starczy...
Aż Noc minie... i Chrystus przyjdzie o poranku
i odniesie nas Tobie na słonecznej tarczy. — —

Panu Michałowi Daszkiewiczowi-Czajkowskiemu
przypisuję.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Eugeniusz Małaczewski.