Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A my: miast tego, aby ową iskrę świętą
w lampie ciała naszego rozdmuchać w pożary, —
gasimy ją bezbożną i nieczułą piętą,
by żyć, i błądzić w życiu, i umrzeć bez wiary.

I Tyżeś nam o, Panie zesłał Swego Syna,
który był ukrzyżowan, zelżony i nagi...
i wszędy na rozstajach dróg nam przypomina
o Sprawie, co jedynie największej jest wagi.

A my: gdy nam rozstajność na drodze się zdarzy,
patrzym na drzewo krzyża, które krew Twa zrasza,
tak długo patrzym, póki — nie odwrócim twarzy,
acz całujem Cię czasem całunkiem — — Judasza...

2.
Oto grzeszniśmy wielce przed Tobą, nasz Boże,
serce nasze jest wstrętne, jak urna z robactwem,
dusza pełna gnuśności, jak nierządne łoże,
a co zowiem mądrością — to jest: świętokradztwem.

Przepełniła się, przeto, gniewu Twego kruża.
Anioł Wojny ją wylał na morza i lądy.
Pokarałeś nas ogniem i mieczem. Jak burza
idziesz, aby sprawować nad Człowiekiem sądy.

A przed Tobą Anioły siedmi ostatecznych
plag, w grozie Twojej każdy, z Twego gniewu czaszą,