Przygody na okręcie „Chancellor“/XXXI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Verne
Tytuł Przygody na okręcie „Chancellor“
Podtytuł Notatki podróżnego J. R. Kazallon
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1909
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Ilustrator Édouard Riou
Tytuł orygin. Le Chancellor: Journal du passager J.-R. Kazallon
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXXI.

7 grudnia (dalszy ciąg). Pierwszego dnia nic nowego nie zaszło. Dziś rano, o ósmej godzinie, kapitan Kurtis zwołał pasażerów i załogę.
— Moi przyjaciele — rzekł — proszę uważać na to, co powiem. Na tej tratwie ja wydaję rozkazy, tak samo jak na pokładzie »Chancellora«. Liczę więc na nieograniczone posłuszeństwo. Myślmy tylko o ratunku, trzymajmy się razem, a Bóg nam dopomoże.
Słowa te były dobrze przyjęte przez wszystkich.
Wietrzyk, powiewający w tej chwili, którego kierunek kapitan oznaczył za pomocą busoli, pcha nas z północy.
Jest to bardzo szczęśliwa dla nas okoliczność. Trzeba z niej spiesznie korzystać i dążyć ku lądowi Ameryki.
Daoulas ustawił maszt na podstawie poprzednio już przygotowanej i przymocował go dwoma podporami mocno przytwierdzonemi.
Żagle rozciągnięto, przybito, opatrzono linami i statek zaczął się szybko posuwać, gnany siłą wiatru.
Zaledwie spełniono to zadanie, cieśla wziął się do urządzenia steru, przy pomocy którego możnaby kierować tratwą. Kurtis i Falsten udzielili mu rad swoich. Po dwugodzinnej pracy umieszczono z tylu tratwy coś w rodzaju rudla, bardzo podobnego do używanych przez Malajczyków. W czasie tej roboty Kurtis robił obserwacye, niezbędne dla dokładnego oznaczenia szerokości i długości geograficznej. W samo południe oznaczył wysokość słońca. Otrzymany punkt wskazał:
15°7′ szerokości północnej,
49°35′ długości wschodniej od Greenwich.
Punkt ten oznaczony na planie wskazał, że znajdujemy się w odległości 650 mil na północ od Paramaribo, to jest od części kontynentu amerykańskiego, która stanowi wybrzeże Guyany holenderskiej.
Nawet przy pomocy sprzyjającego wiatru nie możemy się spodziewać zrobić więcej nad 10–12 mil dziennie na tratwie, która pod wiatr wcale płynąć nie może. Tak więc podróż nasza w najszczęśliwszych warunkach wymaga dwóch miesięcy czasu, wyjąwszy przypadku, bardzo mało prawdopodobnego, gdybyśmy napotkali okręt. Atlantyk jednakże daleko rzadziej odwiedzany bywa z tej strony, aniżeli z północy lub z południa. Oprócz tego jeśli wiatr się zmieni i pchnie nas na wschód, to już nie dwa miesiące, ale cztery lub sześć upłynie, zanim przybijemy do brzegu, a żywności zabraknie nam przed końcem trzeciego! Roztropność nakazuje spożywać tylko tyle, ile potrzeba do utrzymania życia. Kapitan Kurtis prosił nas o radę w tym względzie, wszyscy podzielamy jego zdanie. Racye będą rozdawane pomiędzy wszystkich bez różnicy, ażeby głód i pragnienie w połowie były zaspokojone. Kierowanie statkiem nie wymaga dużo sił fizycznych. Co do wódki, to ta będzie rozdzielana z największą oszczędnością, bo mamy jej wszystkiego 6 kwart, nikomu nie wolno dotknąć baryłki bez zezwolenia kapitana. Codziennie mamy dostawać po dziesięć łutów mięsa i takąż ilość sucharów na osobę. Jest to bardzo mało, zważywszy jednak, że nas jest 18 osób do wyżywienia, potrzeba koło 6 funtów dziennie, to jest na 3 miesiące blizko 600 funtów. Cały nasz zapas zaledwie dochodzi do tej cyfry, więcej zatem dostawać nie możemy. Wody także mamy około 150 garncy, jeżeli więc każdy otrzyma po pół kwarty, to wystarczy ona również na 2 miesiące. Rozdziału żywności będzie dokonywał bosman około 10 godziny zrana. Każdy dostanie całodzienną racyę mięsa i sucharów, którą zje, kiedy mu się spodoba. Woda zaś dla braku naczyń będzie rozdawaną dwa razy dziennie i każdy będzie musiał zaraz ją wypić. Mamy oprócz tego jeszcze dwa widoki powiększenia naszych zapasów żywności połowem ryb i wodą deszczową. Rozstawiono więc próżne baryłki, ażeby łapać wodę. Wędki zaś majtkowie nasi przyrządzą.
Taki jest plan naszego postępowania, od którego nie mamy zamiaru odstąpić ani na krok, uważając go jako środek jedyny uchronienia się od głodowej śmierci. Zbyt wiele już mamy przykładów pouczających nas, że powinniśmy wszystko przewidywać, zresztą trzeba się zastosować do losu, który nas ciągle prześladuje.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Juliusz Verne i tłumacza: anonimowy.