Przygoda w Marokko/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Przygoda w Marokko
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 5.10.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


W Kazbie Wielkiego Roghi

Wewnątrz kazby znajdowało się obszerne podwórze z głęboką studnią w środku. Dokoła tego podwórza ciągnęło się kilka domów w stylu maurytańskim z żelaznymi kratami w oknach.
Przedstawiciel wielkiego Roghi, stary Kabyl z brodą patriarchy, otworzył ciężkie, ozdobione żelaznymi ornamentami drzwi i wpuścił do środka trzech Anglików. Hiszpanów odprowadzono do bardziej oddalonego budynku. Lord Lister, wraz ze swymi przyjaciółmi oraz Marabutem, przeszedł przez pierwszą salę, oświetloną u sufitu lampką z epoki rzymskiej. Całe jej umeblowanie stanowił dywan, spływający aż ze ściany i okrywający całą podłogę, oraz kilka stolików. Druga sala urządzona była w taki sam sposób.
Trzej nasi przyjaciele, zmęczeni całodzienną jazdą, padli bez siły na niskie tapczany. Lord Lister wyciągnął swą papierośnicę. W tej chwili zjawili się dwaj czarni niewolnicy. Jeden z nich niósł na tacy cztery małe filiżaneczki, napełnione wonna mokką, drugi zaś nargile.
Lord Lister wiedział, że odmowa zapalenia nargili, może być poczytana za niegrzeczność. Odrzucił w bok swego papierosa. Czarny niewolnik pochwycił go z małpią zręcznością.
W międzyczasie przyniesiono bagaże lorda Listera. Niczego nie brakowało. Lord Lister otworzył jedną ze skrzyń. Wyjął z niej nowiutki browning wraz z nabojami oraz połową lunetą. Przedmioty te wręczył Marabutowi, prosząc, aby zaofiarował je w jego imieniu wielkiemu Roghi. Należało się spodziewać, że Bu Ismail zostanie zawezwany przed oblicze wielkiego wodza, gdy ten tylko wróci do swej warowni.
Marabut przyrzekł spełnić polecenie. Radość jego nie miała granic, gdy lord Lister i jemu również zaofiarował rewolwer.
Lord Lister, orientując się ile zyskać może w oczach przesądnej ludności robieniem niezrozumiałych dla nich sztuczek, wyjął ze swego bagażu jedną z paczek, otworzył ją i wysypał na kamienną posadzkę trochę jasnego proszku. Zielony dym wypełnił pokój. Dwaj murzyni, którzy weszli w tej chwili wnosząc na tacy suty posiłek, omal nie padli na ziemię z przerażenia. Paczkę z dziwnym proszkiem podarował Marabutowi, który ucieszył się z niej bardziej, niż z rewolweru.
Po posiłku lord Lister począł naradzać się z Marabutem, jaką drogę należy obrać, aby jaknajszybciej dotrzeć do Tetuanu.
Nagle w oddali rozległ się huk wystrzału. Bu Ismail położył rękę na ramieniu lorda Listera i wzniósł do góry palec.
— Roghi powraca — rzekł.
Dały się słyszeć krzyki ludzkie i ciężkie stąpania mułów. W chwilę później zjawił się murzyn i szepnął coś Marabutowi do ucha. Bu Ismail podniósł się, skinął do Anglików i zniknął wraz z czarnym za drzwiami, prowadzącymi do wewnętrznych apartamentów.
Zbliżał się moment, który miał decydować o powodzeniu ekspedycji. Lord Lister przestał palić i począł chodzić nerwowo po sali. Charley i Jack pilnie obserwowali jego ruchy.
Po upływie dziesięciu minut Marabut wrócił. Na twarzy jego malowało się zadowolenie.
— Wszystko udało się wspaniale, mój przyjacielu — rzekł. — Roghi był zachwycony twymi podarunkami. Nie potrafił wypowiedzieć co uradowało go więcej, czy rewolwer, strzelający bez przerwy, czy magiczne szkło, skracające odległość. Bu Hamara chce cię widzieć i podziękować ci osobiście. Chce abyś mu pokazał, jak należy się obchodzić z tymi przedmiotami.
Gdy lord Lister wszedł do sali, w której oczekiwał go sławny wojownik, na twarzy jego nie można było odczytać najmniejszego wzruszenia. Marabut ukłonił się nisko, złożywszy ręce na piersiach.
— Wielki Emirze — rzekł. — Oto cudzoziemiec, który ufając w twą sprawiedliwość i wielkość, odbył długą drogę, wiodącą do ciebie. Nie należy on do rasy naszych odwiecznych wrogów, niesprawiedliwych i okrutnych Hiszpanów, którzy kiedyś wygnali naszych braci z Granady i zmusili ostatniego króla maurytańskiego do opuszczenia Alhambry.Przybywa on z drugiej strony oceanu z kraju, który od wieków był wrogiem naszych nieprzyjaciół i który zatopił setki ich okrętów. Znasz o wielki Roghi potęgę Ameryki. Cudzoziemiec, który przywiózł ci te dary, należy do członków rządu tej krainy.
Wielki Roghi. Bu Hamara siedział ze skrzyżowanymi nogami na stosie poduszek. Słuchał z przychylnością słów Marabuta i łagodnie spoglądał, na stojącego przed nim wysokiego szczupłego mężczyznę, zachowującego postawę pełną godności. Lord Lister, przytaknął w milczeniu tym słowom, oczekując aż Roghi pierwszy zabierze głos.
— Bądź pozdrowiony cudzoziemcze z dalekiego Zachodu — rzekł Bu Hamara. — Twoje piękne podarki sprawiły mi dużą radość. Słucham cię, powiedz mi odważnie czego żądasz? Jeśli twe żądania nie pójdą zbyt daleko bądź pewny, że prośba twa zostanie spełniona.
— Potężny Roghi i waleczny Emirze! — odparł lord Lister, krzyżując ręce na piersiach na sposób wschodni. — Jest to dla mnie wielka chwila, w której mogę przemówić do sławnego wojownika, który pobił armię Maghzenu i najlepsze mehalle sułtańskie. Jestem szczęśliwy, że mój skromny podarunek zyskał w twoich oczach aprobatę. Nie dzięki nim, ale dzięki twemu poczuciu słuszności i sprawiedliwości, uda się uzyskać to, czego żądam.
Ciemne oblicze wielkiego Roghi nabrało wyrazu zadowolenia.
— Mów bez obawy — rzekł.
— Skorzystam z twego zezwolenia, wielki Emirze i wyłożę rzecz krótko. Nie kieruje mną, ani osobisty interes, ani chęć zysku. Troska o sprawiedliwość przywiodła mnie do ciebie. Chcę przy twojej pomocy zwalczyć kłamliwe oskarżenie. W trakcie walki, którą twoi ludzie wydali pracownikom przy budowie kolei żelaznej, padł Anglik konstruktor. Nie wiem, czy wpłacił ci sumę, której żądałeś za udzielenie zezwolenia. Pieniądze znikły. Syn zmarłego schronił się w Melilli u generała Marina.
Gubernator zapomniał, że biedne dziecko jest sierotą i że uczucie ludzkości nakazuje zaopiekować się nim, — ciągnął dalej lord Lister — zajęła go tylko kwestia miliona, który znajdował się pod strażą jego ojca. Obrzucił stekiem wyzwisk i niesłusznych oskarżeń zmarłego, imputując mu kradzież pieniędzy. Dziecku zarzucił kłamstwo i zagroził mu chłostą. Na szczęście zjawiłem się w krytycznej chwili i przy pomocy kilku marynarzy oswobodziłem chłopca. Ażeby dowieść niewinności Jacka, przedsięwziąłem dzisiejszą wyprawę.
— Jaki jest cel tej ekspedycji? — zapytał nagle Roghi.
— Właśnie do tego punktu zmierzam. Chcę cię prosić, abyś zrehabilitował inżyniera i jego rodzinę, stwierdzając publicznie, że mister Lubton i jego żona ponieśli śmierć w czasie walki.
— A gdybym odmówił?
W pół przymkniętych oczach wielkiego Roghi pojawiły się ikry gniewu. Lord Lister chciał odpowiedzieć, gdy nagle drzwi, ukryte za zasłoną, otwarły się i na progu stanęła kobieta otulona woalem.
— Nie uczynisz tego Bu Hamaro — rzekła, składając ręce. — Zrobisz to, czego żąda ten człowiek i podpiszesz swe nazwisko pod oświadczeniem. Wystarcza, żeś popełnił jedną niesprawiedliwość.
Roghi rzucił się w kierunku białej zjawy.
— Ty śmiesz mówić mi o niesprawiedliwości — zawołał. — Wracaj do pomieszczeń, przeznaczonych dla kobiet. Nie przystoi stworzeniu twojej płci pokazywać się między mężczyznami i mieszać się do ich rozmów. Zastanowię się co mam uczynić. Może przychylę się do prośby cudzoziemca.
— Przyrzeknij mi, o Emirze wiernych — odparła kobieta. — Pamiętaj, że Allah pobłogosławił twój ród. Nie wkroczysz do Fezu i Marrakeszu, jeśli nie odpokutujesz przez publiczne przyznanie niesprawiedliwości, którą popełniłeś. Zwiodłeś inżyniera fałszywą obietnicą. Gdy milion przelano do twojej kasy i gdy należało oczekiwać że udzielisz koncesji na budowę kolei, dałeś rozkaz do ataku w rezultacie którego zginął inżynier wraz ze swą żoną. Milion zasilił twój skarb wojenny. Czy na tym polega sprawiedliwość?
— Ani słowa więcej, kobieto! Idź precz!
— Idę — odparła kobieta — lecz chcę zachować dla wielkiego Roghi ten sam szacunek, który miałam dla niego w czasie, gdy Sidi Lubton nie był jeszcze zamordowany i gdy milion pesetów nie spoczywał jeszcze w skarbcu wojennym Bu Hamary.
Roghi uczynił nakazujący gest w stronę drzwi. Zawoalowana kobieta znikła. Lord Lister stwierdził ze zdziwieniem, że kobieta jakkolwiek mówiła płynnie po arabsku, zachowała czysto angielski akcent.
Roghi opadł na poduszki i pogrążył się w myślach. Rzucił w stronę lorda Listera ponure spojrzenie.
— Idź i zostaw mnie teraz samego. Chcę zastanowić się, czy mogę spełnić twą prośbę. Podstęp wojenny nie jest niesprawiedliwością, jak utrzymuje ta szalona kobieta. Ponieważ jednak nie chcę, aby mnie podejrzewano o najmniejszą niesprawiedliwość, spełnię prawdopodobnie to, czego żądasz.
Lord Lister skrzyżował ręce na piersiach i skłonił się głęboko.
— Oby Allah natchnął cię szczęśliwą myślą — rzekł. — Jakkolwiek Emir nie chciał śmierci Sidi Lubtona, tym niemniej jest odpowiedzialny za jego tragiczny koniec. Emir nie dopuści do tego, aby z jego winy pamięć uczciwego człowieka została sponiewierana już poza grobem.
— Zastanowię się — rzekł Bu Hamara. — Idź w spokoju! Zawiadomię cię o mojej decyzji.

Gdy lord Lister wyszedł, Roghi podniósł się i począł chodzić wzdłuż i wszerz sali.
— Ona się myli — szepnął. — Nigdy nie uwierzę, aby ktoś tylko dla otrzymania tego świadectwa narażał się na śmierć i niebezpieczeństwo. Jaki w takim razie cel mogłoby mieć ich przybycie? — Uderzył w gong.
Murzyn, który obsługiwał Anglików, zjawił się na progu.
— Mógłbym zapytać Marabuta — rzekł do siebie Roghi — ale Marabut jest po stronie cudzoziemców.
Nagle wyprostował się. Przypomniało mu się, że biały wspominał mu o tym, że zmusił generała Marina do ułatwienia mu tej ekspedycji. Roghi nie mógł sobie wyobrazić, aby dumny generał pozwolił się uwięzić i dyktować sobie warunki. Postanowił zapytać Hiszpanów, uwięzionych przez swych wojowników.
— Hassanie — rzekł, zwracając się do czarnego stojącego cierpliwie we drzwiach. Przyprowadź mi tu zaraz dowódcę hiszpańskich więźniów.
Po krótkiej chwili sierżant generała Mariny zjawił się przed obliczem wielkiego Roghi.
Na rozkaz Emira, murzyn zdjął z rąk więźnia łańcuchy.
— Słuchaj mnie. Hiszpanie — rzekł Roghi. — Idzie o życie twoje i twoich towarzyszy. Wysłuchaj mnie przeto i odpowiedz mi bez fałszu i obłudy. Jeśli odpowiedź twoja zawierać będzie dla mnie jakieś cenne wiadomości, nietylko zwrócę ci wolność, ale odstawię cię pod eskorta do Melilli, gdzie oddasz generałowi Marinie ode mnie list.
— Mów, szlachetny Emirze — odparł sierżant. — Przysięgam, że odpowiem szczerze na wszystkie twoje pytania.
— Powiedz mi, dlaczego generał Marina wysłał w nasze góry tego Amerykanina? i dał mu swą pomoc oraz eskortę? Musiał przecież wiedzieć, jaki los czekał Amerykanina oraz was, którzy przyłączyliście się do ekspedycji Shawa? Czyżby ten człowiek miał tylko na celu rehabilitację pamięci Anglika, oskarżonego o sprzeniewierzenie miliona peset?
— Powierzę ci pewną tajemnice, potężny Emirze — podjął sierżant. — My nie jesteśmy przyjaciółmi, lecz wrogami tego szalonego yankesa. Szaleńczy plan powstał w głowie tego łotra. Wciągnął naszego generała w zasadzkę i zobowiązał go do wspomagania ekspedycji.
Oczy wielkiego Roghi zabłysły. Przypomniał sobie, że w trakcie pewnej rozmowy lord Lister mówił mu również o presji, wywartej na Marinie.
— Mów dalej — rzekł. — Słowa twoje zgadzają się z tym, co już słyszałem.
— Zgoda generała — ciągnął dalej sierżant — była tylko pozorna. Wezwał mnie i rzekł: „Ramiro, wpadłem w moc tego łotra i nie mogę odmówić mu pomocy. Jesteś sprytny i odważny. Ty przeszkodzisz w popełnieniu zbrodni“.
Roghi nadstawił uszu.
— O jakiej zbrodni mówisz, Hiszpanie? Co zamierza uczynić ten giaur w naszych górach?
— Szlachetny Roghi! Tego rodzaju przebiegłość i przewrotność wydadzą ci się nie do pojęcia. Mogę mówić śmiało, albowiem mój generał powiedział mi wyraźnie: „Roghi nie jest naszym wrogiem, jakkolwiek toczymy z nim walkę. Ten pies amerykański dowiedział się niewiadomo w jaki sposób, że, Emir Riffenów zabrał olbrzymi skarb wojenny“.
Roghi podniósł się gwałtownie i zacisnął pięści. Wściekłość płonęła w jego oczach. Zebrany z trudem skarb wojenny, gwarantował mu powodzenie w walce. W Marokku, tak samo zresztą jak i na całym świecie, ostateczne zwycięstwo należy do tego, kto ma więcej pieniędzy.
Hiszpan postanowił wykorzystać wrogi nastrój Bu Hamary.
Yankes powziął plan wtargnięcia do kazby Emira i zawładnięcia skarbem wojennym. Postanowił również zabrać milion pesetów, wpłaconych za koncesje.
Bu Hamara skoczył, jak człowiek ukąszony przez jadowitego węża.
— Na brodę Proroka — ryknął. — Jeżeli to, co mówisz jest prawdą, a mnie się wydaje, że tak jest istotnie, ukarzę tego śmiałka.
Roghi chwycił Hiszpana za ramię. W piersi jego szalała burza.
Sierżant przeląkł się w pierwszej chwili efektu swoich słów. Widząc jednak, że brane są za dobrą monetę, brnął dalej w kłamstwie.
— Nie pozwolisz — powiedział mi generał Marina, — aby podły yankes popełnił zbrodnię, którą knuje. Jeśli wpadniesz w ręce wojowników wielkiego Roghi a przypuszczam, że tak się stanie, zażądasz, aby cię stawiono przed jego oblicze i powiesz mu to, co wiesz ode mnie. Niechaj zrobi z Amerykaninem co mu się będzie podobało. Gdybyś wypadkiem pozostał na wolności, pierwszej nocy zwiążesz Amerykanina i jego towarzyszy i rzucisz go pod stopy wielkiemu Emirowi. Taka była wola naszego generała. Niestety, czujność twych wojowników stanęła na przeszkodzie wykonania moich planów. Kazałeś nas uwięzić i dopiero dziś miałem możność opowiedzieć ci to, co wiem.
Bu Hamara, krążył po sali jak tygrys w zamkniętej klatce. Ostatnie wątpliwości, jakie żywił co do winy cudzoziemca pierzchły. Zastanawiał się nad dalszym sposobem działania. Zatrzymał się nagle w środku sali i chwycił tak silnie za rękojeść zakrzywionego sztyletu, że drogocenny kamień, tkwiący w tej rękojeści pękł.
— Dosyć! — zawołał, wyciągając rękę w stronę sierżanta. — Amerykanin wraz ze swymi towarzyszami umrze. Nikt, choćby nawet najpotężniejszy, nie uniknie kary za tego rodzaju zbrodnię. Ty ze swej strony dowieść mi musisz prawdy twych słów, dołączając się ze swymi ludźmi do moich wojowników, którzy zaaresztują tego łotra.
— Bardzo chętnie, Emirze, będę służył w ten sposób twoim interesom, a zarazem wypełnię instrukcję mego generała. Wkrótce znajdą się w twojej mocy. Wierze, że z zemsty wywiążesz się lepiej niż kto inny.
Błysk radości zajaśniał w oczach Emira.
— Dosięgnie ich moja okrutna zemsta. — Słuchaj: powiesz swym towarzyszom, że zwracam im wolność, niechaj będą jednak gotowi do czynu. Karabiny nie przydadzą się na nic w walce, która rozegra się w pokoju. Wystarczą noże i rewolwery. Czekaj moich rozkazów. Hasanie, odprowadź go i zwolnij więźniów z łańcuchów. Daj im jeść do woli i zwróć broń.
Hassan i Hiszpan wyszli drzwiami, którymi weszli przed chwilą. Czerwona zasłona zasunęła się za nimi bezszelestnie.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.