Przechadzki po Europie/List IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Buława
Tytuł Przechadzki po Europie
Podtytuł List IV
Pochodzenie Nowe poezye
Wydawca Księgarnia Seyfartha i Czajkowskiego
Data wyd. 1872
Druk Zakład nar. im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tomik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
(Z przechadzek po Europie).[1][2]

LIST IV.


Haec est Italia Diis sacra.

Każesz mi pisać prozą drogi przyjacielu!
Jakby na złość ucięła mnie dziś jakaś mucha
By list ten pisać wierszem, mój dobry Kornelu,
Choć wolisz moją prozę, twa Muza niegłucha
Będzie może tym słowom, bo wspomnę obrazy
Któreśmy podziwiali obydwaj niedawno,
I zda mi się żem widział ślady ze sto razy
Kędy twój kij pielgrzymi wspierał się o głazy,
Gdzieś spoczął w laurów cieniu, i w turkus oprawną
Moją drogą Aricyę widział z uniesieniem!
Kędy fale Campanji ścielą się do morza,
Gdzie modra Adrji smuga gra z słońca promieniem!
Wodociągów szkielety tam się prześcigają
A w pustyni szczyt góry złoci jasna zorza —
Góry — którą nad Piotra opoką zesklepił
Mistrz Anioł! w niej harmonje skamieniałe grają!..
Kto u tych źródeł z dłoni własnej wody nie pił

Ten szczęśliwy! bo jeszcze, ujrzy je pierwszy raz,
I uczuje ten w duchu niewysłowion wyraz,
Jak śród tych wszystkich cudów tęskni się za Polską!
Jak dusza, wszystkich tonów jej arfą Eolską!..
Tam jej lica pięknością znikłego anioła
Widać!.. i cierń jej każdy miłościwie kole,
A dumną w obec świata rozkoszą jej bole
I głos jej z wszystkich głosów zespolenia woła!
Gdyśmy jednak wrócili na ojczyste łono,
Wspominajmy pielgrzymkę, by pielgrzymkę życia
Skrócić — niechaj się jego cierniowa korona
Plecie! aż do mogiły od chwilek powicia
Nie oddałbym jej cierni za rajskie ogrody,
Ba jednego bławatka, z moich pól swobody!..
Wędrowcze wytrzymały! wspomnę pięć obrazów
Ze stylu odrodzenia — pięć wielkich obrazów
Kędy geniusz ludzkości, w przejściach odrodzenia
Największe ducha skarby, zstroił w rytm — z kamienia!..


∗             ∗
Najprzód dwie wielkie siostry co dzwonów westchnieniem

Witają się, anielskiem wieków pozdrowieniem!
Obie z otchłani wieków i z mistrzów dumania
Jehowiczne się wzniosły — wpośród urągania!
Jedna — godna Jehowy! ta co Brunelleschi
Wzniósł ją — i „cudem” sklepił pod błękit niebieski!..

Jak modlitwa milionów nagle skamieniała
Biblijna!.. serca ludzkie w górę porywała!
Jak Kolumba — tak jego ochrzcił świat warjatem,
On — kopułą przykrywszy, zemścił się nad światem!
Druga na puszcz Campanji górą się rozległa
Jak mogiła narodu, co popiołów strzegła,
W niej serafów harmonji anioł zaklął prawo
Z pierwszej, Florenckiej rodem — własną stoi sławą,
A że anioł budował, zda się że nie zdoła
Zburzyć jej, chyba trąba drugiego anioła!...
Obie wielkie Sinaju córy, świat im za nic,
Ich wielkość boska! iście nie przygniata, ale
Rwie ducha w górę — że się podnosi zuchwale
I czuje że granica jego — niema granic!...
Brunelleschi! Bramante! Santi! Buonarotti!
Vignolo! Giulo! Lauci! Palladio! Peruzzi!
Po was każda klasyczna kolumna się smuci!
Wam ziemia swe wnętrzności otwarła w wiek złoty!..
By wasz geniusz naturę uszlachetnił sztuką!
Religią waszą piękność! natchnienie nauką!
Wasze ramię natchnienia nieśmiertelną siłą
Ziemię z niebem, zachwytu spójnią połączyło!..
Jakkolwiek ideałem mym gotycyzm będzie,
Jakkolwiek nad Helladę i zawsze i wszędzie
Typu już nienapotkam! choć mi maurytańskie
Gmachy będą muzyką najmuzykalniejszą...
Jednak ty odrodzenia dobo!.. w chrześciańskie
Cuda bogate dziecię! tyś, niemniej cudniejszą!
Chociaż z innych powstałaś, a nie sama sobą,

Masz pomysły, i polot którym nikt nie zrówna!
Córo boskiej Hellady! witaj sztuki dobą
Wielka, milczeniem wieków śpiewaczko wymowna!
Dotąd stoisz u szczytu, dokąd wstrętna blada,
W wnętrzu nie ubożejesz, i zewnętrznie przeto
Lśnić usiłujesz oczu i zmysłów podnietą,
Aż wstrętną barokizmu lunęłaś kaskadą,
Siły, prostoty, i spokoju pozbawione!..
Szamoczą się w kamieniu jak duchy strącone
I z tej walki stoczonej w wielkich mistrzów łonie
Ośle uszy wzrość śmiały — aż na Panteonie!..
I jak wielki Zamojski, niewiedząc, folgował
I puszczał nazbyt cugle szlacheckiej swawoli,
Tak Michał Anioł sam nie wiedząc, zawędrował
Ku granicom przesady, — już inni powoli
Przeszli je — co u niego dzielne — tam — potworne,
Wzniosło się — i skarlało w floresy klasztorne!
Ty mi świadcz o Palladio! ty mistrzu spokoju!..
W twojej piersi boskiego była myśl nastroju!..


∗             ∗
Drugi Pitti! gmach wzniesion teoryą cyklopów;

Czy Pelazgi tu z czasu wróciły potopów
I te głazy w nieładzie ładnym ułożyły!..
Lecz w jakąż się harmonję — jak w pieśń nastroiły!
Proste, wspaniałe, harde Pitti twoje czoło,
Znać że je Brunelleschi godziną wesołą
Założył, bo w twej grozie takeś uśmiechnięty,
Jak pieśnią Orfeusza w jeden gmach zaklęty!

A z daleka pokrewna tobie Farnesina
Tęsknotą pełną wdzięku, wiek złoty wspomina,
Gdy z więzów barbarzyństwa myśl się ludzka spina
Na szczyty nowe, wielkie, pełne odrodzenia
W imię starej Hellady i Greków natchnienia!
Lecz by myślą znowu w świat Hellady znurzyć,
Trzeba było Bizancyum, choć Helleńskie zburzyć!
Nauko wielka dziejów, choć pełna ironji,
Koniec twój wieńczy dzieło, stroi do harmonji,
W której wiek się za wiekiem dziejową koleją
Przesuwa — nad nie ciche niebiosy jaśnieją!
O Farnesino! kształtów ponętnych spiewaczko,
Poemacie w gerlandach, smutna dzisiaj płaczko!
Po tobie męzkich kształtów, kładę rozburzony
Gmach pychy!.. lecz przepyszny!.. jak Babel zniszczony!
I wtóre Coliseum [3] swemi kolumnami
Wspaniałe! choć z sklepieniem zasianem — gwiazdami!!!
To pałacu Karola gruzy granitowe
Co w dziedzińcach Alhambry, sterczą, mamutowe —
On runął — przeszli Maury, i cudzy i swoi,
A Alhambra w swej cichej chwale dotąd stoi...
Dotąd księżyc warkocze jej fontann zaplata,
Kwiat pomarańcz, brzęk gitar, cichy wiew zamiata..
O pałacu Karola! z płaskorzeźb szczątkami,
Ty świadczysz sam o sobie śród wieków wiekami —
Dziś bryzga w jasny błękit jaskółek tysiące,
Ztąd nad szczyt Alpuchary kiedy wschodzi słońce!
Twe kolumny to rytmy, co iście nie mylą,

Wielkie, nieme, tak stoją jak Dawid z Sybillą,
Że nawet prawdy fałszem dopiąć się nie godzi,
Bo z dobrego nemezą – złe się znów wyrodzi!


∗             ∗
I znów wspomnienia powiew nad Adrji falami

Myśl mą przeniósł, stanęła zachwycona cała,
Przed nią dziewiczych kolumn harmonja wspaniała
Jak z melodyi Szopena gracya skamieniała!
To dzieło Pansowina „biblioteką” zwane,
Którą pyszna Piazetta i Wenecya znane —
W gerlandach marmurowych jako panna młoda
Śnieżna — w Adryatyku błękit zapatrzona
Duma — i sama jedna — smutna jej uroda,
Bo wie że drugiej takiej niema śród miliona!
Jedna tylko Palladia [4] bazylika cudna
Z nią się równa — lecz zrównać się o! to rzecz trudna!
Bo przepełnia zachwytem, i tak rozwesela
Że o jasnej przyszłości marzyć się ośmiela!...
Ona jednym z jedynych gmachów na tej ziemi,
Co nie znają tu równych! choć nieco zalotna
Starsza siostro Logietty!.. tyś tu niepowrotna,
Jako myśl — wykonanie — tyś z nieśmiertelnemi!..
Wreszcie — cicha ustroni — o Pawji klasztorze!
Witaj śnieżna Kartuzyo! o zachodu porze,
Kiedy na twych marmurach łamią się promienie

Słońca, Italska lilio!... boskie twe przestrzenie!
Pogoda twego czoła, twych kształtów piękności
Zdają się mówić, że co w twojej się cichości
Zawrze, i w sobie całe, zupełne, spokojne,
Żyć pocznie najwyższemi tony ducha strojne —
I znajdzie — czego szukał próżno na tej ziemi,
Odda wszystko — by wszystko zdobyć! i orlemi
Pióry przebić błękitów słoneczne sklepienie!..


∗             ∗

O pozdrawiam was wszystkie pięć, pełne urody,
Do was się na duchowe przybliżyłem gody,
Wyście mi potwierdziły że samo natchnienie
Jest sumieniem artysty — na czas i przestrzenie!...

1870. Perugia.









  1. Trzy pierwsze prozą wyszły w Tygodniu.
  2. Przypis własny Wikiźródeł  Trzy pierwsze listy należące do cyklu „Przechadzki po Europie” ukazały się w piśmie „Tydzień Polityczny, Naukowy, Literacki i Artystyczny” wydawanym w Dreźnie przez J.I. Kraszewskiego; w roku 1871.
  3. Przypis własny Wikiźródeł Coliseum — Koloseum.
  4. w Vizency.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.