Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Teodor Tripplin‎
Tytuł Podróż po księżycu
Podtytuł odbyta przez Serafina Bolińskiego
Wydawca Nakładem Bolesława Maurycego Wolfa
Data wyd. 1858
Druk Drukiem Bolesława Maurycego Wolfa
Miejsce wyd. Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 


18. Wdzięczność pacyenta.

— A zatém: exegi monumentum aere perennius, pomnik sobie postawiłem nad spiżowy trwalszy, już o tém wątpić nie mogę mości książe, widząc cię dzisiaj prześlicznym, a przypominając sobie żeś wczoraj, przed ośmiu godzinami jeszcze był zgrzybiałym, ledwie się ruszać mogącym, i po prostu powiedziawszy prawie dogorywającym starcem. Tak nagła przemiana....
— Jest ona pod wszystkiemi względami widoczną i jest twojém dziełem, wcale o tém wątpienie można, rzecze z niezwykłą żywością książe, jeszcze mnie raz ściskając i unosząc z ziemi w górę jak piórko, a potém folgę dawszy serdecznym uczuciom swoim doda:
Exegisti monumentum aere perennius, nie ma co mówić, że cię czeka nie jeden ale tysiąc pomników, o tém żadnéj wątpliwości być nie może, ale i to pozostanie prawdą, że bis dat qui cito dat. Mnie tłoczy ciężar wdzięczności tobie winnéj, o świetny mój doktorze, i to tym więcéj, im lepiéj sobie przypominam z jaką niewiarą przystępowałem do użycia twego cudownego środka. Chciałbym ci natychmiast, idąc bez żadnéj przewłoki za popędem mego serca, okazać wdzięczność moją i to w sposób tobie najmilszy. Wiesz, ze moja potęga jest wielką, bo sam monarcha tyle we mnie pokłada zaufania, ze na czas pobytu swego u wód mineralnych, żadnemu z swych najdostojniejszych krewnych, lecz mnie, żołnierzowi, który tylko waleczności winien swe wywyższenie, powierzył rządy stolicy i kraju. Więc czegóż pragniesz? może pieniędzy? mogę ci zaforszusować półmiljona na rachunek miljonów, któremi cię niezawodnie najjaśniejszy pan obdarzy za twe wielkie odkrycie. Pragniesz może honorów? mogę ci udzielić niższe stopnie aż do komandorskiego, orderu szmaragdowéj jaszczurki, postanowionego dla mężów, którzy oddali usługi naukom przyrodzonym, i zarazem orderu węża brylantowego, postanowionego na uczczenie usług oddanych medycynie. Jestem pewien, że sam monarcha wręczy ci potém wielkie ozdoby tych dwóch orderów, a może postanowi z powodu twego odkrycia order Prometeusza, prosząc, abyś ty Nafirze, raczył sprawować dostojeństwo wielkiego mistrza tego orderu i przyjął w grono jego kawalerów, a twych podkomendnych samego najjaśniejszego pana. Cha! cha! mój przyjacielu Nafirze, z którym pragnę być od téj chwili ty a ty, tak jak z najrodzeńszym bratem, cha mój przyjacielu! jakież ciebie oczekują zaszczyty w tém królestwie i na całym księżycu! Och, kochany przyjacielu i życiodawco, nie minie cię nagroda godna tak wielkiego, rozumowi ludzkiemu taką chlubę robiącego wynalazku.
— Mój dobry książe, rzeknę na to, już cokolwiek spodufalony, nie mówmy w tych uroczystych chwilach przyjacielskiego uniesienia o żadnych nagrodach, któremi monarchowie wynagradzają zasługi uczonych. Moja prawdziwa najlepsza nagroda jest tutaj w sumieniu, tutaj w sercu, téj mi nie jest w stanie ani nadać, ani wyrwać żaden monarcha. Racz się zatém o wielkorządco! jeszcze wstrzymać z obkładaniem mnie orderami jaszczurki, węża i Prometeusza, i nie budź śpiącej jeszcze a straszliwéj zawiści synów Eskulapa, niecierpiącéj wszystkiego co zanadto świeci. Używaj książę w spokojności roskoszy powracającego ci zdrowia. Ależ mnie dziwi niezmiernie dostojny mój przyjacielu, że tu nie ma książęcia Neujabi? że syn nie cieszy się widokiem ojca, co tak nagle wrócił do sił i zdrowia.
— To dalibóg prawda, gdzież jest książe Neujabi? spyta wielkorządca, zadzwoniwszy na kamerdynera.
— Odbywa przegląd swego pułku, odpowie kamerdyner.
— Cóż u kaduka! krzyknie książe Wadwis, od tygodnia codziennie bawi się rewiami, jak gdybyśmy byli bardzo bliscy wojny z sąsiadami, a wprzód przez rok cały ani razu nie widział pułku w komplecie i czas trawił na muzyce i malarstwie. A gdzież się odbywa przegląd?
— Przed obserwatoryum rzeczywistego radcy zdrowia Gerwida, gdzie się od tygodnia zwykle odbywa, czasami nawet dwa razy, odpowie adjutant księcia, który tym czasem przybiegł.
— Jest w tém cóś do miljona dyabłów, żeNcujabi wybiera takie miejsca na swoje parady, pobudki i capstrzyki, rzecze do siebie wielkorządca, kazawszy odejść adjutantowi i kamerdynerowi.
— Och! jest w tém cóś mój dostojny pacyencie i panie, rzeknę płaczliwym głosem, i szlochając dodam: książe Neujabi bałamuci mi ideał temi paradami, przeglądami z ogniem i bez ognia, temi pobudkami i capstrzykami, które żołnierza bardzo męczą i drą mu mundur, bo wszystko to się odbywa w najparadniejszych sukniach, w hełmach i pancerzach. Otóż temi rycerskiemi sposobami, waleczny książe Neujabi usiłuje się wkraść w serce Lawinii i mnie z niego wyrzucić.
— Bałamuci ci ideał, mój biedny doktorze, wtenczas kiedy ty pracujesz tak mozolnie nad przywróceniem jego ojcu zdrowia? to niegodnie! Każę go natychmiast aresztować na czele półku i w oczach pięknej panny Lawinii.
— Mości książę, aby nie to! zgubiłbyś mnie na wieki, a jego wzniósłbyś w sercu Lawinii do potęgi męczennika, otoczyłbyś go wszystkiemi urokami prześladowanéj cnoty. Nie panie, nie aresztuj księcia, ale jeśli ci miłe szczęście i życie twego całkiem ci oddanego lekarza, to usuń ztąd na czas niejaki pod jakim pozorem twego syna, bo inaczéj Lawinia, dla mnie przeznaczona przez samego wuja Gerwida, zachwyci się nim na zabój, a przecież sam dostojny książę nigdy nie zezwoliłby, żeby jego syn ożenił się z panną nie posiadającą historycznego nazwiska.
— Za nic w świecie, chociaż mówią, że panna Lawinia tak jest cudnie piękną, że już z powodu swej piękności uchodzić może za historyczną osobę. Muszę ja to sprawdzić, może jeszcze dzisiaj, bo ja koś czuję się dziarsko na siłach i zdaje mi się, że widok ładnéj, miłéj kobiety, jakoś dopomógłby skuteczności tych kropli. Co zaś do księcia Neujabi i jego bałamuceń twego ideału, to ci powiem doktorze, że dla niego już dawno obmyśliłem partyę, która nowego doda blasku naszemu rodowi: Neujabi ma i musi się żenić z wdową po ogromnie bogatym królewskim księciu Nicostawie, który wprawdzie jeszcze żyje ale już, jak to mówią, z ostatniej piszczałki dmucha. Otóż najlepiéj będzie usunąć dobrodzieja ze sceny i posiać go gdzieś niby w ważnéj missyi za granicę, najlepiéj do Snogrodu na powitanie wice-lamy, który tamże zjechał dla objęcia rządów. Zaraz telegrafuję do monarchy mego i proszę, żeby syna mojego zaszczycono missyą poniesienia ukłonów i zapewnień przyjaźni. Bądź spokojnym mój życiodawco, nie pozwolę ci krzywdy wyrządzić; ty tymczasem zaraz po wyjeździe niebezpiecznego Neujabi, przypuść szturm do serca pięknej Lawinii i ożeń się jak najprędzéj jeszcze nim wróci; ułatwię ci nawet uzyskanie dyspensy od zapowiedzi. No cóż doktorze, czyś zadowolniony ze mnie?
— Więcéj jak gdybyś mię książe był obsypał dziewięciu orderami Prometeusza, wężów brylantowych i szmaragdowéj jaszczurki.
Chciałem się rzucić na kolana, książę powstrzymał mnie i serdecznie do piersi przycisnął.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teodor Tripplin‎.