Pocieszne wykwintnisie (1926)/Scena szesnasta

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Molier
Tytuł Pocieszne wykwintnisie
Pochodzenie Bibljoteka Narodowa Serja II Nr. 43
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1926
Druk Drukarnia Ludowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. Les Précieuses ridicules
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SCENA SZESNASTA
DU CROISY, LA GRANGE, MAGDUSIA, KASIA, CELIMENA, LUCYLLA, MASCARILLE, JODELET, MARYŚKA, GRAJKI

LA GRANGE

Czekajcież, hultaje, nie będziecie się bawić naszym kosztem, ręczę. Hej tam! chodźcie mi tutaj. Wchodzi kilku drabów.

MAGDUSIA

Cóż to za śmiałość, rozbijać się tak po naszym domu?

DU CROISY

Jakto, moje panienki, więc mamy cierpieć, aby nasi lokaje znajdowali tu lepsze przyjęcie niż my sami? aby na nasz koszt zalecali się do was i wyprawiali bale?

MAGDUSIA

Wasi lokaje?

LA GRANGE

Tak, lokaje; to ani ładnie, ani przyzwoicie, bałamucić ich w ten sposób.

MAGDUSIA

O nieba! cóż za zuchwalstwo!

LA GRANGE
Ale dość tego! Nie będą już więcej używali naszych sukien, aby się mizdrzyć do was! Jeśli chcecie ich kochać, owszem, ale dla pięknych oczu. Dalej, ściągnąć wszystko![1]
JODELET

Djabli wzięli elegancję.

MASCARILLE

Markizat i wicehrabstwo leżą na podłodze.

DU CROISY

Ha, łotry, wy macie czelność mierzyć się z nami! Gdzieindziej szukajcie piórek, aby zdobywać łaski tych panienek, rozumiecie?

LA GRANGE

Niedość, że nam odbili panny, jeszcze w naszych własnych ubraniach!

MASCARILLE

O losie, jakżeś niewierny!

DU CROISY

Dalej, ściągnąć z nich do ostatka!

LA GRANGE

Zabrać mi zaraz te łachy! A teraz, moje panie, gdy już wrócili do własnej postaci, możecie gruchać dalej ile się wam podoba; zostawiamy wszelką swobodę i oświadczamy, że nie będziemy zazdrośni.






  1. Dalej, ściągnąć wszystko... Komentatorzy wzmiankują tu następującą tradycyjną scenę: Draby zdzierają z obu pożyczone ubranie. Jodelet, aby ukryć swą chudość, pokrył ją mnóstwem kamizelek, które ściągają zeń kolejno, wreszcie pokazuje się w stroju kucharza: wyciągnąwszy z za pasa białą czapkę i włożywszy ją na głowę, klęka z szacunkiem przed Kasią, która odpycha go ze wstrętem. Caillava dodaje, iż za jego czasu zaostrzano tę scenę jeszcze jaskrawszem błazeństwem: Jodelet, odarty z kamizelek i drżący z zimna, biegł do rampy, aby sobie ogrzać ręce. Wielu komentatorów potępia te dodatki jako zbyt jaskrawe.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Molier i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.