Tej niewymownej pełen wskroś słodyczy, Którą z jej twarzy wzrok się mój weseli, W chwili gdy radbym stracić go, jeżeli Coś mniej pięknego ten wzrok ujrzeć życzy,
Szedłem dumając w trwodze tajemniczej O tem, jak żądza moja, coraz śmielej Wszystko, co Laurą nie jest, lub z nią dzieli, Do nienawistnych wrażeń tylko liczy.
Aż więc w dolinę ze wszech stron zamkniętą, Gdziem zastał ciszy uroczyste święto, Wszedłem sam na sam z mą miłością stałą —