Niby się tu poeta, jednoczy z Apollinem, ścigającym Dafnę.
Szał się udziela serca mego trwodze, W pogoni za tą, co chcąc być daleka Miłości więzów błogich, tak ucieka. Że biegnąc za nią, zda się wolno chodzę!
Im bezpieczniejszej chcę ją zakląć drodze, Tem mniej mię słucha; ani na mnie czeka Ni mię odpycha; gdyż ją z władzy człeka Amor, zwyczajem swym, rozkiełznał srodze.
Lecz znów, gdy ściągnie cugle przewodniczę, Mnie w swej przemocy ma, i choć nie życzę Iść, do zabójczej wiedzie mię przemiany,
Na to, bym dobiegł lauru, zkąd zerwany Owoc, mający w smaku swym gorycze, Raczej niż goi, jątrzy serca rany! —