Już w cichą przystań z toni rozszalałej Miłość nas wiodła, byśmy ocaleni Ten spokój mieli, co to w lat jesieni Żądzę przetwarza w cnotę pełną chwały —
Już w mojem sercu oczy jej czytały Jakby w wierności księdze. W tem, zśród cieni, W chwili nie długiej, śmierć — ponura ksieni — Pracę lat mnogich rozbiła o skały.
Sądziłem jeszcze w ostatecznej porze. Że więc w przeczyste uszy jej, wyśpieszę Wyszeptać spowiedź myśli mych tajemną!
A ona również byłaby mi może Coś odszepnęła, coby ku pociesze Pamięci po niej pozostało ze mną!—