Wzniósł mię duch w strony, kędy ta przebywa Której już nie mam. W trzeciej ona sferze[1], W pośród szczęśliwych, uśmiechnięta szczerze, Słodka, piękniejsza po nad wszelkie dziwa.
Dłoń mą ująwszy, rzekła: — Jeśli tkliwa Żądza nadgrodę wytrwałości bierze, To z tą, coś bój z nią ciągły miał, przymierze Niebawem w wieczne złączy cię ogniwa.
I wiedz, że pojąć nie zdołają zmysły, Czem tu jest dla mnie z Niebem związek ścisły, Odkąd w mogile ciało zdjęłam z siebie... —
Lecz w tem umilkła, i skinęła dłonią; A ja, od słów tych co Zbawieniem dzwonią, Myślałem chwilę: żem już został w Niebie! —