Com wprzód oskarżał — teraz siebie bronię, I własną sprawę mieć poczynam w cenie. I owo niegdyś lube mi więzienie, I cios tak długo tkwiący w mojem łonie.
Bo odkąd, znagła Park zazdrosnych dłonie Stargały więzy, których nie wymienię Za wolność żadną, gdyż mi nieskończenie Ten grot jest miły co mi w piersi tonie,
Wyznam: że nawet w chwile najłaskawsze, Miała na sobie dusza moja zawsze Przedwczesnej śmierci pożądane piętna —
Raczej westchnieniom niż uśmiechom chętna — Nad wolność ceniąc swej niewoli pęta — I rada z ran swych umrzeć uśmiechnięta. —