Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Doprawdy — tylko cieniem byt jest ducha!
Doprawdy — ślepe żądz są nienasyty!
Doprawdy — złudną rzeczą są nadzieje! —



Sonet 254.


Nieraz, bywało, myśl mą w głębi ducha
Rzeźwią przemienne mej miłości dzieje:
— Litością Laura w żalu swym kruszeje —
Niech teraz trwożna przejmie cię otucha. —
Lecz odkąd chwil tych pamięć, jak noc głucha
Ostatniem Laury tchnieniem ku mnie wieje.
Już tylko teraz jedną mam nadzieję,
Że ona z Nieba widzi mię i słucha.
O ty wybrana! o ty bezprzykładnie
Dumna i piękna, dobra i wspaniała!
Toż z ziemi nędznej, twem odejściem śmiałem
Tam prosto poszłaś, gdzie ci dział przypadnie
Wziąść laur i palmę, któreś pozyskała
Twą wielką cnotą, moim wielkim szałem! —



Sonet 255.


Com wprzód oskarżał — teraz siebie bronię,
I własną sprawę mieć poczynam w cenie.
I owo niegdyś lube mi więzienie,
I cios tak długo tkwiący w mojem łonie.
Bo odkąd, znagła Park zazdrosnych dłonie
Stargały więzy, których nie wymienię
Za wolność żadną, gdyż mi nieskończenie
Ten grot jest miły co mi w piersi tonie,
Wyznam: że nawet w chwile najłaskawsze,
Miała na sobie dusza moja zawsze
Przedwczesnej śmierci pożądane piętna —
Raczej westchnieniom niż uśmiechom chętna —
Nad wolność ceniąc swej niewoli pęta —
I rada z ran swych umrzeć uśmiechnięta. —



Sonet 256.


Współzawodniczki dwie się w niej łączyły:
Cnota i Piękność — w zgodzie tak uroczej,
Że nigdy żaden spór się nie wytoczy
Różnić w jej duszy te bliźnięce siły.