Ta promienista, ta płonąca cnotą. Co była z Niebem w pobratymstwie chwały, Chcąc, by świat bez niej był osamotniały, Wróciła wcześnie w swoją gwiazdę złotą![1]
Dziś, myśl mą trzeźwiąc, widzę znów, że oto W mej własnej sprawie modły jej zdziałały, Iż, z jej zjawieniem, to mych żądz zapały W zachwyt mię wznoszą, to w proch ziemski gniotą!
Święć się więc, czem ja cieszę się i smucę! Co mi naprzemian daje się i wzbrania — O mem zbawieniu radząc mi tajemnie!