Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdyż Lauro moja! dzięki twej nauce
Miłości z oczu, z ust, opamietania,
W tobie mam chwałę, ty zaś cnotę we mnie! —



Sonet 249.


Jak to jest dziwnie! Sam się teraz godzę
Z tem, co mi wprzódy było rzeczą wstrętną —
Gdyż z mąk wykwita Odkupienia piętno,
I spokój wieczny trwa po krótkiej trwodze!
Nadziejo! Żądzo! dwa ułudne wodze
Tych, którym w piersiach Miłość wzburza tętno —
O! czyliż była źle mi czynić chętną
Ta, co dla Nieba mię odbiegła srodze?
Własna to ślepa miłość i myśl głucha
W obłęd mię wiodły tak, żem szedł przebojem
Na śmierć, pociechy mając w niej jedyne!
Więc raczej święć się Ty, coś mego ducha
Indziej zwróciła, mnie, w szaleństwie mojem
W czas poskramiając — przez co już nie zginę! —



Sonet 250.


Gdy widzę z Nieba zstępującą Zorzę,
Z różaną skronią, w splotach z złotej przędzy,
Wołam, w miłosny pchnięty błąd pomiędzy
Sen i ocknienie: — To cień Laury może! —
O ty szczęśliwy! co wiesz, w jakiej porze
I gdzie masz skarb twój kryć od ziemskiej nędzy
Titonie![1] słuchaj! mój ja skarb nie prędzej
Ujrzę, aż śmierć mi z trumny zdziała łoże!
I nie tak srogie wasze są rozstania —
Gdyż choć w ciemnościach możesz wracać do tej,
Co przy księżycu na twem łonie drzymie,
Lecz smutkiem nocy moje dnie przesłania
Ta, co uniosła duszy mej tęschnoty —
W zamian mi ledwie dając w pieśń swe imię! —



Sonet 251.


Jej oczy, głośne pieśni mych wymową —
Jej twarz, jej wdzięki w rąbków jasnej bieli —

  1. Titonos — kochanek Aurory.