Gdy duch posłuszny nazbyt żądz ostrodze. Acz go wędzidło od złych natchnień strzeże, Nie rad jest we mnie wytrwać w zwykłej mierze, Chcąc by choć westchnień zwolniono mu wodze;
Wtedy tę przy mnie pełną łask znachodzę, Która mi z czoła myśl mówiącą szczerze, I powściągliwą Miłość z serca bierze, I prawdę z oczu zawstydzonych srodze.
Jam w onczas niby jak ten, co przed Boga Gromem się cofa — bowiem wielka trwoga Wielką jedynie żądzę okiełznywa.
W tem, niech otuchy światłość dobrotliwa Z przejrzystej duszy, niby z chmur się wdzięczy — Wnet pierzcha groza od tej błogiej tęczy.—