Pamiątki JPana Seweryna Soplicy, cześnika parnawskiego/Błogosławiona Anna z Omiecińskich

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Rzewuski
Tytuł Błogosławiona Anna z Omiecińskich
Pochodzenie Pamiątki JPana Seweryna Soplicy, cześnika parnawskiego
Wydawca Księgarnia Wilhelma Zukerkandla
Data wyd. 1926
Druk Księgarnia Wilhelma Zukerkandla
Miejsce wyd. Złoczów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXIII.
BŁOGOSŁAWIONA ANNA Z OMIECIŃSKICH.

Nie jest nic lepszego, jak we wszystkiem spuszczać się na Opatrzność, bo bez jej pomocy na nic się nie zda najprzenikliwszy rozum. Pan Bóg stworzył człowieka, więc o nim zapomnąć nie może i wszystkie okoliczności tak mu skieruje, by najłatwiej swoje zbawienie mógł otrzymać. Dobrze li się dzieje, Panu Bogu dziękuj; źle, zgadzaj się z jego wolą. A jak szemrać będziesz, cóż zyskasz? Jego nie nastraszysz, ani zmusisz. Jeżeli nie uważa na twoje szemrania, jako na głupstwo, więc one ci się na nic nie przydadzą; jeżeli uważa, to ze wszystkiem zginiesz. Kogo nie zmożesz, temu ulegaj. Módl siew złych przygodach, płacz przed nim, proś, błagaj, póki go nie zmiękczysz, a nie bój się być natrętnym, bo on jest pan dobry, miłościwy, kochający swoje stworzenie. On nie tylko stwórcą i zbawicielem, nie tylko Bogiem, ale i człowiekiem. Sam cierpiał i wie, czem są cierpienia ludzkie. Błogosławiona Anna z Omiecińskich miała dziwne w tym względzie objawienie, które wyczytałem w Supraślu u OO. Bazylianów, z rękopismu wkrótce po jej śmierci przez jej spowiednika napisanego pod tytułem: »Potok łask Pana Boga w Trójcy świętej jedynego, wezbrany na koronę polską i wielkie księstwo litewskie.« A który to rękopism że drukiem nie został ogłoszony, to z tego powodu, że byliśmy już pod gwarancyą carowej; a że w tych objawieniach były przepowiednie, któreby Moskwie nie były do smaku, więc książę biskup Massalski postanowił, aby utaić co Bóg objawił, by się nie narazić aliantce naszej. Tak to wszystko się z czasem odmienia. Pierwszy papież i pierwsi biskupi wyrzekli przed urzędem, że lepiej panu Bogu niż jemu być posłusznym; teraźniejsi uczą: że posłuszeństwo Panu Bogu na tem się zasadza, aby urzędowi być posłusznym we wszystkiem. A książę biskup był wielkim wyznawcą tej nauki i nieraz dał tego dowody, a mianowicie z ojcem Atanazym Hołownią, bazylianinem. Po dziś dzień głośne w Słuczyznie misye ojca Hołowni, że nawet mnóstwo popów skłaniało się do unii, a cóż dopiero świeckich; aż ambasador moskiewski na to użalał się przed księciem biskupem Massalskim, twierdząc iż to jest przeciw aliansowi, aby poddanych duchownych carowej do odszczepieństwa namawiać. Książę biskup zabronił ojcu Atanazemu misyonarzować i ustnie go strofował, iż on naraża bezpieczeństwo rzeczypospolitej, dodając, iż roztropność ludzka zniewala go być uległym ambasadorowi. A biedny bazylianin, co lubo bardzo uczony, wyglądał jakby prostaczek, na to:
— Przewielebny panie! Wszakże w takich okolicznościach, a może niebezpieczniejszych, apostoł urzędowi powiedział: Si justum est in conspectu Dei, vos potius audire quam Deum?
Książę biskup obruszył się na to, jako każdy obrońca złej sprawy i zdobył się na koncept:
— Zrób waszeć, aby chromi wstawali, jak powiem: Surge et ambula, a uręczam, że z apostolskiem męstwem na wszystkich się porwę.
Ale bazyliana w ciemię bito.
— Jo. pasterzu — odpowiedział mu — będą chromi wstawać na te słowa, byle były zupełnie w tym samym porządku wymówione, bo ś. Piotr nie wyrzekł: Surge et ambula, aż wprzódy nie powiedział: Argentum est aurum non et mihi.
Zmieszał się biskup, a nic nie mógł powiedzieć, ani go ofuknąć, raz że było wielu obecnych, i przed tymi nierad był źle się wystawić; powtóre, że wszystkim było wiadomo, iż ojciec Atanazy od blizko lat pięciudziesiąt był zakonnikiem, ręką nie dotknął kruszcu, chyba kielicha przy ołtarzu, i miał za wielkie ubliżenie świętobliwości kapłańskiej, zajmować się interesami świeckimi i posiadać złoto i srebro przeciw radom ewangielicznym. A jako niczem nieposzlakowany, śmiało przypisywał łakomstwu duchowieństwa upadek wiary w owczarni, którą paśli niegodziwi pasterze. On to omal na całe życie nie był zamknięty za to, że w Wilnie każąc na konsekracyi biskupa, miał powiedzieć:
— Teraz duchowieństwo za pieniądze poświęca dary Ducha świętego; a na tem skończy, że ani Ducha świętego, ani pieniędzy mieć nie będzie, bo Pan Bóg swoje, a dyabeł swoje odbierze.
Duchowieństwo łacińskie bardzo się na niego było oburzyło; nawet ksiądz Witoga, teolog biskupa wileńskiego, wydał był książkę, w której usiłował dowieść, że ojciec Atanazy wznawia błędy Hussa. Ale mu to wszystko w niczem nie zaszkodziło, bo duchowieństwo greckiego obrządku, mniej pieniężne od łacińskiego, jego poparło, a bazylianie na Litwie byli mocni; a powtóre szlachta i pospólstwo za nim obstawały; ile że on niczego nie pragnął, żadnego urzędu zakonnego nie posiadał, misye o żebranym chlebie odprawiał, od ludzi możnych uciekał, tylko z chłopkami i nędzarzami przestawał. A nakoniec niechętni mu pasterze i kapłani nie bardzo śmieli naprzeciw niemu za daleko się posuwać, bo chodziły wieści, że nieraz Pan Bóg jego świątobliwość błogosławił cudami. Jakoż w czasie głodu, który Litwę trapił w roku 1744, w Lidzie na rynku wśród dnia stos kamieni w stos bochenków chleba znakiem krzyża świętego przemienił, co stwierdziło zeznanem lub podpisanem świadectwem więcej tysiąca chłopów i kilkudziesiąt szlachty tymże chlebem nakarmionych.
Ale ojciec Hołownia oddalił mnie od materyi. Błogosławiona Anna Omiecińska nie tyle mądrością słynęła, ile miłością pałała do Chrystusa Pana, i tą właśnie miłością doszła do najwyższej mądrości. Napróżno dyabeł chciał jej tę miłość nadwątlić, zawsze ze wstydem był odparty; ale przecie dokazał, że spokojność jej umysłu zamącił następną pokusą: Dlaczego jest jedno piekło dla wszystkich niepokutujących ostatecznie grzeszników? a przecie nie jednaki los wszystkim na ziemi przeznaczony. Człowiek n. p. urodzony w nędzy, lub wyzuty obcemi nie podwładnemi mu okolicznościami z dostatków, chwyta się niegodziwych zysków, nakoniec rozboju, i umiera, nie opamiętawszy się: sprawiedliwość boska do piekła go odsyła. A gdyby on się był urodził jak ów drugi bogatym, lub mu zawsze jak innemu los dopisywał, nie miałby potrzeby śmiertelnie grzeszyć dla pieniędzy, mając ich i tak do sytości, i byłby może uszedł wiecznego zatracenia. Toż i inni, do których zguby obce wpłynęły okoliczności, w jakich nie własną, ale Opatrzności wolą zostawali. Ta pokusa tyle ją dręczyła, iż łez strumienie wylewała, modląc się przed Zbawicielem, aby jej umysł od takowego zaciekania się uwolnił, protestując się przed nim, iż o niczem wiedzieć nie pragnie, byle przy największej ciemnocie nic ją od miłości jego nie oderwało. I na modlitwach nie poprzestając, takiemi pokutami siebie wycieńczała, że wyschła do kości; aż zwierzchność klasztoru, w którym mieszkała, to dośledziwszy jej nad sobą katowanie, zabroniła jej postów i innych umartwień cielesnych, któremu rozkazowi z największą pokorą się poddała, lubo to poddanie się było dla niej większem, nad wszystkie dawniejsze, umartwieniem. Nakoniec Pan Bóg zlitował się nad nią, w swojej łasce ją utwierdził i zachwycił razu jednego jej duszę przed swoje oblicze, aby jej odkryć tajemnice świętej swojej sprawiedliwości. Ujrzała przed Bogiem dusze wszystkich jej znajomych żyjących: byli tam kapłani, co w dom jej rodziców uczęszczali, i samiż jej rodzice, krewni, i poddani i słudzy i żebracy, kogokolwiek tylko znała; było też kilku magnatów, co szczególnymi względami zaszczycali jej rodziców, i sam król August wtóry, szczęśliwie wówczas panujący w Polsce, Litwie i Saksonii, a którego przed rokiem widziała w Warszawie, kiedy jej ojciec będąc delegowanym z województwa wołyńskiego, dla powinszowania królowi szczęśliwie zawartego karłowickiego traktatu, przedstawił mu żonę i dzieci. Jeszcze w tym dniu król bardzo zmieszał świątobliwą panienkę, zbytnie chwaląc jej piękność; a będąc wesołym i nieco za poufałym z kobietami, kiedy ona rękę pańską do ust przybliżyła, chciał ją w twarz pocałować, co u dworu było uważane jako grzeczność królewska poddance wyświadczona. Wtedy Anna acz błogosławiona, tak się przelękła, iż zemdlała, czem i króla i dworzan, a szczególnie rodziców nie mało nafrasowała. Otóż tedy te wszystkie dusze stały u podnóża stolicy bożej, jak staną kiedyś do sądu po zupełnem rozstaniu się z ciałem (te są dosłowne wyrazy rękopismu), a każda dusza o wszystkich grzechach najdokładniej wiedziała i o wszystkich grzechowych okolicznościach, bo to wszystko było na nich wyrażone, że i błogosławiona Anna to wszystko widziała, jakby na swojej dłoni. A Pan Bóg nie miał potrzeby ich sądzić, bo każda dusza sama siebie jak najsprawiedliwiej osądziła. Strach był wielki, bo póki z ciałem dusza, sama siebie niby oszukuje; ale bez niego niema rady, wszystko na wierzch wychodzi. A bardzo było dusz mało, wedle relacyi naszej świętej, któreby sobie przyznały prawo do nieba; nie wiele też było wprawdzie, coby na wieczne potępienie zasłużyły, ale najwięcej takich, którym trzeba było oczyszczać się jeszcze pokutą. Nam się zdaje, że czyściec nie wielka rzecz, ale dusza srodze się jego boi, bo tam takie cierpienia, że wszystkie nasze są fraszkami, a nad wszystkie cierpienia wstyd, że aż poniewolnie pokutować trzeba, a tak łatwo było za żywota od tej biedy się ustrzedz. Truchlały więc dusze, chociaż Pan Bóg żadnego na siebie duszy wyroku nie zaostrzył, lecz wiele ułagodził. Taka była trwoga, że i błogosławiona Anna rozbiłaby się na widok udręczenia tych dusz, gdyby jej Pan Bóg nie dodał siły do zniesienia tego, na co patrzała. Otóż Jezus Chrystus, nasz zbawiciel i sędzia, powiedział tym wszystkim duszom:
— Jeszcze na was ostateczny koniec nie przyszedł, wracajcie do ciał, które na was czekają. A jeżeli stan, w jakim każdego z was umieściłem, myślicie iż jest na przeszkodzie zbawieniu, każdy niech sobie wybierze dogodniejszy, a który wybierze, w tym go postawię.
Tu wszystkie dusze zaczęły prosić, aby do końca im pozwolił zostać w takim, co go im przeznaczył, bo w żadnym innym z taką łatwością się nie zbawią. Król chciał być królem, pan panem, nędzarz nędzarzem, a jako tu nikt nie rad ze swojego stanu, tam każdy błogosławił Pana nad pany, iż żadnemu nie dał to, coby było z jego szkodą; a to tylko uszkodziło, co nie było z własnej woli i ze swoich usilności, a nie wymodlił u Boga. Dopiero każdą duszę odesłał do jej ciała na naszym padole płaczu i każdy obudził się ze snu twardego, nie pamiętając co się z nim stało. Tylko błogosławiona Anna z rozporządzenia bożego zachowała w pamięci, jak nasz Zbawiciel swoje rządy usprawiedliwił przed swojem stworzeniem. I za jego pozwoleniem dla większego zbudowania kościoła to wszystko wyznała przed swoim spowiednikiem, a ów kapłan to zeznanie między wielu innemi umieścił w rękopiśmie, o którym dopiero wspomniałem. Tem się utwierdzić możemy, że najlepsza modlitwa ta, co ją wprost od samego Boga mamy: Bądź wola twoja, jako w niebie tak i na ziemi, a co nam potrzebnego, on to nam da. Luboć i o doczesne rzeczy prosić trzeba, bo jak się otrzymają, coby mogło być w nich szkodliwego, tą prośbą wnet się oddziela, jak plewa od ziarna. A uchowaj nas Boże! abyśmy szemrali, kiedy nam odmawia, o co go prosimy; dla naszego dobra daru nam udzieli, może go też zupełnie odmówi, a w takim wypadku choć nie miłym dziękować mu trzeba, bo jego mądrość i miłosierdzie ochronią nas od zguby, za którą nasza wola nieoświecona łaknie. O! wieleż to razy każdemu z nas zdarzyło się napróżno pragnąć takich rzeczy, co później bardzo się cieszył, że ich nie dostał?






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Rzewuski.