Odzyskane dziedzictwo/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Odzyskane dziedzictwo
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 25.8.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Wyczyny Tajemniczego Nieznajomego

Rogers chwycił ramię Dicka i spojrzał nań ze zdumieniem.
— Żyje! — jęknął sekretarz. — To on, człowiek z krwi i kości a nie żadne widmo! A więc tak spełniasz swe przyrzeczenie? Raz jeszcze chybiłeś celu, choć z tryumfem pochwaliłeś się przed nami rezultatem! Niech cię wszyscy diabli!
— Mój plan był doskonały — odparł Dick z tłumioną wściekłością. — Niech mnie powieszą, jeśli sklepienie nie zapadło się we właściwym miejscu. Łóżko musi być całkowicie zawalone gruzami. Nie rozumiem w jaki sposób uszedł z życiem.
— Chodźmy stąd — rzekł Rogers. — Zdawało mi się, że ten ciemnolicy człowiek spojrzał w naszym kierunku. Nie podoba mi się ten Mulat. Ma niepokojące oczy. Wczoraj pochwyciłem jego badawcze spojrzenie. Nie jest tak nieszkodliwy, za jakiego my go uważamy.
— Nie zajmujmy się Mulatem. Z jego panem dość już mamy kłopotu.
Wrócili tym samym korytarzem, którym przyszli. Rogers udał się natychmiast do części pałacu, zamieszkałego przez adwokata Windhama. Chciał zobaczyć się z Campbellem. Campbell spał, ponieważ większą część nocy spędził na raczeniu się alkoholem.
Rogers wszedł do sąsiedniego pokoju, oczekując z niecierpliwością pojawienia się Henry Douglasa.
Nie czekał długo. Wkrótce usłyszał głos baroneta, rozmawiającego z adwokatem.
— Udzielił mi pan gościny w domu, którego jestem właścicielem — rzekł sir Douglas, powtarzając lekcję wyuczoną przez Rafflesa. — Jeśli moja obecność tutaj musiałaby potrwać dłużej, prosibym o wskazanie mi pokoju mniej zrujnownego. Dzisiejszej nocy zawaliła się połowa sufitu, i tylko dzięki łasce Opatrzności uszedłem z życiem.
— Bardzo mi przykro, że spotkała pana tak niebezpieczna przygoda — rzekł. — Zupełnie zrozumiałe, że musi pan tutaj pozostać tak długo, dopóki pańskie twierdzenia nie zostaną obalone...
— Uważa więc mnie pan za oszusta? — zapytał młody człowiek, spoglądając na adwokata.
— To byłoby zbyt ostro powiedziane. Jestem prawnikiem i jako taki muszę postępować ostrożnie. Śmierć Henryka Douglasa, została urzędowo stwierdzona i powinienem się z tym faktem liczyć. Jeśli się omyliłem i jeśli pan zdoła udowodnić swe prawa, będę z tego bardzo zadowolony. Zanim to nastąpi, może pan zostać tutaj tak długo, jak pan zechce. Otrzyma pan inny pokój. Lewe skrzydło pałacu było oddawna w złym stanie, lecz nie wiedziałem, że mury są do tego stopnia słabe. Mamy tam jednak jeszcze i inne pokoje. Niestety, pokoje w centrum pałacu i na prawym skrzydle są z małymi wyjątkami zamknięte na klucz i zaryglowane.
Było to nieprawdą: w centralnej części pałacu znajdowało się dość wolnych pokoi, z których jeden możnaby z łatwością zaofiarować sir Duglasowi.
Rogers, podsłuchawszy tę rozmowę, udał się natychmiast do Dicka. Sądził, że zastanie go w pokoju sir Douglasa. Zastał tam kilka osób ze służby, która dowiedziała się już o katastrofie nocnej. Oczom Rogersa przedstawił się przerażający widok: połowa sklepienia została zawalona. Szczątki baldachimu sterczały z pod gruzów, pod którymi znikło całkowicie łóżko.
— Nie rozumiem w jaki sposób on jeszcze żyje? — rzekł do siebie Rogers. Po północy Dick wyjął istotnie wiązanie sklepienia. Może podejrzany szelest obudził śpiącego, i wywabił go z łóżka. Ale wówczas byłby przecież wszczął alarm. Sprawa przedstawia się tajemniczo.
W starym zamczysku panowała cisza, cisza przed burzą.
Campbell nie tracił jednak humoru. Dick zawiadomił go o nieudanym zamachu. Człowiek bez sumienia budował już w myśli plan nowej zbrodni.
Jeszcze jedna rzecz wpłynęła zdecydowanie na jego dobry humor. O wczesnej godzinie zjawił się w pałacu nowy gość. Był to stary lichwiarz, Adams, który od dłuższego czasu pożyczał Campbellowi pieniądze, które ten przepuszczał na hulanki.
Po długich pertraktacjach Campbell wyłudził od lichwiarza paczkę banknotów oraz garść wartościowych kamieni.
Licząc na to, że wymusi na nim większą sumę począł zapraszać Adamsa na nocleg do Woodhaus.
Gdy Adams udał się na spoczynek sir Campbellowi wydało się nagle że jakiś cień wyślizgnął się za nim. Perspektywa otrzymania większej ilości pieniędzy, pochłonęła go do tego stopnia, że nie zwrócił na cień ten żadnej uwagi.
Sir Henry Douglas otrzymał tymczasem inny pokój. Towarzysz jego obejrzał go i opukał mury, poczym polecił, aby na noc zamknął drzwi na klucz i na zasuwę.
— Nie wiadomo co się może zdarzyć — rzekł. — Na wszelki wypadek niech pan nie wypuszcza z ręki nabitego rewolweru.
Noc jednak minęła spokojnie dla sir Henry Douglasa. Nagle zbudził go przeraźliwy hałas.
Wkrótce po północy jakiś cień ukazał się na korytarzu i począł błądzić w pobliżu pokoju sir Campbella. Campbell zadowolony z otrzymanej pożyczki i nie posiadając się z radości na myśl o tym, że wkrótce stanie się panem olbrzymiej fortuny, cały wieczór obficie raczył się alkoholem. Późną nocą cień począł krążyć w pobliżu pokoju lichwiarza. Z tego właśnie pokoju dobywały się krzyki, które zbudziły sir Douglasa. Cały dom w jednej chwili został postawiony na nogi. Zaniepokojona służba biegała tam i z powrotem, aby dowiedzieć się co się takiego stało.
Zastano Adamsa wyrywającego sobie resztki włosów z głowy.
— Okradzione mnie, zniszczono! Zabrano mi mój portfel z pieniędzmi i futerał z brylantami. Jestem zrujnowany! Na pomoc! Na pomoc!
Krzyki lichwiarza zbudziły nietyIko służbę, ale Windhama i Rogersa.
— Czy zamknął pan drzwi — zapytał Rogers.
— Oczywiście! Oczywiście! Sam przekręciłem klucz w zamku i zamknąłem zasuwę. Nic nie widziałem, nic nie słyszałem. Gdzie policja? Powinno się natychmiast uwięzić całą służbę.
Słowa te wywołały gorące protesty ze strony służby. Mister Adams wysłuchał kilka gorzkich słów skierowanych pod swym adresem. Nagle dały się słyszeć nowe hałasy. Tym razem pochodziły one z pokoju zajętego przez sir Campbella. Sir Campbell wył jak opętany i gestykulował gwałtownie. Oczy jego rzucały błyskawice.
— Okradzione mnie! — krzyczał, siedząc w koszuli na łóżku. Ktoś zakradł się nocą do mego pokoju! Zabrano mi grubą sumę pieniędzy i sporo diamentów. Muszę odnaleźć złodzieja, który z pewnością ukrywa się wśród służby. Jeśli się nie przyzna będę strzelał!
Wszyscy zamilkli, a po chwili poczęli zapewniać o swej niewinności.
Postanowiono wezwać policję. Wysłano chłopca stajennego do najbliższego posterunku, przyczym zrewidowano go od stóp do głów. Mister Windham, jako chwilowy administrator w Woodhausie, ujął sprawę w swoje ręce. Nikomu nie wolno było opuścić zamka. Campbell oświadczył że wpakuje kulę w łeb każdemu, kto spróbuje ruszyć się za próg. Jedynie dwie osoby pozostały spokojne w całym tym zamęcie. Był to sir Douglas i jego tajemniczy towarzysz.
Brazylijczyk nie wiele sobie robił z kradzieży. Swą złą angielszczyzną dopytywał się wciąż o przyczynę niepokoju. Gdy mu ją opowiedziano wzruszył obojętnie ramionami. Nikt zresztą nie podejrzewał go o popełnienie przestępstwa. Nie znal zakamarków pałacu i nie wyglądał na takiego, który potrafiłby otworzyć zamknięte na klucz i zaryglowane drzwi. Natomiast wszelkie podejrzenia skierowały się przeciwko Dickowi i każdy, ze swej strony obserwował go z pod oka.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.