Strona:PL Lord Lister -42- Odzyskane dziedzictwo.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się w pałacu nowy gość. Był to stary lichwiarz, Adams, który od dłuższego czasu pożyczał Campbellowi pieniądze, które ten przepuszczał na hulanki.
Po długich pertraktacjach Campbell wyłudził od lichwiarza paczkę banknotów oraz garść wartościowych kamieni.
Licząc na to, że wymusi na nim większą sumę począł zapraszać Adamsa na nocleg do Woodhus.
Gdy Adams udał się na spoczynek sir Campbellowi wydało się nagle że jakiś cień wyślizgnął się za nim. Perspektywa otrzymania większej ilości pieniędzy, pochłonęła go do tego stopnia, że nie zwrócił na cień ten żadnej uwagi.
Sir Henry Douglas otrzymał tymczasem inny pokój. Towarzysz jego obejrzał go i opukał mury, poczym polecił, aby na noc zamknął drzwi na klucz i na zasuwę.
— Nie wiadomo co się może zdarzyć — rzekł. — Na wszelki wypadek niech pan nie wypuszcza z ręki nabitego rewolweru.
Noc jednak minęła spokojnie dla sir Henry Douglasa. Nagle zbudził go przeraźiwy hałas.
Wkrótce po północy jakiś cień ukazał się na korytarzu i począł błądzić w pobliżu pokoju sir Campbella. Campbell zadowolony z otrzymanej pożyczki i nie posiadając się z radości na myśl o tym, że wkrótce stanie się panem olbrzymiej fortuny, cały wieczór obficie raczył się alkoholem. Późną nocą cień począł krążyć w pobliżu pokoju lichwiarza. Z tego właśnie pokoju dobywały się krzyki, które zbudziły sir Douglasa. Cały dom w jednej chwili został postawiony na nogi. Zaniepokojona służba biegała tam i z powrotem, aby dowiedzieć się co się takiego stało.
Zastano Adamsa wyrywającego sobie resztki włosów z głowy.
— Okradzione mnie, zniszczono! Zabrano mi mój portfel z pieniędzmi i futerał z brylantami. Jestem zrujnowany! Na pomoc! Na pomoc!
Krzyki lichwiarza zbudziły nietyIko służbę, ale Windhama i Rogersa.
— Czy zamknął pan drzwi — zapytał Rogers.
— Oczywiście! Oczywiście! Sam przekręciłem klucz w zamku i zamknąłem zasuwę. Nic nie widziałem, nic nie słyszałem. Gdzie policja? Powinno się natychmiast uwięzić całą służbę.
Słowa te wywołały gorące protesty ze strony służby. Mister Adams wysłuchał kilka gorzkich słów skierowanych pod swym adresem. Nagle dały się słyszeć nowe hałasy. Tym razem pochodziły one z pokoju zajętego przez sir Campbella. Sir Campbell wył jak opętany i gestykulował gwałtownie. Oczy jego rzucały błyskawice.
— Okradzione mnie! — krzyczał, siedząc w koszuli na łóżku. Ktoś zakradł się nocą do mego pokoju! Zabrano mi grubą sumę pieniędzy i sporo diamentów. Muszę odnaleźć złodzieja, który z pewnością ukrywa się wśród służby. Jeśli się nie przyzna będę strzelał!
Wszyscy zamilkli, a po chwili poczęli zapewniać o swej niewinności.
Postanowiono wezwać policję. Wysłano chłopca stajennego do najbliższego posterunku, przyczym zrewidowano go od stóp do głów. Mister Windham, jako chwilowy administrator w Woodhausie, ujął sprawę w swoje ręce. Nikomu nie wolno było opuścić zamka. Campbell oświadczył że wpakuje kulę w łeb każdemu, kto spróbuje ruszyć się za próg. Jedynie dwie osoby pozostały spokojne w całym tym zamęcie. Był to sir Douglas i jego tajemniczy towarzysz.
Brazylijczyk nie wiele sobie robił z kradzieży. Swą złą angielszczyzną dopytywał się wciąż o przyczynę niepokoju. Gdy mu ją opowiedziano wruszył obojętnie ramionami. Nikt zresztą nie podejrzewał go o popełnienie przestępstwa. Nie znal zakamarków pałacu i nie wyglądał na takiego, który potrafiłby otworzyć zamknięte na klucz i zaryglowane drzwi. Natomiast wszelkie podejrzenia skierowały się przeciwko Dickowi i każdy, ze swej strony obserwował go z pod oka.

Zasadzka

Gdy chłopak stajenny powrócił na zamek, zapadał już wieczór.
Za nim jechał wóz, w którym znajdowali się dwaj policjanci. Odrazu wiedziało się, że policjanci ci nie przydadzą się na wiele.
— Wkrótce przyjadą tu dwaj najlepsi agenci ze Scotland Yardu — oświadczyli policjanci, adwokatowi Windhamowi. — My przybyliśmy tu po to, aby nikt z obecnych nie opuścił zamku. Dokonamy również rewizji w pokojach służbowych. Należy przypuszczać, że złodziej ukrył pieniądze i drogocenne kamienie gdzieś w zamku.
Służba poczęła się tłoczyć dokoła policji, prosząc aby zrewidowano ich rzeczy. Wszyscy oburzali się i zaklinali, że nie skradli ani grosza.
Na zamku znajdowała się jeszcze jedna osoba, o której dotychczas nie było mowy. Była to narzeczona Freda Rogersa, Betsy Long, z pochodzenia Szkotka. Na temat jej przeszłości opowiadano sobie pikantne historie.
Po przyjedźcie do Woodhaus, Betsy odbyła długą rozmowę ze swym narzeczonym. Obecny był przy tym Dick. Co było tematem tej rozmowy pozostało to w tajemnicy pomiędzy tą zacną trójką. Nie ulegało wątpliwości, że chodziło tu o nowy zamach na sir Douglasa.
— Musimy za w szalka, cenę pozbyć się tego krępującego nas jegomościa — rzekł Rogers. Gdy sir Campbell odziedziczy majątek, będę mógł robić co mi się tylko żywnie podoba. Skończę z pracą na nędznej posadzie! Będziemy prowadzić dostatnie życie. Sir Campbell musi dać nam przyzwoitą rentę.
W chwili, gdy rozmowa ta miała się już ku końcowi, pomiędzy Dickiem a Rogersem wywiązała się kłótnia.
Sekretarz adwokata żądał wydania dokumentów, skradzionych sir Douglasowi. Dick odmawiał. Ponieważ dyskusja poczęła przekształcać się w gorącą kłótnię, postanowił oddalić się. Gdy przekroczył próg, usłyszał szelest oddalających się kroków. Rzucił się w tym kierunku, lecz nie zauważył nic podejrzanego.
— Z pewnością kot — szepnął. Wyjaśnianie to wystarczyło mu.
Mimo to sprytny Dick był w błędzie. Pod drzwiami podsłuchiwał tajemniczy towarzysz sir Henry Douglasa.
Rogers rozmawiał jeszcze przez kilka chwil z Betsy Long.
— Ten przeklęty Dick zbyt dobrze zdaje sobie sprawę z wartości portfelu — rzekł. — Jest mi jeszcze potrzebny. Gdy wygram partię, będziemy musieli go unieszkodliwić. Wezmę ten obowiązek na siebie. Ten łotr mógłby mieć później zbyt wiel-