Strona:PL Lord Lister -42- Odzyskane dziedzictwo.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ścieli, poczym wszystko ucichło. Ciszę nocną przerywały tylko od czasu do czasu jakieś trzaskanie mebli, i lekki szelest robaków, toczących drzewo.
Stary zegar wybił godzinę dwunastą. Z ostatnim uderzeniem dał się słyszeć straszny huk w pokoju baroneta. Miało się wrażenie, że wali się całe skrzydło. Pałac był tak rozległy, że huk ten nie doszedł do uszu śpiących w pozostałych skrzydłach budynku. Adwokat Windham spał wiec dalej spokojnie w swoim łóżku, a sir Campbell ani na chwilę nie przerwał swych marzeń o tym, że zostanie jedynym dziedzicem w Woodhaus.
Dwa cienie schodziły pośpiesznie ze schodów, położonych w lewym skrzydle pałacu. Widma te przebiegły kilka wąskich nieuczęszczanych korytarzy, i okrężną drogą dotarły do centrum pałacu. Wymieniono po cichu kilka słów. Dwoje drzwi zamknęło się i wszystko znów powróciło do normy.
Wstał szary mglisty dzień. Około godziny ósmej pojawili się pierwsi służący. Dick wspaniale grający swą rolę intendenta, zjawił się pierwszy.
— Do pracy, próżniaki! — krzyknął na służbę. — Przygotować mi tu szybko śniadanie dla pana Windhama i sir Campbella. Gościowi zaniesiecie śniadanie do jego pokoju.
Rozmyślnie unikał nazwiska sir Douglasa. Nikt z pośród służby nie powinien wiedzieć, że nieznajomy nosił nazwisko zmarłego baroneta.
W tej chwili zjawił się mulat Antonio.
— Sam zaniosę śniadanie dla mojego pana — rzekł do służącego, który miał wykonać polecenie.
Rzekomy intendent skinął głową.
— Niech idzie — szepnął. — Ujrzy piękne widowisko! Mało brakowało, a byłbym ten nocy runął razem z sufitem.
Służący wręczył Mulatowi tacę ze śniadaniem. Antonio wziął tacę i zapuścił się w głąb korytarza, wiodącego do lewego skrzydła pałacu.
Dick wymknął się i wszedł do bocznego korytarzyka, gdzie dogonił go Rogers.
— Szybko — szepnął Dick. — Pójdziemy.wzdłuż tego korytarza. Będziemy mogli widzieć stąd drzwi pokoju baroneta. Brazylijczyk zapuka i zdziwi się, że mu nie otwierają. Słysząc hałas zbliżymy się do niego, jak gdybyśmy znaleźli się tam przypadkiem. Wyważymy drzwi i wydobędziemy trupa z pod gruzów.
Obydwaj mężczyźni ruszyli naprzód. Wkrótce Antonio przybył ze swoją tacą i zapukał do drzwi pokoju. Wewnątrz rozległy się kroki. Dał się słyszeć skrzyp otwieranej zasuwy, i na progu stanął sir Douglas.

Wyczyny Tajemniczego Nieznajomego

Rogers chwycił ramię Dicka i spojrzał nań ze zdumieniem.
— Żyje! — jęknął sekretarz. — To on, człowiek z krwi i kości a nie żadne widmo! A więc tak spełniasz swe przyrzeczenie? Raz jeszcze chybiłeś celu, choć z tryumfem pochwaliłeś się przed nami rezultatem! Niech cię wszyscy diabli!
— Mój plan był doskonały — odparł Dick z tłumioną wściekłością. — Niech mnie powieszą, jeśli sklepienie nie zapadło się we właściwym miejscu. Łóżko musi być całkowicie zawalone gruzami. Nie rozumiem w jaki sposób uszedł z życiem.
— Chodźmy stąd — rzekł Rogers. — Zdawało mi się, że ten ciemnolicy człowiek spojrzał w naszym kierunku. Nie podoba mi się ten Mulat. Ma niepokojące oczy. Wczoraj pochwyciłem jego badawcze spojrzenie. Nie jest tak nieszkodliwy, za jakiego my go uważamy.
— Nie zajmujmy się Mulatem. Z jego panem dość już mamy kłopotu.
Wrócili tym samym korytarzem, którym przyszli. Rogers udał się natychmiast do części pałacu, zamieszkałego przez adwokata Windhama. Chciał zobaczyć się z Campbellem. Campbell spał, ponieważ większą część nocy spędził na raczeniu się alkoholem.
Rogers wszedł do sąsiedniego pokoju, oczekując z niecierpliwością pojawienia się Henry Douglasa.
Nie czekał długo. Wkrótce usłyszał głos baroneta, rozmawiającego z adwokatem.
— Udzielił mi pan gościny w domu, którego jestem właścicielem — rzekł sir Douglas, powtarzając lekcję wyuczoną przez Rafflesa. — Jeśli moja obecność tutaj musiałaby potrwać dłużej, prosibym o wskazanie mi pokoju mniej zrujnownego. Dzisiejszej nocy zawaliła się połowa sufitu, i tylko dzięki łasce Opatrzności uszedłem z życiem.
— Bardzo mi przykro, że spotkała pana tak niebezpieczna przygoda — rzekł. — Zupełnie zrozumiałe, że musi pan tutaj pozostać tak długo, dopóki pańskie twierdzenia nie zostaną obalone...
— Uważa więc mnie pan za oszusta? — zapytał młody człowiek, spoglądając na adwokata.
— To byłoby zbyt ostro powiedziane. Jestem prawnikiem i jako taki muszę postępować ostrożnie. Śmierć Henryka Douglasa, została urzędowo stwierdzona i powinienem się z tym faktem liczyć. Jeśli się omyliłem i jeśli pan zdoła udowodnić swe prawa, będę z tego bardzo zadowolony. Zanim to nastąpi, może pan zostać tutaj tak długo, jak pan zechce. Otrzyma pan inny pokój. Lewe skrzydło pałacu było oddawna w złym stanie, lecz nie wiedziałem, że mury są do tego stopnia słabe. Mamy tam jednak jeszcze i inne pokoje. Niestety, pokoje w centrum pałacu i na prawym skrzydle są z małymi wyjątkami zamknięte na klucz i zaryglowane.
Było to nieprawdą: w centralnej części pałacu znajdowało się dość wolnych pokoi, z których jeden możnaby z łatwością zaofiarwać sir Duglasowi.
Rogers, podsłuchawszy tę rozmowę, udał się natychmiast do Dicka. Sądził, że zastanie go w pokoju sir Douglasa. Zastał tam kilka osób ze służby, która dowiedziała się już o katastrofie nocnej. Oczom Rogersa przedstawił się przerażający widok: połowa sklepienia została zawalona. Szczątki baldachimu sterczały z pod gruzów, pod którymi znikło całkowicie łóżko.
— Nie rozumiem w jaki sposób on jeszcze żyje? — rzekł do siebie Rogers. Po północy Dick wyjął istotnie wiązanie sklepienia. Może podejrzany szelest obudził śpiącego, i wywabił go z łóżka. Ale wówczas byłby przecież wszczął alarm. Sprawa przedstawia się tajemniczo.
W starym zamczysku panowała cisza, cisza przed burzą.
Campbell nie tracił jednak humoru. Dick zawiadomił go o nieudanym zamachu. Człowiek bez sumienia budował już w myśli plan nowej zbrodni.
Jeszcze jedna rzecz wpłynąła zdecydowanie na jego dobry humor. O wczesnej godzinie zjawił