Odwrócone światło/przysiady za znakami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Tymoteusz Karpowicz
Tytuł Odwrócone światło
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wyd. 1972
Druk Wrocławska Drukarnia Kartograficzna
Miejsce wyd. Wrocław
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron








kopia artystyczna

PLUS MINUS RÓWNA SIĘ

(time and tide)

pamięci mojej się należy plus
to wielkie wycie buta na księżycu drogi
zimne doświetlne przechodzenie
między jedną północą a trzecią
śród moczopędnych elizejskich kwiatów
w rozpasanym cięciu świata wpław tymczasem:
 
w źródle lustra
sucha przystań
oglądających rysy
za twarzą
co drugi to cezar
z pompejuszem oka
wycięty na świat
swego miecza
pod farsalos wołowa
co druga to santa
jakby madonna z hejnału
a zakręcona w lok
poczesnej trąbki
składają się na mnie
rozkładają

o szmelcowani przyjaciele minus
poznaję was po błysku wytartego
miejsca na pancerz tuż przy sercu
ciągle macie swoją prawą nogę przy mej prawej

więc obok a odwrotnie więc wciąż przed siebie
a do tyłu rozstawiacie te kąpiele luster
dla mojej w was nieobecności
 
wróćmy więc do lustra
jest przypływ
i twarze po kolana
podniosły swoją
dozwoloną wartość
cezar wyżej dźwiga
głowę pompejusza
i patrzy mi w oczy
po jego źrenice
czy urosłem przez
tę nieobecność
madonna oczy spuszcza
i mnie zamyka
czy otwarłem się
w takim zamknięciu
cała już w aniołach
do kolan
 
tymczasem równa się:
przechodzi gradobicie słów ubezpieczeni
cieszą się i zjadają pszenne alleluja
razem z paschalnym wypiekiem
patrzą na ślepe wzgórze skąd mojżesz
ma im odrzucić naprawione oko
nawet but mój łypie językiem
do widoku na paście
 
wracam zatem do lustra
jest odpływ a więc
co w nim się oddala
jest powrotem
nic nie widzę
poza ramą z obecnych

oryginał

PRZYSIADY ZA ZNAKAMI




 

kalka logiczna

POSTULAT ZNACZENIOWY
skubanka i na dąsach
z całej zawiesiny twarzy
robi dania kluskowe
każdy zaokrągla swoje
porachunki z obcymi
rysami nie chce wdać się
we własną nieścisłość



 

kalka logiczna

ONUS PROBANDI
bieg się ściera z niewytchnienia
bok się dziurawi i z adama
wychodzi coś jak sama przechadzka
on śpi dalej ona mu koszulę
ściąga z boku i drapie go
w senną odleżynę ewy bez dowodów
na ciało i na przebudzeniu staje ślad
podobny do swego ciężaru



kalka logiczna

PRAWO KOMPOZYCJI
dźwięczna wędrówka w żyle
gramofonu i na własnym
głosie stręczycielski
porost zasłyszenia
najlepiej nikogo
nie słuchać z chałatu
wszystkie dzwonki odpasać
i mieć szabas
na wytrawnej głuszy