Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

więc obok a odwrotnie więc wciąż przed siebie
a do tyłu rozstawiacie te kąpiele luster
dla mojej w was nieobecności
 
wróćmy więc do lustra
jest przypływ
i twarze po kolana
podniosły swoją
dozwoloną wartość
cezar wyżej dźwiga
głowę pompejusza
i patrzy mi w oczy
po jego źrenice
czy urosłem przez
tę nieobecność
madonna oczy spuszcza
i mnie zamyka
czy otwarłem się
w takim zamknięciu
cała już w aniołach
do kolan
 
tymczasem równa się:
przechodzi gradobicie słów ubezpieczeni
cieszą się i zjadają pszenne alleluja
razem z paschalnym wypiekiem
patrzą na ślepe wzgórze skąd mojżesz
ma im odrzucić naprawione oko
nawet but mój łypie językiem
do widoku na paście
 
wracam zatem do lustra
jest odpływ a więc
co w nim się oddala
jest powrotem
nic nie widzę
poza ramą z obecnych