WIDZĘ GO JAK WCIĄŻ SIEJE
teraz już jest jasno
gęste gołębie niosą z ziemi
ducha świętego na płomieniu
w zaporoże trójcy pod obłokiem
suchy klarnet prowadzi przez rzekę
wstępującą w góry aurorę modestę
wtedy wschodzi siewca i z krzyża swych ramion
zdejmuje ciało ziarna za lędźwie
na krwi swej się wysiewa w imię ojca
nie jest tak że w imieniu posiany
człowiek ma prawo do wielkich ust
w czasie kiełkowania jest prawdą
że ma jedną kroplę na dwa suche
przesunięcia po wargach upału
od suchego poranku do jego popiołu
drugą kroplę na wzrost zalegnięcia
żużlu czystości od środka
kiedy chce się już rosnąć po wierzchu
wszystkich den wniebowstąpienia
bez niskiego kręgu przebicia
humusowej z osierdzia opony
trzecia zwilża mu tylko wieczorem
narastające po brzegach zażęcie
a dopiero noc i to po ciemku
sama kiełek mu z ust odbiera
ale widzę go jak wciąż sieje
poprzez całą niewidomą jasność
poprzez ślepe oczy gołębi
poprzez ducha w ogień uniesienie
w trzy ukosy poprzez zaporoże
w trzy ukosy ponad obłokami
w trzy ukosy poprzez modestę
i w na zawsze niedokończony
ruch świętego w łuku przemienienia
że się ręką w powietrzu wykłada
takie ziarno na tajemnicy
AKSJOMAT ZBIORU POTĘGOWEGO
ziemia odstaje od nas
twierdzą żywi jest to dowód
na brak ścisłości między
rosnącą a martwą koszulą
wspólne mija się przyleganiem
kalka logiczna
AKSJOMAT ZBIORU PUSTEGO
zebrany ojciec z pola
to garstka z mojego
przedplonu trzeba bardzo
wcześnie zaniewiedzieć o tym
by po ostrzu sierpa
ciągnąć jasną rzęsę poranku