Odwrócone światło/obchodzenie chleba

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Tymoteusz Karpowicz
Tytuł Odwrócone światło
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wyd. 1972
Druk Wrocławska Drukarnia Kartograficzna
Miejsce wyd. Wrocław
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron








kopia artystyczna

WIDZĘ GO JAK WCIĄŻ SIEJE
teraz już jest jasno
gęste gołębie niosą z ziemi
ducha świętego na płomieniu
w zaporoże trójcy pod obłokiem
suchy klarnet prowadzi przez rzekę
wstępującą w góry aurorę modestę
wtedy wschodzi siewca i z krzyża swych ramion
zdejmuje ciało ziarna za lędźwie
na krwi swej się wysiewa w imię ojca

nie jest tak że w imieniu posiany
człowiek ma prawo do wielkich ust
w czasie kiełkowania jest prawdą
że ma jedną kroplę na dwa suche
przesunięcia po wargach upału
od suchego poranku do jego popiołu
drugą kroplę na wzrost zalegnięcia
żużlu czystości od środka
kiedy chce się już rosnąć po wierzchu
wszystkich den wniebowstąpienia
bez niskiego kręgu przebicia
humusowej z osierdzia opony
trzecia zwilża mu tylko wieczorem
narastające po brzegach zażęcie
a dopiero noc i to po ciemku
sama kiełek mu z ust odbiera

ale widzę go jak wciąż sieje
poprzez całą niewidomą jasność

poprzez ślepe oczy gołębi
poprzez ducha w ogień uniesienie
w trzy ukosy poprzez zaporoże
w trzy ukosy ponad obłokami
w trzy ukosy poprzez modestę
i w na zawsze niedokończony
ruch świętego w łuku przemienienia
że się ręką w powietrzu wykłada
takie ziarno na tajemnicy

oryginał

OBCHODZENIE CHLEBA




 

kalka logiczna

AKSJOMAT ZBIORU POTĘGOWEGO
ziemia odstaje od nas
twierdzą żywi jest to dowód
na brak ścisłości między
rosnącą a martwą koszulą
wspólne mija się przyleganiem




kalka logiczna

AKSJOMAT ZBIORU PUSTEGO
zebrany ojciec z pola
to garstka z mojego
przedplonu trzeba bardzo
wcześnie zaniewiedzieć o tym
by po ostrzu sierpa
ciągnąć jasną rzęsę poranku



kalka logiczna

AKSJOMAT WZORU ZEROWEGO
katująca przynależność
do obcego uśmiechu zniesławia
radość gdy ci co z nami
idą niekoniecznie nas
drugi raz niosą