Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna

WIDZĘ GO JAK WCIĄŻ SIEJE
teraz już jest jasno
gęste gołębie niosą z ziemi
ducha świętego na płomieniu
w zaporoże trójcy pod obłokiem
suchy klarnet prowadzi przez rzekę
wstępującą w góry aurorę modestę
wtedy wschodzi siewca i z krzyża swych ramion
zdejmuje ciało ziarna za lędźwie
na krwi swej się wysiewa w imię ojca

nie jest tak że w imieniu posiany
człowiek ma prawo do wielkich ust
w czasie kiełkowania jest prawdą
że ma jedną kroplę na dwa suche
przesunięcia po wargach upału
od suchego poranku do jego popiołu
drugą kroplę na wzrost zalegnięcia
żużlu czystości od środka
kiedy chce się już rosnąć po wierzchu
wszystkich den wniebowstąpienia
bez niskiego kręgu przebicia
humusowej z osierdzia opony
trzecia zwilża mu tylko wieczorem
narastające po brzegach zażęcie
a dopiero noc i to po ciemku
sama kiełek mu z ust odbiera

ale widzę go jak wciąż sieje
poprzez całą niewidomą jasność