Oda V. Pochwała miasta Gdańska. — Przypomina zwycięstwo Gdańszczan nad Teutonami i wychwala ich wierność ku Polsce
←Oda IV. Parodya z pieśni Jana Kochanowskiego, po zwycięstwie nad Turkami i porażce Kozaków przez Koniecpolskiego | Oda V. Pochwała miasta Gdańska. — Przypomina zwycięstwo Gdańszczan nad Teutonami i wychwala ich wierność ku Polsce Poezye ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego Księga czwarta Maciej Kazimierz Sarbiewski |
Oda VI. Do Kw. Delliusza, — nie przykładami narodu, lecz rozumem życie nasze kierować winniśmy→ |
Przekład: Ludwik Kondratowicz. |
Pochwała miasta Gdańska. —
Przypomina zwycięstwo Gdańszczan nad Teutonami
i wychyjala ich wierność ku Polsce.
Quae puppis, aut quis Pegasus... |
Czy na Pegazie, czy nawy zwrotnemi
Prześlę na morze wiersz ci poświęcony,
Gwiazdo pomorskiej cnych Prusaków ziemi,
Królowo północnej strony?
Stojąc nad brzegiem wiślanym wspaniale,
Szczęśliwy gród twój panuje i kwitnie,
Miasto i ziemia w czystych wód krysztale
Odźwierciedlona dobitnie.
Na całym tutaj polarnym przestworze
Krzepki twój cugiel narzucony śmiało,
Szeroka ziemia i szerokie morze
Twoje zakony poznało.
Pieśń ma twych skarbów liczyć się nie waży.
Twych baszt, jak wieniec na Bałtyku czoło,
Twych trzysta żaglów, co w porcie na straży
Wieją banderą wesołą.
Nie będę śpiewał, iż twój rudel bodzie
Nurt albioński daleki i stary,
Lub że na całym Wschodzie i Zachodzie
Znane są twoje towary;
Że szczyt twych wieżyc wynosić się może
Aż pod obłoki, aż gdzie chmura mgława;
Że świetne gmachy i kościoły Boże,
Że kunszt ci blasku dodawa.
Wspomnę, jak zdradne Plawena fortele
Przezorna rada poznaje i zniszcza.
Pieśń Amfiona nie żądała śmiele
Odnowić mury ze zgliszcza.
Bo ręka ludzka pobuduje domy,
I ręka ludzka rozwali, zabierze.
Aleksandryjskie runęły budowy,
Rzym starożytny — w ruderze.
Krzepka natura wciąż ze sztuką walczy,
Dziełom rywalki ciągle kopie groby;
My lud szalony, my naród zuchwalczy,
Czcimy jej kruche wyroby.
Wszędy są gruzy i miast, i narodów:
Troja — Myceny — gdzie mury? gdzie władza?
Tylko się Wiara po mogiłach grodów
Krokiem spokojnym przechadza.
Gdzie niemasz wiary, tam śmierć i sromota,
Tam na nic służą okopy i wieże.
Nie grube mury, nie miedziane wrota,
Lecz prawość duszy nas strzeże.
Nie wał wysoki, nie fosa topieli,
Nie grom siarczysty armatniej czeluści;
Lecz wiara w sercach u obywateli
Wrogów do miasta nie wpuści.
I gród ów zacny na cnocie się wspiera,
Wstrzymując najście Teutonów krwawe;
Ni go skusiło złoto Krucygera,
Ni podarunki nieprawe.
Bo stara prawość i szlachetność droga
Swoim łańcuchem okoliła wały;
Od niej i dary, i pociski wroga
Wstecz mu na głowę leciały.
I wódz-przekupień zasmucił się jawnie:
— Hańba mi! — rzecze — hańba na mą głowę!
Bo Europa dowie się niebawnie,
Żem zhańbił prawo Marsowe!
Skaziłem zdradą rycerza nazwanie,
Chciałem był kupczyć... sromota, sromota!
Bez hańby swojej wytrwali Gdańszczanie
Próbę żelaza i złota.
A jam się skalał, i z mojemi nawy
Muszę umykać z pod miasta wypchnięty;
Muszą, jak zbiegi, drżące od obawy,
Iść Plawenowe okręty.
Gród, cztery razy całą siłą party,
Twardo wytrzymał oblężeńczy nawał;
Rzuciłem złoto — Gdańszczanin zażarty
Złoto żelazem oddawał.
Cóż sprzymierzonym Sykambrom wyliczę?
Czem uraduję teutońskie rzesze?
Jakie wojenne łupy i zdobycze
W naszych świątyniach zawieszę?
Na cóż ma ziemia dowiedzieć się nasza,
Że po tej klęsce ja, rozbitek, żyję?
Raczej śmierć moją niechaj świat rozgłasza,
Dopóki hańby nie zmyję.
Jeśli mi dola i tego zaprzeczy,
I nie da klęski powetować świetnie,
To śmierć okropna niech już w samej rzeczy
Dni moje starga i przetnie.