Przejdź do zawartości

O panslawizmie zachodnim/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Boromeusz Hoffman
Tytuł O panslawizmie zachodnim
Podtytuł Studium historyczne
Wydawca komis księgarni B. Behra
Data wyd. 1868
Druk czcionkami Ludwika Merzbacha
Miejsce wyd. Poznań i Berlin
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
I.

Panslawizmem nazywamy dziś ideę jednoczenia plemion rasy słowiańskiéj. Idea jednoczenia spokrewnionych plemion zdaje się wchodzić do uprawnionych zadań dzisiejszego wieku. Popierana przez ludy, uznawana przez rządy, zaczyna służyć za normę zaokrąglania państw, za podstawę nowego prawa publicznego i w czasach, w których żyjemy, znajduje już praktyczne zastósowanie w dwóch spółeczeństwach europejskich: włoskiém i niemieckiém. Wartoby zapytać, dla czego panslawizm, acz także oparty na idei jednoczenia, nie doznaje w Europie równéj poszany moralnéj jak inne jednoczenia idee; dla czego miasto spółczucia wzbudza tylko obawy i wstręty? Zastanówmy się trochę a znajdziemy odpowiedź. Jednoczenie spokrewnionych plemion może mieć dwojaki charakter. Raz bywa aspiracyą rasy, drugi raz aspiracyą narodowości. Między aspiracyami rasy a aspiracyami narodowości zachodzi wielka różnica. Pierwsze nie wypływają z godziwéj potrzeby narodów, kieruje niemi chęć panowania i żądza podbojów, nie mogą być inaczéj przeprowadzone jak drogą przemocy i gwałtu. Dragie leżą w interesie narodów; są najlepszą rękojmią wewnętrznego ich dobrobytu i zawnętrznego bezpieczeństwa; znajdują uprawnienie w dobrowolném zezwoleniu stron. Każda z ras europejskich rozdzielała się pierwotnie, w czasach przedhistorycznych, na rozmaite gałęzie, szukające sobie wygodniejszych siedzib w rozmaitych stronach. Każda gałęź, usadowiwszy się w jedném miejscu, zaczynała życie odrębne od życia swoich sióstr, bo zależące od różnicy ziemi, jéj położenia i klimatu; kształciła odrębnie swoje narzecze; stósowała swe obyczaje i zakony do nowych warunków bytu, słowem, zamieniała się w odrębną narodowość, uważając ją za najdroższy swój klejnot i więcéj sobie ceniąc tradycye spólnéj narodowości niż tradycye spólnego szczepu. Podobne odrębności, wyrobione historycznie, zyskały dziś sankcyą czasu; Europa uważa je za prawowite i nienaruszalne. Na ich zachowaniu zasadza pokój powszechny i szczęście narodów, a jeśli pochwala ideę jednoczenia, to nie w łonie rozłączonéj rasy ale w łonie rozłączonéj narodowości. Każdą walkę narodowości z narodowością uważałaby ona za równą dla ludzkości klęskę, jak walkę rasy z rasą. Gdyby na przykład Niemcy na zasadzie spólnéj rasy chciały pochłonąć Anglią, Skandynawią lub Hollandyą, a Francya Italią lub Hiszpanią, poczytałaby ten zamysł za dziką aspiracyą podbojów, za zamach, oburzający cywilizacyą wieku.
Europa nie zna ni pangermanizmu ni panromanizmu, dla tego téż znać nie chce i panslawizmu, zwłaszcza panslawizmu, popieranego przez takie państwo jak Rosya. Słowiańszczyzna, owa najliczniejsza ze wszystkich ras indo-europejskich, zamieszkująca od czasów niepamiętnych połowę Środkowéj i niemal całą północno-wschodnią Europę, znaną już była w starożytności jako szczep najspokojniejszy, najmniéj uciążliwy sąsiadem. Wszyscy badacze dziejowi, czy starożytni czy nowożytni, przyznają mu charakter łagodny, zamiłowanie w rólnictwie i innych zatrudnieniach pokojowych, przywiązanie do ziemi, na któréj osiadał, wstręt do awanturniczych przesiedleń, a ztąd do wojen i podbojów, choć przytém niepospolitą męzkość w odpieraniu obcych napaści. Jeśli w epoce powszechnéj wędrówki narodów rozszerzył się głębiej na zachód, to tylko w miejsca słabo zaludnione, albo całkiém opuszczane przez rasy, mniéj spokojne, wojownicze, gnane żądzą łupów ku granicom upadającego państwa rzymskiego. Dla tego téż żył długo w gminowładztwie, podzielony na niezliczone gromady, pokolenia, żupy, nie mające żadnego politycznego między sobą związku. Ów patryarchalny organizm ubezpieczał im ich wolność wewnętrzną, ale okazał się z czasem niedostateczny do zapewnienia im spokojności zewnętrznéj. Nie wszystkim Słowianom dało się to uczuć w jednym stopniu. Zależało to od ich jeograficznego połeżenia. Słowianie zachodni, bliżsi ogniska oświaty i ludów stósunkowo ucywilizowańszych, wcześniéj wpadali na tropy organizmów państwowych i na sposoby skupiania sił własnych w obronie swéj niepodległości. Trudniejsze było położenie Słowian wschodnich, nietylko więcéj oddalonych od ognisk oświaty ale i graniczących z najdzikszém barbarzyństwem. Od północy siedzieli im na karku Normanowie i Czudowie czyli Finnowie, od wschodu i południa wędrowne i rozbójnicze hordy bądź uralskiego bądź tureckiego szczepu, jako to: Awarowie, Bółgarowie, Ugry czyli Węgrzy, Turcy, Połowcy, Peczeńcy i t. d. Niepokojeni od wieków podobném sąsiedztwem, zmuszani częstokroć do opłacania danin lub wpuszczania najezdniczych osad do własnéj swéj ziemi, padli na myśl poddania się jedynowładztwu i przyzwali w pomoc szczep wojowniczy germańsko-normandsko-skandynawski Waregów czyli Rusów. Działo się to w drugiéj połowie IX. wieku. Około roku 859 ery Chr. przybył Ruryk z Rusami, uorganizował rząd jedynowładny, poskromił najazdy azyatyckich barbarzyńców, a połączywszy w jedno ciało przyległe pokolenia słowiańskie, położył kamień węgielny państwu, które dziś nazywamy Rosją. Waregowie czyli Rusy wsiąknęli z czasem w naród, który opanowali, ale ich przybycie nadało Słowiańszczyznie wschodniéj pewne własności, odróżniające ją od innych Słowian. Ze Słowiańszczyzną wschodnią zrobiło się niemal toż samo, co ze szczepem romańskim i celtyckim na Zachodzie. Co tam zdziałał zwycięski żywiół gotsko-germański, to tu zdziałał żywiół czudzkonormandsko-uralski. Jak tam z Bretanii, Galii, Iberyi utworzyły się: Anglia, Francya, Hiszpania, tak tu ze Słowiańszczyzny utworzyła się Rosya. Przedewszystkiém Słowiańszczyzna wschodnia zmieniła swą nazwę plemienną. W miejsce dawnych rozdrobnionych imion przybrała ogólne miano Rusyi czyli Rosyi. Następnie skaził się obczyzną jéj język narodowy;[1] przeistoczyła się jeograficzna nomenklatura miast, siedzib, prowincyi; powchodziły w życie niektóre prawa i zakony, starodawnym obyczajom słowiańskim zupełnie przeciwne.[2] Zmiany te nie zatarły wprawdzie znamion etnograficznych ludności miejscowéj; Waregowie nie byli dość liczni, żeby mogli przekształcić ją na swój obraz, ale zawsze Rosya przestała być czystą Słowiańszczyzną. Co ją najwięcéj odróżniało od innych Słowian, to natura nowo zaprowadzonéj władzy i jéj zewnętrzne posłannictwo. Książęta skandynawsko-normandzcy wnieśli do swéj przybranéj ojczyzny wyobrażenia, jakich ani Słowiańszczyzna ani Europa nigdy nie znała. Ugruntowali jedynowładztwo dziedziczne, samodziercze, nieuległe niczyjéj kontroli i poczytujące sobie za główne zadanie: nieograniczone rozszerzenie granic państwa kosztem sąsiadów czy równo- czy obcoplemiennych. Zaprowadzone późniéj chrześciaństwo nieścieśniło bynajmniéj ich dowolnéj władzy. Rosya przyjęła obrządek grecki nie rzymski. Kościół grecki, pozbawiony niepodległéj głowy, nigdy nie wywierał nad mocarzami świata téj zbawiennéj i moralnéj kontroli, która w czasach barbarzyństwa i ciemnoty była jedyną tarczą wolności zachodnich ludów Europy. Późniejsze ujarzmienie Rosyi przez Mongołów, trwające przez dwa wieki, zaszczepiając w nią idee azyatyckie, usposobiło ją jeszcze bardziéj do uchylania czoła przed wszechmocnością wielkich książąt. Iwan III. Groźny zniósł wprawdzie jarzmo Mongołów, ale utrzymał w narodzie ich dogmata polityczne i wytępił w jego łonie ogniem i mieczem ostatnie szczątki wolności słowiańskich. On to ukończył ten krwawy proces, który się toczył na jego ziemi między pierwotną narodowością słowiańską a przybraną rosyjską, on przejął od Mongołów tytuł cara, od Bizantyńców orła dwu-głownego w herbie i pod temi dwoma godłami ogłosił się panem dziedzicznym nietylko wszech Rosyi ale i całego niemal widomego świata.[3] On to przydał do osoby ruskich monarchów piętno półbóstwa, piętno ziemskich namiestników Stwórcy i wykonawców Jego woli. Przed tém piętnem zniknąć musiało wszelkie wyobrażenie wolności indywidualnéj człowieka, wszelka myśl kontroli czynów caratu, a natomiast zaszczepiać się: cierpliwość, rezygnacya, ślepe posłuszeństwo jego rozkazom, oraz patryotyzm, zasadzony na samych ujemnych skłonnościach natury ludzkiéj, jako to: fanatyzmie religijnym i nienawiści a przynajmniéj wstręcie do wszystkich ludów, inaczéj uorganizowanych aniżeli święta Rosya. Pod takiém to bałwochwalstwem władzy rozwijała się cywilizacya Rosyi do dziś dnia. Oczywista, że duch téj cywilizacyi musiał być duchowi cywilizacyi europejskiéj dyametralnie przeciwny. Rosya przyswajała sobie i przyswaja wszystkie zdobycze cywilizacyi zachodniéj w dziedzinie sztuk, nauk, umiejętności i wynalazków; zaprowadza techniczne reformy w administracyi; podnosi nawet swobodę ludu, wyjmując go z pod dawnéj zwierzchności panów; wyższe warstwy jéj spółeczeństwa świecą powierzchnią ogładą i uniwersalném wykształceniem; ale dla tego carat, acz pod inną formą, jest u niéj téjże saméj natury, jak był za Ruryka lub Iwana Groźnego. Dzisiejsi carowie Rosyi osobiście dalecy są od dzikości swoich poprzedników, nie będą już jak Iwan Groźny zaszywać ludzi w skóry zwierzęce i palić żywcem na stósach, ani ścinać im głowy własnemi rękoma jak Piotr Wielki, ale pomimo tego są jak dawniéj panami życia, wolności i własności swoich poddanych. Mogą wedle upodobania kasować sądowe wyroki, zmniejszać lub pewiększać wyrzeczone kary, przysądzać lub odbierać majątki, ubożyć kontrybucyami całe prowincye, wyrzucać ze społeczeństwa kogobądź i wysyłać go w odludne stepy, tolerować lub prześladować wyznania religijne, karcić lub pochwalać odszczepieństwa, rozporządzać własnością kościelną, ukazami świeckiemi ograniczać obrządki. Oni sami piszą prawa, sami wydają wojny i zawierają sojusze, sami oznaczają stopę siły zbrojnéj, sami nakładają podatki, sami rozrządzają dochodami państwa, sami zaciągają długi, sami narzucają narodowi papierową monetę, sami oznaczają jéj ilość, sami sprawują nad nią kontrolę, słowem pod formami europejskiemi sprawują władzę tejże saméj, jeśli nie większéj rozciągłości, jak królowie japońscy, perscy lub ottomańscy. Kraj ich jest jedynym w Europie zakątkiem, gdzie panuje jeszcze literalnie zasada: rex viva lex. Co zaś tę władzę czyni niebezpieczną dla świata, to ta okoliczność, iż kiedy Europa wygnała już z swych kodeksów doktrynę osobistéj nieomylności monarchów, lud rosyjski przywiązuje dotąd do caratu ideę mongolską, dotąd pada na kolana przed jego obliczem, dotąd upatruje w nim organ Opatrzności, dotąd nie widzi, nie przypuszcza, nie pragnie innéj dla siebie gwarancyi jak w jego wspaniałości, mądrości i łasce. Najucywilizowańsi jego ludzie stanu, najzawołańsi pisarze głoszą sofizmat: że godność człowieka zależy na posłuszeństwie jednéj osobie, że narody powinny przyjmować jarzmo despotyzmu „z rezygnacyą godną ludzi wolnych.“[4] Z takim ludem można zajść bardzo daleko. Można go wyzyskiwać w interesie fałszu i prawdy, miłosierdzia i okrucieństwa, cywilizacyi i barbarzyństwa. Scisła sprawiedliwość nie pozwala zaprzeczać ludowi rosyjskiemu prawa do pojęć politycznych, pod których cieniem, słusznie lub niesłusznie, czuje się być szczęśliwym, ale nie może przyznawać mu prawa do narzucania tych pojęć ludom stokroć dojrzalszym i do ich propagowania siłą podbojów. Tymczasem carat, co od tysiąca lat nie odmienił swojéj natury, nie odmienił także i swego pierwotnego posłannictwa. Jak dawniéj tak i teraz stoi na podbojach. Podboje te od czasów Piotra Wielkiego przybrały nawet znamię misyi narodowej, Opatrznościowéj, przypominającéj historyą tych państw które niegdyś mieniły się przeznaczonemi do panowania nad światem. Rosya po każdym podboju zwykła zaręczać, że ów podbój będzie ostatnim, że rozszerzenia granic nie potrzebuje, a przecież codzień rośnie i od stu lat zbliżyła się już o mil 180 do środka Europy. Zda się, że każdy podbój rodzi potrzebę nowego. Podbojami Rosyi nie kieruje bynajmniéj idea słowiańska, idea łączenia ludów jednéj rasy w jedno ognisko. Najlepszym tego dowodem obojętność, z jaką niektóre narodowości własnéj rasy albo sama wytępia albo do ich wytępiania innym rasom rękę podaje. Jeżeli dziś wywiesza sztandar panslawizmu, to tylko jako zręczny przeciw Europie odwet za postawioną zasadę narodowości. Chce usprawiedliwić rzecz pozorném brzmieniem wyrazu. Jéj polityka zaborcza nie ma granic ani w rasie, ani w narodowości, ani w przestrzeni. Tam się tylko zatrzymuje, gdzie jéj nie dopisze szczęście oręża, lub gdzie ją do chwilowego umiarkowania zniewala ostrożność. Carat w rozszerzaniu granic swego państwa nie przestaje na odjęciu niepodległości ludom podbitym; w zaborach mianowicie europejskich godzi przedewszystkiém na wytępienie ducha cywilizacyi zachodniéj czy to w oświacie, czy w religii, czy w stósunkach spółecznych, a dzisiejsza martyrologia Polski pokazuje, że w téj mierze nie przebiera w środkach. Europa patrzy na te wszystkie aspiracye caratu i oto są przyczyny, dla których krom przyznawania praw narodowościom nie zna i znać nie chce panslawizmu. Pansławizm Rosyi nie jest panslawizmem ale panrusynizmem.
Jeżli zredukujemy pansławizm do idei narodowości, do idei godziwéj jednoczenia plemion tegoż samego języka, tychże samych obyczajów, tegoż samego ducha, to obaczymy, że takowego panslawizmu wzięły niegdyś inicyatywę nie Rosya ale inne odnogi Słowiańszczyzny, Panslawizm ten tém się odróżnił od panslawizmu Rosyi, że, zamknięty w sprawiedliwych granicach, był natury obronnéj nie zaczepnéj, że nietylko nie groził cywilizacyi zachodniéj, ale zapowiadał stać się z czasem najsilniejszą jéj podporą. Żeby się o tém przekonać, trzeba zajrzeć w dzieje głęboko i bardzo głęboko.
Słowiańszczyzna czysta, pierwotna, obcemi żywiołami niezmącona, podjęła już była ideę jednoczenia od samego początku swéj doby historycznéj. Przeprowadzała ją mniéj więcéj pomyślnie to w tych to w owych swéj narodowości ogniskach przez blisko sześć wieków. W XV. dopiero stuleciu zbieg rozmaitych okoliczności wewnętrznych i zewnętrznych zmusił ją do porzucenia myśli unii i o jéj usiłowaniach unifikacyjnych dzieje zamilkły.
Czyż to nie fenomen Opatrznościowy, że dziś myśl ta zmartwychwstaje na nowo? Są w życiu narodów konieczności rodowite, których żadne przedawnienie, żadna siła nie przygasi. Jak ów wieczny ogień, który tli we wnętrznościach ziemi i, upatrzywszy sobie jak najmniejszą szczelinę, wydobywa się ponad powierzchnią, tak i Słowiańszczyzna, dotąd nie zrusyfikowana, upatrzywszy szczelinę w obecnych politycznych wypadkach, przebija skorupę czasu i przypomina światu, że powinien się z nią rachować. Nie jestże na dobie odświeżyć pamięć jéj dawniejszych w téj mierze usiłowań, przebiedz historycznie, o ile starczą źródła, koléj walk, jakie staczała, zawodów, jakich doznawała? Nie śmiemy twierdzić, aby podobna praca przyniosła jaki praktyczny i bezpośredni pożytek, ale podjęliśmy ją w przekonaniu, że nie będzie zupełnie niewdzięczną i jéj owocem jest niniejsze pismo. Życzymy tylko sobie, aby nam nikt nie przypisywał myśli tendencyjnéj, myśli insynuowania z przeszłości tych lub owych kształtów przyszłego ukonstytuowania Słowiańszczyzny; nasza praca ma charakter czystohistoryczny. Wielkie przemiany polityczne nie powtarzają się nigdy wedle jednych i tychże samych form. Czas niszczy, czas tworzy. Przeszłość jest zawsze nauką, ale nie zawsze wzorem. Kto jednak chce zgadywać, co będzie, dobrze, że sobie przypomni, co było.






  1. Już Konstanty Porfirogeneta, żyjący w X. wieku po Chr., upatrywał różnicę między językiem ruskim a słowiańskim. Nowogrodzianie mieli już w wieku XI. język pomięszany nietylko z ruskim ale i z czudzkim i łotyskim. Szafarzyka Starożytności słowiańskie. Poznań 1844. II. 90. 137.
  2. Szafarzyk. II. 90.
  3. Do tytułów własnych przydał następujący: „et magnarum regionum orientem, meridiem, septentrionem et occidentem versus dominus legitimus, successor et haeres“ Gwagnin: De crudeli M. D. Moschorum tyrannide, II. 239. Dzisiejsi carowie Rosyi opuszczają ten tytuł jako zbyt rażący, ale zatrzymują zawsze miano cesarzów wszech Rusi, acz są Rusie, należące do innych państw.
  4. Słowa Karamzina w historyi Rosyi, w rozdziale, tyczącym się ujarzmienia rzeczypospolitéj pskowskiéj. — Owéj sprzeczności między intelligencyą a duchem inaczéj wytłómaczyć nie można, jak przyjmując zdanie fizyologów: iż obcy typ wmięszany do rasy zaszczepia zarazem i odpowiedni temu typowi charakter. Nie myślimy bynajmniéj rzucać tu satyrycznych postrzeżeń na Rosyan, ale sami przyznać muszą, że największa ich część zdradza w rysach swéj twarzy złagodzony typ mongolski: nos cokolwiek gruby i zadarty, jabłko policzkowe cokolwiek wyniosłe, oczy cokolwiek z ukosa, wszystko znamiona, odróżniające ich od reszty Słowian, mianowicie: Polaków, Czechów, Morawian i t. p. Czyż to nie tajemnica owego ducha, co zaprzecza indywidualnéj godności i niepodległości człowieka? Ów fenomen związku duszy z ciałem nie jest wyjątkowy. Postrzegamy go i w innych rasach. W rasie na przykład południowo-ameryańskiéj od czasu jéj zmięszania się z hiszpańską obok fizycznego typu przebija się duch gorącéj religijności i namiętnéj wolności, dwa najwydatniejsze znamiona narodowego charakteru Hiszpanów.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Boromeusz Hoffman.