O doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Marii Panny (wyd. 1947)/Część piąta

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Maria Grignion de Montfort, Aleksander Żychliński
Tytuł O doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Marii Panny
Wydawca Księgarnia św. Wojciecha
Data wyd. 1947
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Helena Brownsfordowa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


CZĘŚĆ PIĄTA
Pobudki, mające nas zachęcić do doskonałego nabożeństwa do Najśw. Marii Panny.

ROZDZIAŁ I
Nabożeństwo to oddaje nas całkowicie służbie Bożej.

Oto pierwsza pobudka, wskazująca, jak doskonałą jest rzeczą ofiarować samego siebie Chrystusowi przez ręce Marii.
Jeśli nie można wyobrazić sobie na ziemi wznioślejszego obowiązku nad służbę Bożą, jeśli najmniejszy sługa Boży jest bogatszy, możniejszy i szlachetniejszy, niż wszyscy królowie i cesarze ziemi, o ile nie są sługami Bożymi, jakże wielkie są bogactwa, jak wielka jest potęga i godność wiernego i doskonałego sługi Bożego, który służbie swej poświęca się całkowicie i bez granic! Takim sługę Bożym jest ten, kto z miłości stał się wiernym niewolnikiem Jezusa i Marii, kto oddał się całkowicie na służbę tego Króla królów przez ręce Matki Jego Najśw., kto dla siebie nic nie zatrzymał. Wszystko złoto ziemi, wszelka piękność niebios nie dorównuję wartości takiego sługi.
Inne kongregacje, stowarzyszenia i bractwa, ustanowione ku czci Pana naszego i Najśw. Matki Jego, które tyle czynię dobrego w chrześcijaństwie, nie wymagają od swych członków oddania wszystkiego bez zastrzeżeń. Przepisują tylko pewne praktyki i uczynki, przez które członkowie zadośćczynią swym zobowiązaniom: natomiast we wszystkim innym pozostawiają im wolną rękę. Tymczasem to nabożeństwo wymaga, byśmy wszystkie myśli, słowa, czyny, cierpienia i całe życie ofiarowali bez zastrzeżeń Jezusowi i Marii tak, byśmy każdej chwili — czy czuwamy lub śpimy, czy jemy lub pijemy, czy spełniamy czyny największe czy najdrobniejsze — mogli szczerze powiedzieć, że wszystko, co czynimy, nawet gdy o tym nie myślimy, jest mocą poświęcenia się własnością Jezusa i Marii, dopóki tego aktu oddania się wyraźnie nie odwołamy. Jakaż to pociecha!
Nadto nie ma, jak już zaznaczyliśmy, lepszego środka, by się w łatwy sposób wyzbyć tego przywiązania do samego siebie, które wkrada się niepostrzeżenie nawet do najlepszych czynów. Tej wielkiej łaski udziela dobry Jezus w nagrodę za ten czyn heroiczny i bezinteresowny, jaki spełniamy ofiarując Mu przez ręce Najśw. Marii Panny wszystką wartość dobrych naszych uczynków. Jeśli Jezus stokrotnie[1] wynagradza już na tym świecie tych, co dla jego miłości opuszczają dobra zewnętrzne, doczesne i przemijające, jakaż będzie owa stokrotna nagroda, której udzieli tym, co składają w ofierze nawet swe dobra wewnętrzne i duchowe. Jezus, nasz wielki Przyjaciel, oddał się nam zupełnie, z duszą i ciałem, z cnotami, łaskami i zasługami: „Zdobył mnie całego", mówi św. Bernard, „oddając się mnie cały". Nie jestże to wymogiem sprawiedliwości i wdzięczności, byśmy Mu dali wszystko, co dać możemy? On pierwszy był hojny wobec nas: idźmy za Nim, a doznamy w życiu, w godzinę śmierci i w wieczności jeszcze większej szczodrobliwości Jego.

ROZDZIAŁ II
Nabożeństwo to każe naśladować przykład Pana Jezusa.

Druga pobudka wskazuje na to, że jest rzeczą przez się słuszną, a dla chrześcijanina nader zbawienną, ofiarować się całkowicie Najśw. Marii Pannie wedle wyłożonej praktyki, aby tym doskonalej należeć do Pana Jezusa.
Dobry Pan Jezus raczył zamknąć się w łonie Najśw. Panny jako jeniec i niewolnik z miłości i być Jej poddanym i posłusznym przez lat trzydzieści. Otóż tu, powtarzam, gubi się rozum ludzki, kiedy rozważa o postępowaniu wcielonej Mądrości, która, choć mogła, nie chciała oddać się ludziom wprost, lecz przez Najśw. Dziewicę. Nie chciał On przyjść na świat w wieku dojrzałym bez zależności od kogokolwiek, lecz jako biedne małe dzieciątko, zależne od starań i opieki Matki Najśw. Mądrość nieskończona, trawiona niejako nieograniczonym pragnieniem uwielbienia Boga Ojca i zbawienia ludzi, nie znalazła skuteczniejszego, odpowiedniejszego środka nad poddanie się we wszystkim Najśw. Dziewicy, nie tylko przez pierwsze osiem, dziesięć lub piętnaście lat życia, jak inne dzieci, lecz przez lat trzydzieści. Słowo Wcielone oddało Bogu, Swemu Ojcu, więcej chwały, kiedy było poddane Najśw. Dziewicy i od Niej zależne, niżby było oddało, używając tych lat trzydzieści na czynienie cudów, na głoszenie słona Bożego po całej ziemi, na nawracanie wszystkich ludzi; inaczej bowiem byłoby to czyniło. Jak bardzo wielbi Boga, kto za przykładem Jezusa poddaje się Marii! Mając tedy przed oczyma tak widoczny i znany powszechnie przykład, czy rzeczywiście będziemy tak nierozumni, by myśleć, że znajdziemy doskonalszy i łatwiejszy sposób czczenia i uwielbiania Boga nad ten, by a przykładem Jezusa poddać się Marii?
Na dowód, że mamy żyć w zależności od Najśw. Marii Panny, warto sobie przypomnieć, co powiedziałem, mówiąc o przykładzie jaki nam dają Bóg Ojciec, Syn i Duch Św., kiedy chodzi o zależność od Matki Najśw.
Bóg Ojciec tylko przez Nią dał i daje Syna Swego, tylko przez Nią tworzy sobie dzieci i udziela łask. Słowo tylko przez Nią przyjęło ludzką naturę dla ludzkości całej; tylko przez Nią w połączeniu z Duchem Św. odtwarza się Ono codziennie i kształtuje, i udziela swych cnót i zasług.
Duch Św. tylko przez Nią ukształtował Jezusa Chrystusa, tylko przez Nią tworzy członki Jego ciała mistycznego i rozdziela Swe dary i łaski. Czy po tylu i tak dobitnych przykładach Trójcy Przenajśw. moglibyśmy bez szczególniejszego zaślepienia obywać się bez Marii, nie poświęcać się Jej i od Niej nie zależeć, kiedy idziemy do Boga i chcemy się Jemu poświęcić?
Bóg, mówi św. Bernard, widząc, że niegodni jesteśmy otrzymywać łaski bezpośrednio z jego rąk, udziela ich Marii, byśmy przez Nią mieli wszystko, co On nam dać zechce. Znajduje też chwałę swoją w tym, że otrzymuje przez ręce Marii wdzięczność, cześć i miłość, jaką Mu winniśmy za otrzymane dobrodziejstwa. Słuszną zatem jest rzeczą, byśmy to postępowanie Boże naśladowali, „aby, jak powiada św. Bernard, łaska wróciła do swego Sprawcy przez ten sam kanał, przez który do nas spłynęła"[2]. To zaś czynimy przez wyłożone nabożeństwo. Ofiarujemy i poświęcamy wszystko, czym jesteśmy i co posiadamy, Najśw. Dziewicy, by Pan Nasz Jezus Chrystus doznawał za Jej pośrednictwem chwały i wdzięczności, która Mu się należy. Uznajemy się za niegodnych i niezdolnych zbliżyć się wprost do nieskończonego Jego Majestatu i dlatego uciekamy się do orędownictwa Najśw. Dziewicy.
Nabożeństwo to jest nadto aktem wielkiej pokory, którą Bóg kocha ponad inne cnoty. Dusza, która się wynosi, poniża Boga, dusza zaś, która się upokarza, wywyższa Boga. „Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje Swą łaskę“[3]. Jeżeli się uniżasz, uważając się za niegodnego, by stanąć przed Nim i zbliżyć się do Niego, wtedy On zstępuje i sam uniża się, by przystąpić do ciebie i wywyższyć cię mimo twej woli. Przeciwnie dzieje się, kiedy człowiek w swej zuchwałości bez pośrednictwa zbliża się do Boga; wtedy Bóg się oddala i nie można Go osiągnąć. Jak bardzo Bóg kocha pokorę serca! A do tej właśnie pokory zaprawia nas praktyka wspomnianego nabożeństwa. Uczy nas ono, że nikt nie powinien zbliżać się wprost do Pana naszego, jakkolwiek jest On łagodny i miłosierny, lecz powinien posługiwać się orędownictwem Najśw. Dziewicy zawsze i wszędzie: czy chce stanąć przed Panem, czy mówić do Niego, czy zbliżyć się do Niego, czy Mu cośkolwiek ofiarować, czy połączyć się z Nim i ofiarować się Jemu.

ROZDZIAŁ III

Nabożeństwo to uprasza nam pomoc Najśw. Marii Panny.

1. Maria oddaje się swemu niewolnikowi z miłości.

Trzecia pobudka. — Najśw. Maria Panna jest Matką dobroci i miłosierdzia i nie pozwala, by Ją ktoś prześcignął w miłości i szczodrobliwości. Skoro widzi, że człowiek oddaje się Jej całkowicie, by Ją czcić i Jej służyć i że wyzbywa się tego, co ma najdroższego, by Ją tym przyozdobić, to i Ona również oddaje się całkowicie i w sposób niewysłowiony temu, który Jej oddaje wszystko.
Zanurza go w morzu swych łask, przyozdabia go swymi zasługami, wspiera go Swą potęgą, oświeca go swym światłem, otacza Swą miłością, udziela mu Swych cnót: pokory, wiary, czystości itd.; staje się Jego ręczycielką, Jego wszystkim u Jezusa. Słowem, ponieważ osoba taka należy zupełnie do Marii, to i Maria należy całkowicie do niej tak, że o doskonałym takim słudze i dziecku Marii powiedzieć można, co św. Jan Ewangelista mówi o sobie, że obrał sobie Najśw. Dziewicę jako wszelakie swe dobro[4].
Wszystko to rodzi w duszy wiernego sługi wielką nieufność we własne siły, wtręt i odrazę do samego siebie, a z drugiej strony wielką ufność do Najśw. Dziewicy i nieograniczone oddanie się Swej dobrej Pani. Nie opiera się on już jak przedtem na własnych postanowieniach, zamiarach, zasługach, cnotach i dobrych uczynkach, gdyż uczyniwszy z nich raz na zawsze całkowitą ofiarę Jezusowi Chrystusowi przez swą dobrą Matkę, posiada tylko jeden skarb, w którym się wszystkie jego dobra mieszczą, a które już nie są jego własnością; tym skarbem jest Maria.
I dlatego zbliża się on do Pana bez służalczej obawy i bez lęku i błaga Go z wielką ufnością, Umie wżyć się w myśli i uczucia pobożnego i uczonego zakonnika Ruperta, który czyniąc aluzję do zwycięstwa Jakuba nad aniołem[5] odzywa się do Najśw. Dziewicy w te piękne słowa: „O Mario! Pani moja, Matko Niepokalana Boga i Człowieka, Jezusa Chrystusa, pragnę uzbrojony nie w moje, ale w Twoje zasługi, walczyć z tym Mężem, t. zn. ze Słowem Bożym“.
Jakże potężny i silny jest u Jezusa i Chrystusa, kto uzbrojony jest w zasługi i orędownictwo godnej Matki Boga, która, jak mówi św. Augustyn, miłością pokonała Wszechmocnego.

2. Maria oczyszcza nasze dobre uczynki, uszlachetnia je i sprawia, że Chrystus je przyjmuje.

Ponieważ przez to nabożeństwo składamy Panu w ofierze przez ręce Najśw. Matki wszystkie nasze dobre uczynki, dobra ta Pani oczyszcza je, uszlachetnia i sprawia, że Jej Syn je przyjmuje.
1) Maria oczyszcza nasze dobre uczynki ze wszelkiej zmazy miłości własnej i z niedostrzegalnego przywiązania do stworzeń, które nieznacznie wkrada się do najlepszych uczynków. Z chwilą kiedy uczynki nasze znajdują się w Jej przeczystych i życiodajnych rękach, które nigdy nie skalały się i nigdy bezczynne nie były, które wszystko, czego się dotkną, oczyszczają, stają się one czyste, bo Maria usuwa z daru, który Jej składamy, wszystko, co zepsute i niedoskonałe.
2) Maria uszlachetnia dobre uczynki, ozdabiając je Swymi zasługami i cnotami. Wyobraźmy sobie wieśniaka, który chcąc zdobyć sobie przyjaźń i przychylność króla, idzie do królowej i ofiaruje jej jabłko, stanowiące cały jego dobytek, z prośbą, by je ofiarowała królowi. Królowa przyjmuje ten ubogi i nikły dar wieśniaka, a położywszy go na wielką szczerozłotą tacę ofiaruje go w jego imieniu królowi. Wówczas jabłko, samo w sobie żadnej nie przedstawiające wartości, byłoby przez wzgląd na złoty półmisek, a przede wszystkim na osobę, która je wręcza, podarkiem godnym królewskiego majestatu.
3) Maria przedstawia dobre uczynki Jezusowi Chrystusowi, gdyż z tego, co Jej ktoś ofiaruje, dla Siebie nic nie zatrzymuje; wszystko oddaje wiernie Jezusowi. Kto Jej daje, daje Jezusowi; kiedy Ją sławi i chwali, Ona wielbi i sławi Jezusa. I jak wówczas, kiedy Ją św. Elżbieta wysławiała, tak i teraz, ilekroć Ją chwalimy i uwielbiamy, Ona śpiewa: „Magnificat anima meu Dominum“[6].
4) Maria sprawia, że Jezus przyjmuje dobre uczynki, jakkolwiek one dla Świętego świętych“ i „Króla królów“ mały i biedny przedstawiają dar. Jeżeli ofiarujemy coś Jezusowi bezpośrednio, opierając się na własnych siłach i zdolnościach, natenczas Jezus bada nasz dar i nieraz go odrzuca dla zmazy, pochodzącej z miłości własnej, jak ongiś odrzucił ofiary żydów przepojone samowolą. Lecz kiedy ofiarujemy Mu cośkolwiek przez czyste i dziewicze ręce Jego ukochanej Matki, wtedy dotykamy (jeśli wolno tak powiedzieć) Jego słabej strony. Wtedy nie patrzy On tyle na sam dar, ile raczej na ukochaną Matkę, która go przedstawia. On nie bada, skąd dar pochodzi, lecz raczej kto go podaje. W ten sposób Maria, której prośby Syn nigdy nie odrzuca, lecz zawsze miłośnie przyjmuje, sprawia, że wszystko małe czy duże, cokolwiek Ona Majestatowi Syna Swego przedstawia, znajduje u Jego Majestatu przychylne przyjęcie. Wystarcza, że Maria przedstawi, by Jezus przyjął i zatwierdził. Oto złota rada, której św. Bernard udzielił uczniom swoim: „Gdy pragniesz złożyć Bogu jakąś ofiarę, a nie chcesz doznać zawodu pamiętaj, by dar twój składać przez miłe Bogu i godne ręce Marii[7].
Czy natura sama nie wskazuje podobnego postępowania istotom małym wobec wielkich? Dlaczegożby łaska nie miała nas pobudzać, byśmy tak samo postępowali wobec Boga, który nas nieskończenie przewyższa i przed którym mniejsi jesteśmy, niż pył najdrobniejszy? Wszak mamy Orędowniczkę tak możną, że prośba Jej nigdy nie bywa odrzucona; tak mądrą i roztropną, że zna wielką tajemnicę zdobywania serca Bożego; tak dobrą i litościwą, że nie odrzuca nikogo, choćby był niewiem jak nędzny i grzeszny.
Poniżej[8] wyjaśnię te prawdy przykładem wziętym z historii Jakuba i Rebeki.

ROZDZIAŁ IV
Nabożeństwo to jest doskonałym środkiem przysporzenia Bogu jak najwięcej chwały.

Czwarta pobudka: — Nabożeństwo to gorliwie praktykowane jest doskonałym środkiem, by wartość wszystkich naszych dobrych uczynków obracać na najwyższą, chwałę Bożą. Nikt prawie nie działa w tym szlachetnym celu, jakkolwiek wszyscy jesteśmy do tego zobowiązani. Jedni bowiem nie wiedzą po prostu, na czym polega najwyższa chwała Boża; inni zaś wcale jej nie pragną. Natomiast Najśw. Maria Panna, której oddajemy wartość i zasługę dobrych uczynków, wie doskonale, jak szukać najwyższej chwały Bożej. I dlatego wierny sługa dobrej tej Pani, który poświęcił się Jej całkowicie, może być pewien, że wartość wszystkich jego uczynków, myśli i słów, idzie na najwyższą chwałę Bożą, póki sam swej ofiary wyraźnie nie cofnie. Czy może być coś więcej pocieszającego dla duszy, która kocha Boga miłością czystą i bezinteresowną i która chwałę Boga i Jego sprawy więcej ceni niż własne interesy?

ROZDZIAŁ V
Nabożeństwo to prowadzi do zjednoczenia się z Panem naszym.

Piąta pobudka: — Nabożeństwo to jest łatwą, krótką, doskonałą i pewną drogą, wiodącą do zjednoczenia się z Panem naszym, co stanowi doskonałość chrześcijańską.

1. Nabożeństwo to jest drogą łatwą.

Jest ono drogą łatwą, którą Jezus Chrystus sam utorował, przychodząc do nas, i na której nie ma żadnej przeszkody, by dojść do Niego. Można wprawdzie i na innej drodze osiągnąć zjednoczenie się z Bogiem, ale wtedy nie obędzie się bez liczniejszych krzyżów, ciężkich umartwień i wiele większych zaporów, trudnych do przezwyciężenia. Dusza przechodzi wtedy przez ciemne noce, przez walki i cierpienia nadzwyczajne, przez urwiska, przez drogę ciernistą i straszne pustkowia. Natomiast droga Marii jest łagodniejsza i spokojniejsza.
Prawda, że i tu twarde trzeba staczać walki i wielkie przezwyciężać trudności, lecz dobra ta Matka i Pani zawsze jest przy Swoich wiernych sługach, by ich oświecać w ciemnościach, pouczać w wątpliwościach, umacniać w obawach, podtrzymywać, w walkach i trudnościach, tak że ta dziewicza droga do Jezusa Chrystusa jest w porównaniu do dróg innych naprawdę drogą róż i miodu. Byli święci, choć nieliczni, jak np. śś. Efrem, Jan Damasceński, Bernard, Bernardyn, Bonawentura, Franciszek Salezy, którzy poszli tą, łagodną drogą do Jezusa Chrystusa, bo Duch Św., wierny Oblubieniec Marii, wskazał im drogę tę przez szczególniejszą łaskę. Natomiast inni święci, i to w przeważnej większości mieli wprawdzie nabożeństwo do Najśw. Marii Panny, wszelako nie weszli wcale lub trochę, tylko na tę wzniosłą drogę, i dlatego przechodzili przez doświadczenia twardsze i niebezpieczniejsze.
Skądże pochodzi, zapyta niejeden z wiernych czcicieli Marii, że wierni słudzy tej dobrej Matki tyle mają sposobności do cierpienia i że cierpią więcej niż ci, którzy nie są Jej tak oddani? Jedni mają bezustannie przeciwności, ladzie ich prześladują, oczerniają i nie mogą ich znieść[9]; inni znowu chodzą w ciemnościach wewnętrznych i po pustkowiach, gdzie nie ma najmniejszej kropli rosy niebieskiej. Jeżeli to nabożeństwo do Najśw. Dziewicy ma ułatwić drogę do Jezusa Chrystusa, skąd pochodzi, że ci właśnie najwięcej są wzgardzeni, którzy je praktykują?
Na to odpowiadam: Prawdą jest, że najwierniejsi słudzy Najśw. Dziewicy, jako najwięksi Jej ulubieńcy, otrzymują od Niej największe łaski i dobrodziejstwa, jakimi są krzyże. Twierdzę jednak, że słudzy Marii krzyże te znoszą z większą łatwością, z większą zasługą i z większą chwałą (w przyszłości). To, co by innych wstrzymało tysiąc razy i przywiodło do upadku, to ich nie tylko nie wstrzymuje, ale nawet przyśpiesza ich postęp w dobrem, ponieważ dobra Matka, pełna łaski i namaszczenia Ducha Św., zaprawia wszystkie ich krzyże słodyczą matczynej łagodności i namaszczeniem czystej miłości tak, że słudzy Marii przyjmują je z weselem, jakby orzechy w cukrze zaprawione, mimo że same w sobie są bardzo gorzkie. Zdaje mi się, że kto chce żyć cnotliwie i po Bożemu w Jezusie Chrystusie, kto chce cierpieć prześladowanie i nieść codzienny swój krzyż, nie potrafi dźwigać wielkich krzyżów, albo nie będzie ich nosił z weselem do końca, jeśli nie będzie się odznaczał żarliwym nabożeństwem do Najśw. Dziewicy, tej niebieskiej zaprawy krzyżów, podobnie jak nikt nie potrafi jeść zielonych orzechów bez wielkiego wstrętu, jeśli nie są zaprawione cukrem.

2. Nabożeństwo to jest drogą krótką.

Wyłożone nabożeństwo do Najśw. Dziewicy jest drogą krótką[10], wiodącą do Jezusa Chrystusa: raz dlatego, że nie można na niej pobłądzić, a potem dlatego, że, jak dopiero co powiedziałem, droga ta jest radośniejsza i łatwiejsza, odtąd idzie się na niej o wiele szybciej. Żyjąc w poddaństwie i w zależności od Marii, postąpimy w krótkim czasie więcej, aniżeli żyjąc przez całe lata w samowoli i opierając się na własnych siłach, gdyż napisano, że człowiek posłuszny i oddany Matce Bożej opiewać będzie zwycięstwa odniesione nad wszystkimi nieprzyjaciółmi[11]. Prawda, że nieprzyjaciele starać się będę przeszkadzać mu w postępie, zmusić go do odwrotu lub doprowadzić do upadku, ale opierając się na Marii, z Jej pomocą i pod Jej kierunkiem, nie upadnie, nie cofnie się, a nawet nie opóźni się, lecz będzie postępował krokiem olbrzyma ku Chrystusowi, tę samą drogę, którą, jak napisano, Jezus krokami olbrzyma przyszedł do nas w krótkim czasie[12].
Dlaczego to Jezus Chrystus żył tak krótko na ziemi i dlaczego te niewiele lat życia swego spędził prawie całe w posłuszeństwie wobec swej Matki? Otóż dlatego, że stawszy się w krótkim czasie doskonałym, przeżył czasów wiele[13], więcej niż Adam, którego winy przyszedł naprawić, chociaż Adam żył dłużej niż 900 lat. Jezus Chrystus żył długo, bo żył z posłuszeństwa wobec Ojca, w zupełnym poddaństwie wobec Matki Najśw. i w ścisłej łączności z Nią. Albowiem: 1) kto czci matkę swoją, podobny jest do człowieka, gromadzącego skarby, mówi Duch Św., tzn., kto czci Marię, swą Matkę, przez to, że się Jej poddaje i jest Jej we wszystkim posłuszny, stanie się w krótkim czasie bardzo bogaty, ponieważ gromadzi codziennie skarby[14].
2) Ponieważ wedle trafnej interpretacji słów Ducha Św.: „Starość moja dozna wielkiego miłosierdzia w żywocie matki“[15], młodzieńcy staja się w łonie Marii starcami pod względem oświecenia, świętości, doświadczenia i mądrości, i dochodzą w niewielu latach do pełni wieku Jezusa Chrystusa; w łonie, powiadam, które objęło i poczęło człowieka doskonałego[16] i które zdolne było posiąść Tego, którego cały świat ogarnąć nic zdołał[17].

3. Nabożeństwo to jest drogą doskonałą.

Wyłożone nabożeństwo do Najśw. Dziewicy jest drogą doskonałą, by dojść do Jezusa Chrystusa i połączyć się z Nim, ponieważ Najśw. Maria Panna jest istotą najdoskonalszą i najświętszą ze wszystkich stworzeń i ponieważ Jezus Chrystus, przychodząc do nas w doskonały sposób, nie obrał Sobie innej drogi w Swej wielkiej i przedziwnej podróży. Najwyższy i niepojęty, niedostępny, ten który jest, chciał przyjść do nas małych robaczków ziemskich, którzy niczym jesteśmy. Jakże się to stało?
Najwyższy zstąpił do nas w sposób doskonały i boski przez pokorną Marię, nie tracąc przez to nic ze Swej boskości i świętości: toteż nie inaczej jak przez Marię powinni maluczcy wznosić się do Najwyższego w sposób doskonały i boski, nie obawiając się niczego.
Niepojęty dozwolił, by Go mała Maria objęła i całkowicie ogarnęła, nie tracąc przy tym nic ze Swej niezmienności, zatem i my mamy pozwolić, by nas ta niepozorna Dziewica całkowicie objęła i bez wszelkich zastrzeżeń prowadziła.
Niedostępny zbliżył się do nas przez Marię i przez Nią połączył się najściślej, a nawet osobowo z naszym człowieczeństwem, nie tracąc przez to nic z blasku Swego Majestatu; toteż i my powinniśmy zbliżać się do Boga przez Marię i zjednoczyć się najściślej z Jego Majestatem, nie obawiając się odrzucenia.
„Ten, który jest“, chciał przyjść do tego, co nie jest, i sprawić, by to, co nie jest, stało się Bogiem, lub stało się „Tym, który jest“. I dokonał tego w doskonały sposób przez to, że oddał się i poddał całkowicie Najśw. Pannie Marii, nie przestając w czasie być „Tym, który jest“ odwieczny. Podobnie i my, choć jesteśmy niczym, możemy przez Marię stać się podobnymi do Boga przez łaskę i chwałę, bez obawy pobłądzenia, przez to mianowicie, że Jej się oddamy tak doskonale i całkowicie, iżbyśmy sami w sobie niczym byli, a Niej wszystkim.
Gdyby mi kto nową utorował drogę, którą by dojść można do Jezusa Chrystusa, i gdyby droga ta wyłożona była wszystkimi zasługami błogosławionych, ozdobiona wszystkimi ich cnotami heroicznymi, oświecona światłem anielskim i upiększona pięknością aniołów, i gdyby wszyscy aniołowie i święci znajdowali się na niej, by prowadzić, bronić i podtrzymywać tych, co nią iść pragną, zaprawdę powiem śmiało i powiem prawdę: ponad tę drogę, tak doskonałą, wybrałbym raczej drogę niepokalaną Marii: „Czyni niepokalaną drogę moją“[18], drogę bez skazy i plamy, bez grzechu pierworodnego i osobistego, bez cienia i ciemności. A kiedy miły mój Jezus zstąpi w Swej chwale po raz drugi na świat, by na nim panować, nie obierze innej drogi jak Marię Niepokalaną, przez która w sposób tak pewny i doskonały przyszedł po raz pierwszy. Różnica między Jego pierwszym a ostatnim przyjściem będzie ta, że pierwsze Jego przyjście było utajone i ukryte, gdy tymczasem drugie będzie chwalebne i jawne; wszelako oba sposoby przyjścia Chrystusa są doskonałe, bo oba dokonywają się przez Marię. Niestety! Nikt tajemnicy tej nie rozumie: „Niechaj tu zamilknie wszelki język!“

4. Nabożeństwo to jest drogą pewną.

Przedstawione nabożeństwo do Najśw. Marii Panny jest drogą pewną, by dojść do Jezusa Chrystusa, połączyć się z Nim i przez to osiągnąć doskonałość:
1) Ponieważ praktyka ta nie jest nowa; raczej jest ona tak dawna, że początek jej nie da się ściśle oznaczyć, jak tego dowodzi zmarły niedawno, a uważany za świętego Boudon[19] w książce poświęconej temu nabożeństwu. Pewną, natomiast jest rzeczą, że ślady wspomnianego nabożeństwa znajdujemy w Kościele już od przeszło 700 lat.
Św. Odilon, opat z Cluny[20], który żył około roku 1040, był, jak czytamy w jego życiorysie, jednym z pierwszych, co nabożeństwo to zaprowadzili we Francji.
Kardynał Piotr Damiani[21] opowiada, jak w roku 1016, błogosławiony Marinus, brat jego, ofiarował się w obecności swego kierownika w sposób bardzo budujący, Najśw. Dziewicy w charakterze niewolnika. Założył na sobie sznur około szyi, ubiczował się, a jako zewnętrzny znak swego oddania się i poświęcenia Najśw. Dziewicy, złożył na ołtarzu sumę pieniędzy. Przez całe życie tak był wierny temu nabożeństwu, że zasłużył sobie na to, by go ta Dobra Pani w chwili śmierci nawiedziła i pocieszała, obiecując mu raj w nagrodę za wierną służbę.
Cezary Bolland wymienia sławnego rycerza Waltera z Birbach, który około roku 1300 ofiarował się całkowicie Najśw. Dziewicy.
Praktyka ta miała już licznych zwolenników, kiedy w XVII wieku stała się publiczna.
O. Szymon de Rojas, z zakonu Trynitarzy, kaznodzieja króla Filipa III, rozpowszechnił to nabożeństwo w całej Hiszpanii i w Niemczech, i uzyskał za pośrednictwem Filipa III od Grzegorza XV wielkie odpusty dla tych, którzy oddaję się temu nabożeństwu.
O. de Los Rios z zakonu św. Augustyna podjął wraz z swym przyjacielem O. de Rojas wielkie starania około krzewienia tegoż nabożeństwa słowem i pismem w Hiszpanii i w Niemczech, i napisał wielkie dzieło pt. „Hierarchia Mariana“[22], w którym z równą miłością jak erudycją traktuje o starożytności, doskonałości i gruntowności tego nabożeństwa. Ojcowie Teatyni rozpowszechniali nabożeństwo to w ostatnim stuleciu we Włoszech, na Sycylii i w Sabaudii.
Dzięki Ojcu Stanisławowi Falacjuszowi T. J. zaznało ono olbrzymiego rozkrzewienia w Polsce[23].
Ojciec de Los Rios wymienia w przytoczonej książce nazwiska książąt, księżniczek oraz kardynałów rozmaitych królestw, którzy nabożeństwo to praktykowali.
Ojciec Korneliusz a Lapide[24], znany zarówno z pobożności jak i z głębokiej wiedzy, otrzymawszy od kilku biskupów i teologów polecenie, by poddał nabożeństwo to gruntownemu badaniu, wyraża się o nim z pochwałę godną jego pobożności; to samo uczyniło kilka innych wybitnych osobistości.
OO. Jezuici, znani ze swej gorliwości w służbie Najśw. Dziewicy, przedstawili w imieniu sodalisów kolońskich księciu Ferdynandowi Bawarskiemu, arcybiskupowi kolońskiemu, małą rozprawę o tym nabożeństwie[25]. Arcybiskup pozwolił ją drukować i zachęcił wszystkich proboszczów i zakonników swej diecezji, by wedle sił doskonałe to nabożeństwo rozszerzali.
Kardynał Berulle, którego pamięć błogosławiona jest w całej Francji, należał do najgorliwszych krzewicieli tego nabożeństwo we Francji, mimo bezustannych oszczerstw i prześladowań, jakie znosić musiał ze strony krytyków i wolnomyślnych. Oskarżali go o nowinki i przesądy; ogłosili przeciwko niemu oszczercze pismo i posługiwali się (a raczej szatan użył ich do tego) niezliczonymi podstępami, by mu przeszkadzać w rozszerzaniu nabożeństwa tego we Francji. Lecz ten wielki i święty mąż znosił ich oszczerstwa z niezłomną cierpliwością, a na zarzuty, zawarte w ich paszkwilu, odpowiedział krótką rozprawą, w której wywody ich obala, wykazując, że nabożeństwo to jest oparte na przykładzie Chrystusa, na naszych wobec Niego obowiązkach i na ślubach, które złożyliśmy przy chrzcie św.
Ostatnim zwłaszcza dowodem zamyka usta swym przeciwnikom, wykazując jasno, że ofiarowanie się Matce Najśw. i Chrystusowi przez Jej ręce nie jest niczym innym, jak doskonałym odnowieniem ślubów i obietnic chrztu św.
W książce Boudona wymienieni są papieże, którzy nabożeństwo to pochwalali, oraz teologowie, którzy je badali; tamże znajdujemy opisy prześladowań, jakie się przeciwko temu nabożeństwu zwracały, oraz chwalebnych zwycięstw wiernych sług Marii.
Jest więc rzeczą pewną, że nabożeństwo to nie jest nowe, a jeśli nie jest ogólnie przyjęte, to dlatego, że jest zbyt wzniosłe, by je kto bądź zrozumiał i praktykował.
2) Nabożeństwo to jest środkiem pewnym, by dojść do Chrystusa. Właściwością bowiem Najśw. Panny jest prowadzić nas drogą pewną do Chrystusa, podobnie jak właściwością Jezusa jest prowadzić nas bezpiecznie do Ojca Przedwiecznego. Niechaj dusze dążące do doskonałości, nie sądzę, błędnie, że Maria mogłaby się stać dla nich przeszkodą w połączeniu się z Bogiem. Bo czyż podobna, by Ta, która znalazła łaskę przed Bogiem dla całego świata i dla każdej poszczególnej duszy, była dla kogokolwiek przeszkodę, gdy chodzi o uzyskanie owej wielkiej łaski, jaką jest połączenie się z Bogiem? Czyż byłoby rzeczą możliwą, by Ta, która była pełna łaski i przebogata w dary Boże, i która była tak zjednoczona z Bogiem i przebóstwiona, że Bóg raczył się w Niej wcielić, miała stać na przeszkodzie tam, gdzie chodzi o zupełne zjednoczenie się z Bogiem?
Prawda, że inne, choćby święte stworzenia, mogłyby niekiedy opóźnić połączenie się z Bogiem, ale nie Maria, jak powiedziałem i powtarzać będę bezustannie. Jednym z powodów, dlaczego tak mało dusz dochodzi do pełności wieku Chrystusa to ten, że Maria, która była i jest zawsze Matkę Syna i Oblubienicę Ducha Św., nie jest dostatecznie ukształtowana w ich sercach. Kto chce mieć owoc dojrzały i o pięknym kształcie, winien mieć drzewo, które je rodzi; kto chce mieć owoc życia, Jezusa Chrystusa, winien mieć drzewo życia, którym jest Maria. Kto chce doznać w sobie działania Duchu Św., winien być zjednoczony z Jego Oblubienicę wierną i nierozłączną, z Najśw. Marię, która go czyni urodzajnym i płodnym, jakośmy to wyżej zaznaczyli.
Bądźcie przekonani, że im więcej w waszych modlitwach, rozmyślaniach, czynach i cierpieniach wpatrywać się będziecie w Marię, choćby w sposób nie całkiem jasny i wyraźny, ale przynajmniej wejrzeniem ogólnym i niejako instynktownym, tym doskonalej odnajdywać będziecie Tego, który zawsze jest z Marię, Chrystusa wielkiego, potężnego, działającego i niepojętego, który jest w Marii więcej niż w niebie lub w jakimkolwiek stworzeniu wszechświata. Oczywista więc, że Boża Matka, cała pogrążona w Bogu, nie może przenigdy dla człowieka dążącego do doskonałości być przeszkodę na drodze do połączenia się z Bogiem; nie było dotąd i nigdy nie będzie stworzenia, które by nam skuteczniejszą było pomocą w osiągnięciu tego wielkiego celu. Ona bowiem udziela potrzebnych ku temu łask, jak słusznie zauważył św. German z Konstantynopola, który powiada, że nikt nie bywa napełniony myślę o Bogu, jeno przez Marię[26]; a z drugiej strony chroni od złudzeń i oszustw złego ducha.
Gdzie Maria jest, tam nie ma złego ducha; toteż jednym z najniezawodniejszych dowodów, że kogoś dobry duch prowadzi, jest, że ma wielkie nabożeństwo do Marii i że o Niej często myśli i mówi. Takie jest zdanie św. Germana z Konstantynopola[27], który, uczy, że podobnie jak oddychanie jest pewnym dowodem, że człowiek nie umarł, tak częsta myśl o Marii i wzywanie Jej pełne miłości jest niezawodnym znakiem, że dusza nie umarła przez grzech.
Kościół i Duch Św., który nim kieruje, wyraźnie mówią, że Maria sama pokonała wszelkie herezje[28]. Toteż nie zdarzyło się nigdy, jakkolwiek umysły krytyczne sprzeciwiają się podobnemu twierdzeniu, by wierny sługa Marii popadł w herezję, albo w jakiś błąd formalny[29]. Być może, że uzna kłamstwo za prawdę, lub ducha złego za dobrego, ale w każdym razie nie zbłądzi tak łatwo jak kto inny, a co najważniejsza rychlej czy później rozezna błąd materialny, w jaki popadł; z chwilą zaś gdy go spostrzeże, nie będzie w żadnym razie obstawał uporczywie przy swym zdaniu, lecz porzuci to, w co wierzył poprzednio.
Kto więc pragnie bez obawy złudzeń, czepiających się osób bogobojnych, postępować na drodze doskonałości i znaleźć z całą pewnością i w sposób doskonały Chrystusa, ten niech się wielkodusznie[30] poświęci nabożeństwu do Najśw. Dziewicy, nabożeństwu, którego dotąd może wcale nie znał. Niech wstąpi na tę nieznaną mu a tak doskonałą drogę, którą mu wskazuję[31]. Jest to droga, utorowana przez Jezusa Chrystusa, wcieloną Mądrość. Nie może więc zabłądzić się, kto nią postępuje.
Nabożeństwo to jest drogą łatwą ze względu na pełnię łask i namaszczenie Ducha Św., które tam panuje. Nie męczy się, ani cofa, kto nią postępuje. Jest to droga krótka, bo w krótkim czasie prowadzi do Jezusa Chrystusa; jest doskonała, bo nie ma na niej błota, ani pyłu, ani najmniejszej skazy grzechu; jest wreszcie drogą pewną, prowadzącą nas do Jezusa Chrystusa i do życia wiecznego w sposób prosty i bezpieczny bez zboczeń ni w prawo, ni w lewo. Wejdźmy więc na tę drogę i postępujmy nią dniem i nocą aż do „pełności wieku Chrystusowego“[32]

ROZDZIAŁ VI
Nabożeństwo to daje wielką wolność wewnętrzną.

Szósta pobudka. — Nabożeństwo to daje tym, którzy je wiernie praktykują, wielką swobodę wewnętrzną, wolność dzieci Bożych. Ponieważ przez to nabożeństwo czynimy się niewolnikami Jezusa Chrystusa, ofiarując się Mu całkowicie, dobry nasz Mistrz w nagrodę za tę niewolę z miłości, w którą się oddajemy: 1) uwalnia nas od wszelkich skrupułów i niewolniczych obaw, co duszę zacieśniają, krępują i plączą; 2) rozszerza serca przez świętą ufność w Bogu, którego każe uważać za ojca; 3) wzbudza w nas czułą miłość dziecięcą.
Nie zatrzymuję się dłużej nad dowodzeniem tej prawdy, poprzestając na przytoczeniu zdarzenia, jakie czytałem w historii życia matki Agnieszki od Jezusa, zakonnicy Jakobinki[33] z Langeac, która umarła tamże w opinii świętości w roku 1634. Kiedy mając zaledwie lat siedem, cierpiała strasznie na duchu, usłyszała głos, który jej powiedział, że jeśli chce być oswobodzona ze wszystkich swych dolegliwości i bezpieczna przed wszystkimi swymi nieprzyjaciółmi, ma uczynić się jak najprędzej niewolnicą Jezusa i Jego Matki Najśw. Skoro powróciła do domu, wnet oddała się całkowicie Jezusowi i Jego Matce Najśw. w całkowitą niewolę, lubo że poprzednio nie wiedziała, na czym nabożeństwo to polega; a znalazłszy łańcuszek żelazny, przepasała się nim i nosiła go do śmierci. Wnet wszystkie jej dolegliwości duchowe i skrupuły ustały, i odzyskała wielki spokój i radość serca. To ją spowodowało, by o tym nabożeństwie pouczyć kilka innych osób, które z jego pomocą wielkie zrobiły postępy. Do nich należał Olier, założyciel seminarium św. Sułpicjusza, oraz kilku księży tegoż instytutu. Razu pewnego ukazała się jej Najśw. Panna i włożyła jej łańcuszek złoty na szyję, by w ten sposób wyrazić swą radość z tego, że uczyniła się niewolnicą Jej Syna i Jej; a św. Cecylia, towarzysząca Najśw. Dziewicy, rzekła do niej: „Szczęśliwi są wierni niewolnicy Królowej nieba, gdyż będą zażywali prawdziwej wolności“. Mario, tobie służyć to wolność!

ROZDZIAŁ VII
Nabożeństwo to daje bliźnim wielkie korzyści.

Siódma pobudka. — Co nas jeszcze zachęcać powinno do praktykowania wyłożonego nabożeństwa, to wielkie korzyści, jakie stąd bliźni nasi odnoszą. Przez nabożeństwo to bowiem ćwiczymy się nader skutecznie w miłości bliźniego, oddając przez ręce Marii bliźnim naszym to, co mamy najdroższego, co stanowi wartość wynagradzającą i wstawienniczą wszystkich naszych dobrych uczynków, nie wyłączając najlżejszego nawet przebłysku dobrej myśli lub najdrobniejszego cierpienia. Godzimy się na to, że wszystkie zadośćuczynienia, które już zdobyliśmy i które zdobywać będziemy aż do śmierci, poświęcone będą według woli Najśw. Dziewicy bądź to nawróceniu grzeszników, bądź też wybawieniu dusz z czyśćca.
Czy to nie jest doskonała miłość bliźniego? Czy tak nie powinien postępować prawdziwy uczeń Chrystusowy, którego poznaje się po miłości bliźniego?[34] Czyż to nie jest doskonały środek nawracania grzeszników — bez obawy narażania się na niebezpieczeństwo próżności — i wybawienia dusz z czyśćca, nie czyniąc prawie nic więcej ponad to, co każdy w swym zawadzie czynić powinien?
By zrozumieć wartość tej pobudki, trzeba sobie zdać sprawę z tego, jak wielkim dobrem jest nawrócenie grzesznika lub wyswobodzenie duszy z czyśćca. Jest to dobrem nieskończonym, większym niż stworzenie nieba i ziemi[35], gdyż przez to dajemy duszy samego Boga. Gdybyśmy za pomocą tej praktyki w życiu całym uwolnili choćby jedną duszę z czyśćca, lub nawrócili choćby jednego grzesznika, czy to nie wystarcza, by każdego rzeczywiście miłosiernego człowieka zachęcić do praktykowania tego nabożeństwa?
Wszakże trzeba i to mieć na względzie, że dobre nasze uczynki, przez to, że przechodzą przez ręce Marii, nabierają tym większej czystości, i co za tym idzie, tym większej wartości zadośćczyniącej i wstawienniczej. I dlatego są one skuteczniejsze, kiedy chodzi o pocieszenie dusz w czyśćcu lub o nawrócenie grzeszników, niż gdyby nie przechodziły przez dziewicze i szczodre ręce Marii. To trochę, co przez Najśw. Dziewicę dajemy dobrowolnie i z bezinteresownej miłości, staje się w rzeczywistości środkiem bardzo skutecznym, by uśmierzyć gniew Boga i wzbudzić Jego miłosierdzie. Może wyjawi się na drugim świecie, że osoby bardzo wierne tej praktyce, uwolniły w ten sposób niejedną, duszę z czyśćca, nawróciły niejednego grzesznika, choć spełniały tylko najprostsze obowiązki swego stanu. Jaka stąd radość na sądzie Bożym! Jaka chwała w wieczności!

ROZDZIAŁ VIII
Nabożeństwo to jest cudownym środkiem wytrwałości.

Ósma pobudka. — Wreszcie zachęca nas do tego nabożeństwa nader skutecznie ta okoliczność, że stanowi ono cudowny środek wytrwania w cnocie i wierności. Skądże bowiem pochodzi, że wielka część nawróceń grzeszników bywa niestała? Skąd pochodzi, że tak często grzesznik nawrócony popada na nowo w grzech? Skądże pochodzi, że większa część sprawiedliwych zamiast postępować w cnocie i wzrastać w łasce, traci częstokroć tę odrobinę cnót i łask, jaką posiada? Nieszczęście to pochodzi, jak wykazałem poprzednio, że człowiek, który przecież jest tak bardzo zepsuty, słaby i niestały, przecenia siebie samego, opiera się na własnych siłach i sądzi, że sam zdoła zachować skarb łask, cnót i zasług.
Przez nabożeństwo to człowiek powierza wszystko, co posiada, Pannie wiernej; obiera Ją za strażniczkę wszelkich dóbr natury i łaski, powierza się Jej wierności, opiera się na Jej potędze, buduje na Jej miłosierdziu i łaskawości, by ona zachowała i pomnażała jego cnoty i zasługi mimo zakus szatana, świata i ciała, którzy silą się na to, by mu je wydrzeć. Mówi on do Niej, jak dobre dziecko do matki, jak wierny sługa do swej pani: „Depositum custodi“[36]. Dobra Matko i Pani, uznaję, że dotąd więcej otrzymałem łask od Pana Boga za Twoją przyczyną, niż na to zasługiwałem, a smutne doświadczenia, jakie zrobiłem, uczą mnie, że skarb łaski noszę w bardzo kruchym naczyniu i że jestem zbyt słaby i nędzny, by go sam zachować. „Młody jestem, i wzgardzony“[37]. Dlatego błagam Cię, weź w zastaw wszystko, co posiadam, i zachowaj przez Twą wierność i potęgę. Jeśli ty opiekować się mną będziesz, nic nie stracę; jeśli Ty mnie podtrzymywać będziesz, nie upadnę, jeśli Ty mnie osłaniać będziesz, uchronię się przed nieprzyjaciółmi.
Słuchajmy, co mówi św. Bernard, aby nas do tego nabożeństwa zachęcić: „Jeśli Ona cię wspiera, nie upadniesz; jeśli cię osłania, nie będziesz się lękał; jeśli cię poprowadzi, nie zmęczysz się, jeśli Ona ci łaskawa, dotrzesz do portu zbawienia[38].
Św. Bonawentura mówi to samo w sposób dobitniejszy: „Najświętsza Dziewica nie tylko sama utrzymuje się w pełni świętości, lecz zachowuje świętych w pełni ich życia wewnętrznego, by snadź nie zmniejszała się ich świętość; Ona zapobiega, by nie rozpraszały się ich cnoty, by nie obniżały się ich zasługi, by łaski ich nie ginęły, by im szatani nie szkodzili; Ona sprawia, że kiedy grzeszą, Pan ich zaraz nie karze“[39]. Najśw. Maria Panna jest Dziewicą wierną, która przez swą wierność naprawia szkody, spowodowane przez wiarołomstwo niewiernej Ewy i wyprasza wszystkim, którzy się do Niej przywiążą wierność Bogu i wytrwałość. Dlatego porównywa Ją pewien święty z silną kotwicą, która broni człowieka przed rozbiciem na wzburzonym morzu doczesnego życia, w którym tyle dusz ginie dla braku tego silnego oparcia: „Przywiązujemy, powiada on, dusze nadzieją do Ciebie jako do silnej kotwicy“[40]. Wszak to do Niej najbardziej przywiązali się święci, co się zbawili, i do Niej przywiązywali drugich, by wytrwali w cnocie. Szczęśliwi więc, po tysiąc razy szczęśliwi chrześcijanie, którzy teraz przywiązują się do niej, jako do silnej kotwicy i wiernie przy Niej wytrwają; nie zgubią ich burze tego świata i nie zniszczą ich niebieskich zdobyczy. Szczęśliwi, którzy chronią się pod Jej skrzydła, jakoby do arki Noego! Wody potopu grzechu, w których tylu zginęło, nie zaszkodzą im, albowiem ci, mówi Maria słówkami Księgi Mądrości[41], którzy ze Mną nad swym zbawieniem pracują, nie upadną. Szczęśliwe, niewierne dzieci nieszczęśliwej Ewy, co przywiązują się do Matki i Dziewicy wiernej, która zawsze jest wierna i nie zawodzi nigdy[42], i która kocha zawsze tych, co Ją kochają[43]; i to nie tylko miłością uczuciową, lecz miłością prawdziwą i czynną. Chroni Ona swych czcicieli wielką obfitością łask by nie cofali się w cnocie, nie upadli w drodze i nie utracili łaski Jej Syna. Dobra ta Matka przyjmuje zawsze z czystą miłością wszystko, co Jej oddajemy na przechowanie, a przyjąwszy, prawnie zobowiązana jest do przechowania nam tego, cośmy Jej powierzyli, podobnie jak osoba, której bym oddał tysiąc złotych na przechowanie, byłaby zobowiązana do przechowania mi ich; a gdyby przez jej niedbalstwo moje tysiąc złotych zginęło, natenczas byłaby za nie prawnie odpowiedzialna. Wszakże wierna Maria nigdy przez zaniedbanie nie straci tego, cośmy Jej powierzyli; prędzej przeminęłoby niebo i ziemia, niżby Maria stała się niedbałą lub niewierną wobec tych, co Jej zaufali.
Biedne wy dzieci Marii, jak wielką jest wasza słabość i wasza niestałość, jak bardzo skażona jest wasza natura. Przyznaję, że pochodzicie z tego samego zepsutego szczepu, co reszta dzieci Adama i Ewy; ale nie zniechęcajcie się; miejcie raczej otuchę i cieszcie się! Oto tajemnica, którą wam powierzam, której prawie nikt spośród chrześcijan nie nie zna, nawet najpobożniejsi.
Nie pozostawiajcie waszego złota i srebra w kufrach, rozbitych już i okradzionych przez złego ducha; wszak są one za małe, za słabe i za stare, by mogły chować tak wielki i kosztowny skarb. Nie lejcie zdrojów czystej i jasnej wody do waszych naczyń zepsutych i skażonych grzechem. Bo choć tam już nie ma grzechu, pozostała jednak przykra woń, która by zepsuła wodę. Nie wlewajcie waszych wybornych win do starych beczek, które napełnione były lichym winem, bo zepsułoby się i łatwo mogłoby się rozlać.
Chociaż mnie dobrze rozumiecie, wy dusze wybrane do chwały wiecznej, chcę jednak mówić do was jeszcze otwarciej. Nie powierzajcie złota waszej miłości, srebra waszej czystości, zdrojów łask niebieskich, ani wina waszych zasług i cnót dziurawemu worowi, starej i połamanej skrzyni, naczyniu zepsutemu i skażonemu, jakim jesteście; inaczej złupią was złodzieje, tzn. szatani, którzy na to dniem i nocą, czyhają; inaczej najczystsze dary Boże popsujecie złą wonią miłości własnej, zbytniej ufności w siebie i samowoli.
Złóżcie w sercu Marii wszystkie wasze skarby, łaski i cnoty. Wszak jest ono naczyniem duchownym, naczyniem czcigodnym, naczyniem osobliwym nabożeństwa. Odkąd Bóg sam we własnej Osobie ze wszystkimi swymi doskonałościami zamknął się w tym naczyniu, jest ono całkiem uduchownione i stało się mieszkaniem duchownym dusz najbardziej uduchownionych i chwalebnym tronem największych książąt wieczności; stało się naczyniem osobliwym nabożeństwa i przybytkiem dusz celujących w łagodności, łaskach i cnotach. Wreszcie stało ono bogate, jak dom złoty, silne jak wieża Dawidowa, czyste jak wieża z kości słoniowej.
Jakżeż szczęśliwy jest człowiek, który wszystko oddał Marii, który się Marii ze wszystkim i we wszystkim powierza! Już należy on całkowicie do Marii, a Maria do niego. Śmiało może on mówić z Dawidem: „Dobrze mi z tym“[44]; Maria stworzona jest dla mnie; lub z umiłowanym uczniem: „Wziąłem Ją Sobie za całe me dobro“[45], lub z Jezusem Chrystusem: „Wszystko moje twoim jest, a twoje jest moim“[46].
Gdyby jakiś umysł krytykujący sądził, że przesadzam lub kierują się wybujałą pobożnością, to mu powiem, że niestety mnie nie rozumie, i to dlatego że jest człowiekiem zmysłowym, co nie pojmuje rzeczy duchowym, lub dlatego że należy do świata, który nie jest zdolny przyjąć Ducha Św., lub wreszcie dlatego, że jest człowiekiem pysznym i krytykującym, który potępia wszystko i gardzi wszystkim, czego nie rozumie. Natomiast ci, co nie są ze krwi, ani z pożądliwości ciała, ani z woli męża[47], ale zrodzeni są z Boga i z Marii rozumieją, co mówię i znajdą w tym upodobanie. Dla nich właśnie to piszę.
Jednym jednak i drugim powtarzam, że Boska Maria nie pozwoli się nigdy prześcignąć w miłości i szczodrobliwości, ponieważ jest najszlachetniejsza i najhojniejsza ze wszystkich stworzeń, a za drobnostkę, którą Jej ofiarujemy, daje obficie z tego, co otrzymała od Boga. A zatem, jeśli dusza jaka oddaje się Jej beż zastrzeżeń, jeśli w Niej pokłada całą ufność swoją bez zarozumiałości i zuchwalstwa, pracuje ze swej strony nad zdobyciem cnót a opanowaniem namiętności, to i Ona oddaje się takiej duszy całkowicie.
Niechże więc wierni słudzy Najśw. Marii Panny powtarzają śmiało ze św. Janom Damasceńskim: „Pokładając ufność w Tobie. Matko Boża. będę zbawiony: pod Twym orędownictwem nic będę się niczego obawiał, z Twoja pomocą będę zwalczał i zwyciężał mych nieprzyjaciół, gdyż nabożeństwo do Ciebie jest bronią zbawienia, jaką Bóg daje tym, których chce zbawić“[48].





  1. Mar. 10, 29—30.
  2. De Aquaeductu, n. 18.
  3. Jak. 4, 6.
  4. Jan 19, 27.
  5. Ks. Rozdz. 32,24.
  6. Łuk. 1, 46.
  7. Św. Bernard, de Aquaed. n. 18.
  8. Patrz 6. część.
  9. Por. św. Bonawentura, Psalter. maius B. V., ps. 118.
  10. Św. Bernard, Laudes gloriosae Virg.
  11. Przypow. 21, 28.
  12. Ps. 18, 5 n.
  13. Mądr. 4, 13.
  14. Ekklezjastyk 3, 5.
  15. Ps. 91, 10.
  16. Jerem. 31, 22.
  17. Grauduał mszy o Matce Boskiej.
  18. Ps. 17, 33.
  19. Henryk Maria Boudon († 1702), archidiakon z Evreux, napisał dzieło pt.: Le saint esclavage de I'admirable Mére de Dieu.
  20. Żył od roku 962—1049.
  21. Leon XII wyniósł go do godności Doktora Kościoła.
  22. Dzieło to wyszło w Antwerpii roku 1641.
  23. Król Władysław IV, którego Imię zapisane jest w księdze sodalicyjnej w Lowanium, polecił OO. Jezuitom rozszerzanie nabożeństwa tego w swym królestwie.
  24. Umarł 1637 roku.
  25. Tytuł tej rozprawki był: Mancipium Virginis, Kolonia 1634.
  26. Św. German, Sermo 2 in Dormit.
  27. Orat. in Encaenia venerandae aedis B. V.
  28. Officium B. M. V.
  29. Formalnie błądzi, kto z wiedzą i świadomością zaprzecza jakiemuś artykułowi wiary; materialnie błądzi, kto bezwiednie i w dobrej wierze błąd za prawdą uznaje.
  30. 2 Mak. 1, 3.
  31. 1 Kor. 12, 31.
  32. Efez. 4, 13.
  33. Do czasu rewolucji zakonnice reguły św. Dominika nazywano Jakobinkami od kościoła św. Jakuba w Paryżu, w którego bliskości zakon ten był się osiedlił.
  34. Jan 13, 35.
  35. Św. Augustyn, Tract. 72, in Joan. n. 3.
  36. 1 Tym. 6, 20.
  37. Ps. 118, 141.
  38. Homilia 2 super Missus est n. 17.
  39. Speculum B. M. V. lect. VII, § 6.
  40. Św. Jan Damasceński, Sermo I in Dormit. B. M. V.
  41. Ekklezjastyk 24, 30.
  42. Aplikacja słów św. Pawła (2 Tym. 2, 13) do Marii Panny.
  43. Przypow. 8, 17.
  44. Ps. 118, 56.
  45. Jan 19, 27.
  46. Jan 17, 10.
  47. Jan 1, 13.
  48. Serm. de Annuntiat.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ludwik Maria Grignion de Montfort i tłumacza: Helena Brownsfordowa.