Nowe prądy/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Bolesław Prus
Tytuł Nowe prądy
Pochodzenie Pisma Bolesława Prusa. Tom XXIV
Nowele, opowiadania, fragmenty. Tom III
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1935
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
I.
W JAKI SPOSÓB NA PANA ANASTAZEGO WPŁYWAŁY
ARTYKUŁY WSTĘPNE.

Pan Anastazy Koński (ale nie z tych Końskich, tylko z innych) był ładnym blondynem i zapaleńcem, co jeszcze nie nadaje praw do tytułu bohatera, lecz obok tego miał duży zasób sił fizycznych i umysłowych, a w dodatku wytrwałość, co już znaczy bardzo wiele.
Gdy się zapalił do jakiejś idei, wnet chciał ją w czyn wprowadzić; nie robił tego jednak na gorąco, ale po dojrzałym namyśle i odtąd popychał sprawę do końca, choćby się niebo i piekło przeciw niemu sprzysięgły (naturalnie — w znaczeniu przenośnem).
Znakomite przymioty takie rzadko notują się na naszej giełdzie społecznej, szczególniej obleczone w garnitur, należący do jednej i tej samej osoby. Z niemi pan Anastazy mógł był zrobić karjerę i oddać usługi bliźnim, gdyby nie dwa inne dodatki. Oto był on nazbyt pewnym siebie, inaczej — trochę zarozumiałym, jak wszyscy teoretycy — i — nieco teoretykiem, jak wszyscy ludzie wyjątkowi, przez gmin zarozumialcami nazywani.
Pan Anastazy kochał społeczeństwo i chciał pracować, a przytem dużo czytywał (niestety, artykułów wstępnych). Dowiedział się z nich, iż rzemiosła nasze są zacofane, i że je podnieść należy. Dowiedziawszy się, iż rzemiosła są zacofane, począł medytować (znowu na podstawie artykułów wstępnych), w jakiby sposób można było posunąć je naprzód. I znowu na podstawie artykułów powyżej cytowanych, doszedł do następujących wniosków:
Że młodzież inteligentna powinna wstępować do warsztatów.
Że przez stosowne rozmowy i wskazówki należy budzić i rozwijać w rzemieślnikach potrzeby wyższe.
Że należy pracę ludzką zastępować machinami.
Że dla zachęcenia robotników trzeba im zapewnić udział w zyskach.
Że majstrowie powinni zbliżyć się do swej czeladzi, że należy skierować Żydów do produkcyjnych zajęć i t. p.
Piękne te i użyteczne formuły spisał pan Anastazy naprzód w swym notesie, później na kartce, którą zawiesił nad łóżkiem, następnie wyuczył się ich napamięć, a wkońcu zakomunikował je pewnemu literatowi. Pełny apostolskiego ducha literat rzucił mu się na szyję, zaprosił go na wino, które wypili obaj na koszt Anastazego i — cały projekt wydrukował odrazu w kilku pismach.
Na drugi dzień miasto wiedziało już, że niejaki pan Anastazy reformuje rzemiosła, a bohater nasz, ujrzawszy skrystalizowane i najpóźniejszym wiekom przekazane swoje pomysły, uznał za punkt honoru wykonać je w najkrótszym czasie.
Jego genjusz miał zastąpić znajomość natury ludzkiej, a wola pokonać rutynę.
Pan Anastazy był pewnym, iż dzięki jego energji w ciągu paru lat zmieni się fizjognomja kraju...
Nie wątpił bowiem, że znajdzie chętnych uczniów i naśladowców, do czego miał mu dopomóc znakomity jego przyjaciel literat, który dotychczas steroryzował niwę dziennikarstwa ojczystego zapomocą głębokich prac treści moralno-społecznej, zarówno męczących jego, jak i czytelników.
Pewnego dnia, zetknąwszy się ze znakomitym przyjacielem (znowu przy bańce maślaczu z obrączką) i opowiedziawszy mu po raz setny swój projekt, zapytał:
— Jak sądzisz, czy mi się to uda?
— Jestem pewny!... niezawodnie!... Zresztą ja ci pomogę — odparł niestrudzony dziennikarz.
Nazajutrz cała Europa czytać mogła „wzmiankę“ tej treści:

„Z przyjemnością notujemy pocieszający fakt:
„Jeden z naszych znajomych przemysłowców (nie wymieniamy nazwiska z pobudek do zrozumienia łatwych) ma zamiar w tych dniach przystąpić do wykonania planu (proszeni jesteśmy o unikanie bliższych określeń) który wielki przyniesie pożytek ogółowi, twórcę zaś nieśmiertelną sławą okryje.“

Przeczytawszy to, pan Anastazy ostrzygł sobie włosy przy samej skórze, kupił tuzin kolorowych koszul i odpowiednią ilość mankietów z ceraty. Potem wybiegł do miasta.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Głowacki.