Na jasnej drodze

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Helena Staś
Tytuł Na jasnej drodze
Pochodzenie Moje Koraliki
Data wyd. 1921
Druk Kuryer Polski
Miejsce wyd. Milwaukee
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
NA JASNEJ DRODZE.

“Yankee doodle went to town
Riding on his pony,
He stuck a feather in his hat
And called him macarony,
Yankee doodle keep it up
Yankee doodle dandy
Mind the music and the step
And with the girls be handy.”

Piosnkę tę, znaną każdemu dziecku Ameryki śpiewał przytupując na sposób amerykański dwunastoletni chłopczyna — opuszczając powoli szkolny dziedziniec.
Godzina była czwarta. Wszystkie już dzieci o tym czasie powracały do domów oprócz Mika, który rozmiłowany w “Yankee doodle”, a właściwie w skokach towarzyszących piosence, pozostał na dziedzińcu szkólnym, sądząc zaś, że go nikt nie widzi wyśpiewywał i podrygał pociesznie.
Omylił się Mike. Nie sam się znajdował, było tam jeszcze dwóch chłopców, a każdy pozostał dla innego celu.
Niebawem też spostrzegł jak z szkolnego budynku wybiegł szybko uczeń z tejże klasy co i on — Kuba, jak rozglądał się uważnie do okoła, a następnie przyczaił ostrożnie za murem trzymając w rękach w poprzek framugi drzwi, cienki kij.
Mike skoro tylko spostrzegł Kubę przestał śpiewać i z ciekawością przypatrywał się zdradzieckiej robocie, bo że Kuba szykował sidła na kogoś to było widoczne. Wreszcie nie mogąc zmódz ciekawości zawołał:
— What’s the matter Kuba? kogo ty chcesz przewrócić?
— Wojtka! But keep still!
— What Wojtek has done to you? Pewnie znów napisał ci kredą krzyż na plecach.
— Gee whiz! Keep still! Popsujesz wszystko!
Ale Mika wykrzykniki te nie odstraszyły, przeciwnie, przeczuwając z całego zachowania się Kuby poważną historyę, przysunął się do niego i — tell mi — nalegał.
Kuba rad nie rad, aby się pozbyć molestującego Mika jął opowiadać, że Wojtek rodem z Galicyi, ciągle go jako pochodzącego z zaboru pruskiego — nazywał prusakiem, zaś teraz pisał mu ciągle krzyże na plecach i odważył się nawet nazwać go Krzyżakiem.
Mike — mówił rozżalony chłopczyna, ty tego nie rozumiesz i nie czujesz, boś ty tu urodzony, ale mnie boli jak taki galicyak powie mi prusak, a galicyak jest głupszy od prusaka, — pamiętaj to sobie na zawsze.
— Well — odparł poważnie Mike; — ja myślę, że galicyak czy prusak to wszystko jedno.
— Boś ty Yankee to nic nie wiesz! Pst! — syknął — słychać kroki na korytarzu. Wojtek idzie.
Mike na to, przeszedł po cichu prędko na drugą stronę chodnika oparł się o poręcz i jakby o niczem nie wiedział zaczął znów swoje “Yankee doodle”. Oczy trzymał na podstawionym kiju, bo psota ciągnęła je do siebie, — od tego przecież był chłopcem.
Ru—u—um! bęc! i Wojtek leży jak długi, ale na sekundę jeno, bo zmiarkowawszy od razu co się stało, rzucił się na Kubę z całą zapalczywością.
Kuba, nietylko, że razy dzielnie odpierał, ale i atakującego dobrze okładał.
Mike rozbawiony tą sceną, trzepał się dłońmi po kolanach i śmiejąc się na całe gardło krzyczał:
— Fine!
— Great!
Go to it Kuba!
— Give him one Wojtek!
Chłopcy na moment przestali walki, a zmierzywszy Mika roziskrzonemi oczyma niemal razem zawołali:
— To ty nas obydwóch będziesz podburzał? i nie czekając tłómaczenia uderzyli na Yankesa.
Źle byłoby się może skończyło dla Mika, gdyby w tej chwili nie wybiegła była ze szkoły równa im wiekiem dziewczynka.
Ta, spostrzegłszy, co się dzieje, szepnęła do siebie: — Trzeba ich rozbroić.
Podeszła śmiało i: —
— Chłopcy, chcecie chewing gum? — zapytała, — siostra mi dała tak dużo...
— Naturalnie, że chcemy — daj!
— Dobrze, dostaniecie, ale wprzód posłuchajcie historyjki; bo siostra też choć byłyśmy pomęczone robotą wpierw nam opowiedziała historyjkę, a dopiero potem dała cukierków i chewing gum. Siostra jest bardzo dobra. Zawsze jej pomagam po nauce w klasie, a ona zawsze co opowie i zwykle mi coś da.
— No gadaj już, gadaj — ozwał się żwawy Kuba, bo chewing gum chcemy.
— Hen, za górami, lasami i wodami — rozpoczęło dziewczę — jest śliczny kraj, a w tym kraju jeden wielki biały ptak, a taki piękny, że wszyscy ze sąsiedztwa chcą go mieć i wyciągają po niego ręce, więc ci ludzie co są w tym pięknym kraju, aby go obronić trzymają go za pióra... Ale niebaczni, sami w taki sposób wydzierają mu pióra, a potem kłócą się między sobą kto go z pięknych piór odarł. A ten kraj nazywa się Polska, a ten ptak to biały orzeł, co jest godłem Polski.
Domówiwszy tych słów, dziewczynka się zamyśliła, a Wojtek, który zawsze takiego patryotę okazywał odezwał się drwiąco:
— To mi też historya, miałaś nam co opowiadać.
— A przecież, że miałam, — broniła się dziewczyna, — wy też tak samo robicie jak w tym polskim kraju; kłócicie się między sobą, kto jest lepszym Polakiem, a przez to jeno jeden drugiego uczycie się nienawidzieć. Wstydźcie się!
— Patrzcie ją! Jak nam to będzie prawiła! Dawaj chewing gum, bo jak nie to i tobie polską siłę pokażemy — wrzasnął śmiały Kuba.
Dziewczyna trochę się zatrwożyła, bo na dziedzińcu mrok zaczął się rysować, chłopców było trzech, a ona jedna. Chłopaki zaś coraz bliżej do niej podchodzili.
Wyjęła chewing gum i trzymając na wyciągniętej przed się dłoni cofała się tyłem ku bramce. Dla ostrożności, chcąc dopiąć celu, taką a nie inną wypadało zająć pozycyę.
Chłopaki sięgnęli skwapliwie po chewing gum, a ona uśmiechając się swawolnie prawiła dalej:
— Ale jeszcze jedną wiem historyjkę, ta wam się napewno spodoba.


Ja dziewczyna wyprowadziłam was na jasną drogę.

Mówiąc to, ciągle szła tyłem naprzód, a chłopcy mimowoli szli za nią.
Doprowadziła ich w taki sposób do środka ulicy.
Chłopcy zniecierpliwieni znów nagabywali o drugą historyjkę.
— Ona pewno nic nie wie, jeno nas tak mami — mówili między sobą.
— A wiem! — odrzekła naraz śmiało dziewczyna. — Wiem to, że ja dziewczyna powstrzymałam was od bójki, że wyprowadziłam was z ciemnych murów na ludzkie oczy — NA JASNĄ SZEROKĄ DROGĘ...
Po tych słowach śmiejąc się serdecznie pobiegła naprzód tak prędko, że jeno spódniczki za nią szeleściały.
Chłopcy trochę zawstydzeni spojrzeli po sobie, a żywego usposobienia Kuba pierwszy zawołał:
— Widzisz ją! mądralina!... Skoczmy za nią i niedarujmy za swoje.
Ale zastanawiający się nad wszystkiem amerykanin Mike, powstrzymał gwałtownego Kubę, mówiąc:
— Never mind Kuba, SHE IS ALLRIGHT!




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Helena Staś.