Na greckiej fali/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Bukowiński
Tytuł Na greckiej fali
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1906
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
VI.

Promienny ranek budził się nad falą,
Kiedy nasz okręt w Pirejskiej przystani
Rzucał kotwicę. Znów mewy się żalą,
I znów słoneczna marzeń moich pani
Na pokład biegnie, by powitać wzgórza
Attyki, która z mgieł się już wynurza.

Witaj nam, cudna Temistoklów ziemio!
Ach! Jak lwy twojej bronili wolności,
Dziś w zapomnianych gdzieś mogiłach drzemią,
Lub może ten sam wiatr ich suszy kości,
Który po wzgórzach bez pamięci tańczy
I niszczy plony drzew, nakształt szarańczy.

Do statku drobne podpływają barki,
Prując szafiry, jak śnieżne łabędzie.
Więc z okrętowej spuszczamy się arki
Na łódź, co w pierwszym kołysze się rzędzie.
Przewoźnik flagą błękitną potrząsa
I — łabędź z nami już po fali pląsa.

A słońce złote z poza mgły perłowej
Apollinowem błysnęło obliczem.
Szafir zatoki przybrał purpurowy
Odcień, jak gdyby przed płonącym zniczem
Twarz mu rumieniec malował dziewiczy.
Dyamentów, lśniących wkoło, nikt nie zliczy.

Na brzeg, spłoniona w cudownej podzięce —
Skoczyłaś lekko, niby młoda sarna.
Liczne się do nas wyciągnęły ręce,
I już nas rzesza ta opadła gwarna,
Co w tantalowej za chlebem pogoni
Kochankom lubej samotności broni.

Po chwili bystre niosły nas rumaki
Drogą, wijącą się, jak biała wstęga.
I znów szczęśliwi jesteśmy, jak ptaki,
Tam wzbite, dokąd nigdy strzał nie sięga,
Nędzne nas bytu nie gniotą obroże:
Przed nami Grecya, a za nami — morze!

Lekkie nas wiatru witają podmuchy,
Szepczą coś zcicha olbrzymie agawy.
Marzą cyprysy, wierne mogił druhy,
To znowu błyśnie pąk zielono-rdzawy
Orzecha, albo z gorącego łona
Ziemi palmowa wystrzeli korona.

Na polach już się wykłosiło żyto...
A wiesz, rusałko? Nad falą wiślaną
Z lodów się ledwie wyzwala koryto
Strumieni. Jeszcze na kwiecie za rano!
I ledwie słychać piosenkę skowrończą
Nad czarną skibą, naszych pól opończą...








Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Bukowiński.