Mindowe/Akt trzeci

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Słowacki
Tytuł Mindowe
Rozdział Akt trzeci
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1894
Druk Piller i spółka
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 

Cały tom I

Indeks stron
AKT TRZECI.

ZMIANA PIERWSZA.
HEJDENRICH, HERMAN.
HEJDENRICH.

Oby już prędzéj rzucić Litewskie krainy.
Hermanie! oto wracam z królewskiéj biesiady,
Radość niezwykła wrzała pomiędzy Litwiny,
Ja jeden byłem smutny! jeden tylko blady.
       5 Dzikie ich uczty. Słuchaj! w granitowéj sali,
Wokoło stół dębowy puharami błyska;
W środku komnaty ogień z modrzewiu się pali,
I w koło wieje dymem, wkoło iskrą pryska.
Sześciu Litwinów w burkach bez ruchu jak głazy,
       10 Unosili nad stołem smolnych sosn pochodnie,
Jako żywe świeczniki. Gwar, dzikie wyrazy!
Na lica miód przywołał występki i zbrodnie.
Dziwnie się wydawałem ja — mieszkaniec Rzymu
Wśród téj niesfornéj zgrai — mój krzyż brylantowy
       15 Ledwo blaskiem rostrącał czarne kłęby dymu...
Hermanie! oby prędzéj rzucić dwór Mindowy.

HERMAN.

O Panie! nie czas teraz rwać z Litwą przymierze,
Nie są przygotowani do wojny krzyżacy;
Jeden krok nierozmyślny korzyść nam odbierze,
       20 Z długich naszych podstępów, z misjonarskiéj pracy.
Gdyby Mindowe umiał korzystać z téj pory,
Przycisnąłby i zgnębił krzyżackie klasztory.

HEJDENRICH.

Prawda, trzeba lwa głaskać. Lecz wyznam ci bracie,
Że mi w niesmak już idzie poselstwo Papieża;
       25 Mam sławny miecz komtura, mam serce rycerza.
Jednak bawię tu dotąd! bawię w mnisiéj szacie!
I nad to, muszę podle mnicha obyczajem,
Starać się wziąść przewagę podstępnémi słowy.
Dawniéj krzyżak pogardzał tym xięciem i krajem,
       30 A teraz jam spowiednik? jam sługa Mindowy!
Czy pamiętasz Hermanie braciszka zakonu,
Który przybył tu z nami, nosił róży znaki,
Nazywany od braci synem Albijonu;
On zniknął teraz, żadnéj nie mamy poszlaki...
       35 Jeśli Mindowe zgwałcił tajemne umowy?
Jeśli się targnął z mieczem na sługę kościoła?
Słusznie zakon oburzy postępek takowy,
I krew brata naszego o krew Litwy wola.

HERMAN.

Rycerz o którym mówisz w więzieniu zamknięty,
       40 Nie oburzaj się — Litwin nie wart tych zabiegów.
On poganin, zagnany aż do Niemna brzegów,
Chroniąc się przed Mindową, przybrał habit święty,
I znów pod tą opieką wrócił utajony,
Szukać wydartéj sobie przez Mindowę żony,
       45 Ale go nie zbawiły nasze święte szaty.
Wczoraj, kiedym w ogrodzie odmawiał modlitwy,
Odkryłem jego wieżę i przez okien kraty
Miecz mu podałem ostry.

HEJDENRICH.

Zbawiasz syna Litwy...
Nienawidzę Litwinów! pocóż z taką pracą
       50 Nawracać ich na wiarę? jakież stąd korzyści?
Chrzest nie zgasi wzajemnej ludów nienawiści,
Mogliby płacić haracz — a teraz nie płacą.
W nas zgaśnie duch rycerstwa, zakonu granice
Otoczą zewsząd tylko przyjazne krainy;
       55 Pójdziemyż ścigać błędne po stepach xiężyce?
Ha! chyba z morzem walczyć! lub nurtami Dzwiny!
Wygaśnie duch rycerski... Idzie Litwy xiąże...

Trzeba znów przybrać postać podłości pokory,
Jak jaszczurka zamorska zmienne mam kolory:
       60 Lecz jestem posłem, straszna przysięga mnie wiąże,
Cały zakon w Legata przedstawiam osobie.

Daje znak, Herman oddala się. Mindowe wchodzi.

Wielki królu Bóg z tobą!

MINDOWE.

Pozdrowienie tobie!

HEJDENRICH.

Panie tyś pomięszany? wzrok zamglony wróży
Jakieś tajne zamiary, znamię wnętrznéj burzy.
       65 Zapewna niedość jeszcze ustalony w wierze,
Nie umiész zbroić serca przeciw troskom świata;
Niepewny Boga który z nieba czuwa, strzeże,
Niepewny jaka w niebie dla cnoty zapłata.
Modlitwą prędko ziemskie rosproszysz zgryzoty.

MINDOWE.

       70 Modlić się? dzisiaj wziąłem ten różaniec złoty,
Ostrzem sztyletu święte przebiegałem ziarna;
Lecz na sztylecie była krew śpiekła i czarna,
Niewiém czyja? i kończyć nie mogłem pacierzy.

HEJDENRICH.

Królu! jeśli twe serce żałuje i wierzy,
       75 Bądź spokojny! nasz kościół nigdy nie zostawi
Twéj wiary bez nagrody, żalu bez pociechy,
Litościwy odpuszcza, kocha, błogosławi.
Odkryj nam skryte myśli, wyspowiadaj grzechy,
Nic nie ukrywaj synu, a sługa ołtarzy
Rozwiąże je na ziemi.

MINDOWE.

I któż się odważy
       80 Zajrzéć w głąb tego serca, w tę przepaść rospaczy
I zbrodni... Kto? ty, trwożny mieszkaniec klasztoru
Ja sobie nie przebaczę, nikt mi nie przebaczy.
Najmniejsza z moich zbrodni, a wielka z pozoru,
Żem się krwią zmazał —

Pokazując sztylet.

       85 Patrzaj tą krwią wypisane
Wszystkie są moje czyny na téj rdzawéj stali...
Czy mi przebaczysz?

HEJDENRICH.

Ufaj! od Boga mi dane,
Mam prawo tych rozgrzeszać, co się krwią zmazali.

MINDOWE.

Żądasz czarniejszych zbrodni? Słuchaj! przez sklepienie
       90 Jęczy! jego korona moje czoło kryje...
Słuchaj! usłyszysz drugie pod ziemią westchnienie,
Ale nie, nie usłyszysz — dotąd on nie żyje...
Czy mi przebaczysz?

HEJDENRICH.

Ufaj! wielka moc kościoła!
Nie będzie próżno błagał Chrześcijański xiąże.
       95 Szczéra twoja pokuta grzech okupić zdoła,
Co rozwiążę na ziemi, Bóg w niebie rozwiąże.
Więc odpuszczam! niech zniknie ta występku skaza.

MINDOWE.

Ty chcesz czarniejszych zbrodni? ty chcesz duszę ciemną
Przejrzéć aż do dna? patrzaj! pod berłem z żelaza
       100 Lud podły, ciemny, dziki, czołga się podemną.
Przycisnąłem go całym ogromem ciemnoty,
Bojaźń już nosi w sercu, chytrość w miejscu cnoty.
Patrz jak ów ciemny Litwin na moje skinienie
Uchyla korne czoło, piersi krzyżem znaczy,
       105 Choć wolałby przy piersiach czuć węża pierścienie,
Niż ten krzyż nienawistny... Któż mi to przebaczy?

HEJDENRICH.

Panie! jesteś nad ludem byś mu przewodniczył;
A jeśli daną władzę spełniasz nadto srogo,
Jeśli chcesz posłuszeństwa, jeśli rządzisz trwogą,
       110 Bóg ci przebaczy — on sam władzy ci użyczył,
Ja ci przebaczam...

MINDOWE, z gorżkim uśmiéchem.

Dobrze! już jestem spokojny!
Pójdę teraz krzyżackie napadać dzierżawy,
Dawno czekałem chwili sposobnéj do wojny,
Skarb mój wycięczał — ja sam stęskniłem do sławy.
       115 Z waszéj zaś strony nic mi nadal nie potrzeba,
Mam już złotą koronę, przebaczenie z nieba,
Idę kraj wasz napadać, szarpać włoście Żmudzi.

HEJDENRICH.

Panie! ty mnie doświadczasz tak gorżkiémi słowy,
Lecz krzyżak się marnémi słowy nie ułudzi.

MINDOWE.

       120 Com tobie wypowiedział, jam dowieść gotowy.
Patrz przez te ciemny kraty na błonia stolicy,
Tłumem zebrani w polu błyszczą wojownicy...
Może się oni tylko zebrali na łowy?
A tam niebo ogniste przywdziewa kolory,
       125 Może to pożar wkradł się w nadniemeńskie bory?
Co łatwowierny mnichu? teraz znasz Mindowę?

HEJDENRICH.

Niech cały ciężar zbrodni spada na twą głowę,
Pomnij na świętą wiarę!

MINDOWE.

Szydzisz ze mnie mnichu!
Pójdę się jutro modlić w krzyżackim kościele,
       130 Pić będę wasze wino w święconym kielichu,
Moje gmachy klasztornym kobiercem zaścielę,
I zmówię pierwszy pacierz gdy Mistrz Wielki skona.

HEJDENRICH.

Ty przez nas jesteś królem.

MINDOWE, rzuca koronę.

Tak! precz ta korona!
Rzucam ją, to mi ręce splątane rozwiąże...
       135 Teraz jestem Mindowe, Xiąże, wróg krzyżaków.

HEJDENRICH roździera komżę i staje w zbroi i w zwierszchnim krzyżackim płaszczu.

A jam jest — brat Hejdenrich — krzyżak, wróg twój Xiąże.
Pozbędę się téj szaty, tych pokory znaków...
Jak mnie tu widzisz w zbroi przysięgam na Boga,
Ze słowa posła, mémi nie były słowami.
       140 Widzisz we mnie rycerza! widzisz we mnie wroga!
Po takiéj czarnéj zdradzie już zdrada nie plami,
Będę działał podstępnie i walczył otwarcie,
W twoim zamku podniecę zdrady i pożary,
Za morza pójdę błagać o zemstę — o wsparcie.
       145 Płaszcza tego nie zrzucę, aż na twoje mary
Rozścielę go całunem — i w wieczór i rano,
Dodam jedno przekleństwo do moich pacierzy:
Jeśli Bóg je usłyszy? Bóg na cię uderzy.
Nim tu pochodnie zgasną! nim zorza nastaną!

Wychodzi.
MINDOWE, sam.

       150 Grozi! ale napróżno, przezornym być muszę,
Kiedy zwiódłem krzyżaka — oni światem rządzą,
Zbłądzili, choć myśleli że nigdy nie błądzą.
Serce moje, spowiedzią pozyskali skrusze.

Lutuwer wchodzi.
LUTUWER.

Panie spełniłem roskaz...

MINDOWE.

Dowmunt już nie żyje?

LUTUWER.

Dowmunt nie żyje!

MINDOWE.

       155 Starcze! starcze biada tobie!
Jeśli się jaki podstęp w twoich słowach kryje.
Chcę widziéć martwe ciało.

LUTUWER.

Panie! on już w grobie.
Dotąd jeszcze, tak dotąd słyszę pieśń wesołą,

Którą tam spiéwa grabarz kopiąc grób głęboki.
       160 I pot zimny na moje występuje czoło.

MINDOWE.

Gdzież go grzebią...

LUTUWER.

W więzieniu pochowano zwłoki.

MINDOWE.

Starcze: mój zamek w wielki zamieniasz grobowiec.

LUTUWER.

Smutno mi gdy rycerza zgon niesławny ima.
Grób jego zapomniany, i żaden wędrowiec
       165 Kamienia nie dorzuci, wzroku nie zatrzyma.

MINDOWE.

Dość tego, słuchaj starcze! zerwałem z krzyżakiem,
W strasznym gniewie wrącémi odpowiadał słowy.
Dziś wojsko poprowadzisz Nowogródzkim szlakiem.
Przez głuche lasy... daléj przejdziesz bród Niemnowy,
       170 Na łodziach lub wpław — czasu oszczędzać należy...
A skoro ranek błyśnie, ty z pocztem rycerzy
Zagrzmisz pogańską pieśnią, od waszego śpiewu,
Zadrzą szyby Malborga, wieże się zachwieją.

LUTUWER.

Jestże ten napad skutkiem gorącego gniewu?

MINDOWE.

       175 Snułem go przewidzianych wypadków koleją.
Nigdy głębszą ufnością nie spały zakony.
Myślą że chrztu szatami jak dziécie spowity,
Zapomniałem o zbroi; że w blasku korony.
Zapomniałem o sławie; że w lasach ukryty,
       180 Cieszę się barwą królów purpurowéj szaty...
Lecz powiédz Lutuwerze, jestżem tak bogaty,
Bym zapomniał o wojnie, napadach i chwale?
Patrz na kraje krzyżackie! o brzegów bursztyny
Łamią się Bałtyckiego morza szklanne fale:
       185 Na falach płyną miasta z dalekiéj krainy.

Z płóciennémi żaglami — i z podległych danin
Wypłacają się mnichom, szlą im Franków wina,
Czary z kryształu, zbroje, sukna z cudnych tkanin
Jedwabiu, lub wielbłądów błędnych Tatarzyna.
       190 A tu lasami łąki zarastają żyzne.
Jakiż tu kupiec zajrzy? gdzież bogactwa moje?
Ubogą tylko wziąłem po ojcu spuściznę.
Niedbam ja o bogactwa! o złoto nie stoję!
Ale w skarbcu jedyna po ojcu pamiątka,
       195 Jedna szata w rozliczne lśniąca malowidła,
Wagą złota płacona, z jedwabnego wątka,
Której barwy tak zmienne jak motyle skrzydła;
Jeden pas złoty, jedna kryształowa czara,
I ta się już rozbiła. Patrz! krzyżaków miasta,
       200 Czy to Malborg, czy morska Klepidawa stara,
Każde co dzień zamkami pod niebo urasta;
Lud jak w mrowisku tłumne napełnia ulice,
Złotem błyszczą się gmachy, marmurem kaplice,
Dym z ognisk uwięziony wzlatuje nad dachy,
       205 Dachy łączą się z niebios przejrzystym błękitem:
A tu — patrz Lutuwerze! jak posępne gmachy!
Tu każda sala ciemnym połyska granitem,
Gołe i zimne ściany — jeszcze los szyderca,
Jakby mi chciał urągać? często w dnié zimowe,
       210 Ściany zdobi pokryciem srebrnego kobierca,
Wilgoć mrożąc na ścianach w kwiaty kryształowe.
Nędza i wszędzie nędza!

LUTUWER.

Panie noc uchodzi,
Trzeba śpieszyć...

MINDOWE.

Tak prawda! zeszła twarz miesiąca.
Pójdę, może mnie nocy powietrze ochłodzi.
       215 Zawsze skarga tysiące wyrazów natrąca.
Nadtom długo wyrzekał na mój los ubogi,
Naprawię go, gdy w Żmudzkie uderzémy rogi.

Wychodzi z Lutuwerem.



SCENA DRUGA.
Przedsienie gmachu.
ALDONA, leży bez czucia na ziemi. HEJDENRICH wchodzi.
HEJDENRICH, podnosząc Aldonę.

Ha! cóż to za dziewica? padła na marmury
Bez czucia. Jakie cudne rysy bladéj twarzy!
Widziałem nieraz w kraju Franków kształtne córy,
O których spiéwa truwer, błędny rycerz marzy:
       5 Żadna jéj nie wyrówna... oto już spłonęła,
Jak kwiat gdy się rozwija... budzi się — westchnęła...

ALDONA, z pomieszaniem.

O mój luby!... on umarł — śmierć moja snem była.

HEJDENRICH.

Dziewico bądź spokojna! czuwa sługa Boży.

ALDONA, osuwając mu się do nóg.

Ktokolwiek jesteś? broń mnie! strzeż mnie! twoja siła
       10 Może te rygle więzień żelazne otworzy.
Boże! tam trup — trup jego bez głowy... o Panie,
Nieszczęsna jest ta która twéj pomocy wzywa.

HEJDENRICH.

Jesteś ty Chrześcianką?...

ALDONA.

Okropne pytanie!
Nie! nie jestem! nie jestem! jestem nieszczęśliwa!

HEJDENRICH.

Chrześcianin modlitwą nieszczęście osładza.
Lecz powiédz mi dziewico! ja wszystko uczynię.

ALDONA.

Wszystko? o nie rycerzu, próżna twoja władza,
Nie wskrzesisz go, widziałam krew strumieniem płynie.

Śmieje się z wzrastającém obłąkaniem i wpatruje się w ciemność.

Jakaś postać znikoma lecz do mnie podobna,
       20 Oddziela się odemnie, przede mną się snuje:
Jest to część méj postaci — a jednak osobna,
Przy niéj zostały czucia — ona myśli — czuje,
Ja sama jak głaz jestem... Wołam cień znikomy,
Cień się coraz oddala — coraz daléj — daléj —
       25 Rospływa się — już blady — już ledwo widomy —

Z rospaczą.

Ja bez czucia zostanę!!! Serce się nie pali —
Ostygło — zapominam — pamięć słabo kryśli,
Mówię — a słowa moje nie są wątkiem myśli,
Myślę — a myśli moje nie są wątkiem serca...

HEJDENRICH.

       30 Jestem świadkiem początku zmysłów obłąkania,
Mindowe ten poganin, ten ludzi morderca,
Godzien jest niebios kary. Lecz moje starania
Przywrócą jéj spokojność, czarne zmysłów mary,
Znikną przed złotém słońcem, przed promieniem wiary.

ALDONA.

       35 Wiara? ja miałam niegdyś mojego anioła,
Byłam kapłanką wiosny, niedawnémi laty.
Pamiętam — obraz wiosny w gaju, w końcu sioła,
Jéj czoło uwieńczały świéże róży kwiaty,
Wokoło jodły cichym usypiały szumem.
       40 Ileż razy przy blasku srebrnego xiężyca,
Sama, lub dziewic wiejskich otoczona tłumem,
Marzyłam — modliłam się...

HEJDENRICH.

Nieszczęsna dziewica!
Trzeba ją, jakby dziecko, łudzić wrażeń blaskiem.

Uchodź ze mną dziewico... po nad Niemna piaskiem
       45 Stoi klasztór, tam świętych obaczysz królowę,
Jéj obraz jest do wiosny podobny obrazu;
Będziesz ją kochać, wieniec z róż krasi jéj głowę,
Tak piękna! tak litośna... a kolumny z głazu
W każde święto okryją gałązki jodłowe.

ALDONA.

Pójdę! pójdę za tobą...

HEJDENRICH.

       50 Już się xiężyc zniża,
W cieniach nocy Mindowe ścigać nas nie może.
Weź płaszcz krzyżacki — kaptur — zawieś znamię krzyża.

Okrywa ją swoim płaszczem.

Dzisiaj jeszcze w Wojsiełka staniemy klasztorze
Wojsiełko syn Mindowy, tygrys w szacie mnicha,
       55 Ukorzy się przed świętą Legata osobą...
Niepłacz piękna dziewico! niepłacz — pan Bóg z tobą!
O! prędko w oczach dziewic strumień łez osycha.



KONIEC AKTU TRZECIEGO.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Słowacki.