Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA DRUGA.
Przedsienie gmachu.
ALDONA, leży bez czucia na ziemi. HEJDENRICH wchodzi.
HEJDENRICH, podnosząc Aldonę.

Ha! cóż to za dziewica? padła na marmury
Bez czucia. Jakie cudne rysy bladéj twarzy!
Widziałem nieraz w kraju Franków kształtne córy,
O których spiéwa truwer, błędny rycerz marzy:
       5 Żadna jéj nie wyrówna... oto już spłonęła,
Jak kwiat gdy się rozwija... budzi się — westchnęła...

ALDONA, z pomieszaniem.

O mój luby!... on umarł — śmierć moja snem była.

HEJDENRICH.

Dziewico bądź spokojna! czuwa sługa Boży.

ALDONA, osuwając mu się do nóg.

Ktokolwiek jesteś? broń mnie! strzeż mnie! twoja siła
       10 Może te rygle więzień żelazne otworzy.
Boże! tam trup — trup jego bez głowy... o Panie,
Nieszczęsna jest ta która twéj pomocy wzywa.

HEJDENRICH.

Jesteś ty Chrześcianką?...

ALDONA.

Okropne pytanie!
Nie! nie jestem! nie jestem! jestem nieszczęśliwa!