Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Którą tam spiéwa grabarz kopiąc grób głęboki.
       160 I pot zimny na moje występuje czoło.

MINDOWE.

Gdzież go grzebią...

LUTUWER.

W więzieniu pochowano zwłoki.

MINDOWE.

Starcze: mój zamek w wielki zamieniasz grobowiec.

LUTUWER.

Smutno mi gdy rycerza zgon niesławny ima.
Grób jego zapomniany, i żaden wędrowiec
       165 Kamienia nie dorzuci, wzroku nie zatrzyma.

MINDOWE.

Dość tego, słuchaj starcze! zerwałem z krzyżakiem,
W strasznym gniewie wrącémi odpowiadał słowy.
Dziś wojsko poprowadzisz Nowogródzkim szlakiem.
Przez głuche lasy... daléj przejdziesz bród Niemnowy,
       170 Na łodziach lub wpław — czasu oszczędzać należy...
A skoro ranek błyśnie, ty z pocztem rycerzy
Zagrzmisz pogańską pieśnią, od waszego śpiewu,
Zadrzą szyby Malborga, wieże się zachwieją.

LUTUWER.

Jestże ten napad skutkiem gorącego gniewu?

MINDOWE.

       175 Snułem go przewidzianych wypadków koleją.
Nigdy głębszą ufnością nie spały zakony.
Myślą że chrztu szatami jak dziécie spowity,
Zapomniałem o zbroi; że w blasku korony.
Zapomniałem o sławie; że w lasach ukryty,
       180 Cieszę się barwą królów purpurowéj szaty...
Lecz powiédz Lutuwerze, jestżem tak bogaty,
Bym zapomniał o wojnie, napadach i chwale?
Patrz na kraje krzyżackie! o brzegów bursztyny
Łamią się Bałtyckiego morza szklanne fale:
       185 Na falach płyną miasta z dalekiéj krainy.