Mindowe/Akt piąty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Słowacki
Tytuł Mindowe
Rozdział Akt piąty
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1894
Druk Piller i spółka
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 

Cały tom I

Indeks stron
AKT PIĄTY.
Sala w pałacu Mindowy.

SCENA PIERWSZA.
MINDOWE, ROGNEDA, siedzi na przodzie sceny.
MINDOWE.

Matko! próżna ucieczka, w każdéj zamku bramie,
Widzę, błyszczą zdaleka buntowników zbroje.
Jak tygrys w klatce, chyba mury te rozłamię?
Nigdym się nie bał śmierci — teraz się nie boję,
       5 Lecz rospacz ogarnęła, wściekłość mnie porywa.

ROGNEDA.

O synu mój! nie umrze ten kto Bogów wzywa,
I kto z ufnością boskim wyroczniom zawierza.
Słuchaj — nie możesz zginąć jak z ręki rycerza,
Który poległ zabity za twoim roskazem.
       10 Ufaj i śmiało ludzkim pogardzaj żelazem,
Chyba umarli wstaną...

MINDOWE.

Kto? te mnichów tłumy
Którzy poszli do piekła... Kto? te Niemcy harde
Którzy z życiem wrodzonéj pozbyli się dumy.
Dla żywych i umarłych równą czuję wzgardę,
Umarłych się nie lękam...

ROGNEDA.

Lecz Dowmunt?

MINDOWE.

       15 Śpi w grobie.
Gdyby ci wstawać mogli których grób pokrywa,
Nie śmiałyby się żony ubrane w żałobie,
Ani dziedziców radość byłaby tak żywa.
Matko — i ja nie wrócę gdy dziś w grobie zasnę.
       20 O! zamku co przetrwałeś długie wieków burze,
Ciebie naprzód powita jutro słońce jasne,
Ja ciebie żegnam... Zamku! na wysokiéj górze,
Byłeś ty gniazdem orła, — orzeł ciebie wsławił,
W tobie zasypiał, w tobie zwykł łupy pożerać,
       25 I nieraz cię krwią ofiar niewinną zakrwawił;
Ale czyż orzeł w gnieździe powinien umiérać?

ROGNEDA.

Serce rozdziérasz synu.

MINDOWE.

Rozdziérałem serca.
Bezbożny — zbójca — tyran — obłudnik — morderca.
Jedna z tych zbrodni ludzkie wypali sumnienie,
       30 Jam wszystkie spełnił — zimno — znużony po zbrodniach
Głębiéj teraz spać będę i w grobowe cienie
Przejdę, przy jasnych wiosek krzyżackich pochodniach.
Ach matko! ciężkie! ciężkie było moje życie,
Czułem, choć twarzą boleść wskazywałem rzadko.
Nikt mnie nie kochał!...

ROGNEDA.

       35 Słyszysz tego serca bicie?
Kochałam cię...

MINDOWE.

A jednak przeklęłaś mnie matko!

ROGNEDA.

Niémasz ty serca synu! on mi przypomina!
Przekleństwo zapomiane!

MINDOWE.

Tu czara nalana
Słodkiém winem, truciznę przymięszam do wina.

Sypie truciznę.

       40 O matko! tu Aldona idzie obłąkana.

Wchodzi Aldona i w obłąkaniu zdaje się kogoś prowadzić za sobą.
ALDONA.

Chodź tu za mną Dowmuncie — w téj sali tak głucho,
I ty za głośno stąpasz — słyszy moje ucho
Ciężkość twoich odetchnień — szelest twojéj szaty...

Po chwili.

Tam na grobie rosną kwiaty,
       45 A w grobie?.. grób ten dwoje kochanków przykryje.

Po chwili.

Chodź za mną — daj mi rękę — jak twe serce bije?
Bije za nadto głośno, Mindowe usłyszy!
Czego tak głośno stąpasz? w pałacowéj ciszy
O sklepienie się każde westchnienie rostrąca.
       50 I uśmiéch taki zimny — i dłoń taka drząca.

Idzie do okna.

Czemu tak wcześnie? czemu tak wcześnie?
Już mię porzucasz drogi mój! miły!
Jeszcze gmach cały spoczywa we śnie,
Ledwo wieczorne gwiazdy zalśniły.
       55 Lecz oko twoje, moich unika,
I łzami smutna błyszczy źrennica.
Czy cię tak smuci ten głos słowika?
Czy cię tak smuci ten blask xiężyca?

MINDOWE.

Nieszczęśliwa — więc dam jéj zatrute napoje...
       60 I któżby z ludzi sądził żeby serce moje
Miało tyle litości?

Podaje Aldonie czarę.

Dowmunt ci przysyła
Ten napój — wypij — zaśniesz...

ALDONA, z uśmiechem.

To Dowmunt?

MINDOWE.

Wypiła...

ALDONA.

Noc była ciemna i chłodna,
Czułam jak się myśl moja rozdzielała zemną
       65 I mowa z wątkiem myśli stała się niezgodna.
Straszna to była chwila, jeszcze w noc tak ciemną.
Lecz dawniéj — kiedyś — w téj saméj dobie,
Była straszniejsza chwila w téj sali...
Aldono! tyś pobladła — Aldono co tobie?
       70 Nic mi mój luby — czy słyszysz dźwięk stali?
Chroń się; o Boże! wyłam okien kraty...

Śmieje się z obłąkaniem.

Tam na grobie rosną kwiaty,
A w grobie...

Śmieje się dziko.

Aldono! tyś pobladła — Aldono co tobie?
       75 Nic mi mój luby... bywaj zdrów na wieki!

Wychodzi zamyślona.
MINDOWE.

Niech prędko sen śmiertelny zamknie jéj powieki...

ROGNEDA.

Słyszę jakieś stąpania — synu! synu drogi!
Patrz oto klucz od świątyń — przez te drzwi komnaty
Uchodź — tam będą bronić wielkie Litwy Bogi,
       80 Tam w ołtarzu odemkniesz potajemne kraty,
Jest wyjście do ogrodu, kędy lampa świeci...
Zapomnij przekleństw.

MINDOWE, wskazując na jedno z drzwi.

Matko! tam! tam moje dzieci!...

(Wychodzi innémi drzwiami).
ROGNEDA, sama.

Poszedł — ostatnich jeszcze kroków szelest słyszę!
I te już nikną... poszedł — wszędy grobu cisze...

Po chwili.

       85 Gdzież jestem? czy młodości wróciła godzina!
Wszyscy są tu koło mnie — Xiążęca rodzina
Otoczyła mnie wkoło. Nie są to obrazy,
Które z płótna się patrzą nieruchomym wzrokiem;
Widzę ich — na obliczu czas nie wyrył skazy,
       90 Nie zakryli się żadnym, posępnym, obłokiem.
Jak wczoraj pożegnani.

Mówi do otaczających ją duchów

Ryngolcie! mój mężu!
Siądź tu przy mnie... Patrz jak ta dziecina na łonie
Uśmiécha się i w twoim podoba orężu.
Nierusz miecza Mindowe okaléczysz dłonie!
       95 Masz kwiatek, baw się z kwiatem, dziécie! duszo moja!
Ty się uśmiechasz mężu — Ryngolcie kochany!

Słychać szczęk broni.

Broń jęknęła — Ryngolcie czy to twoja zbroja
Zajęczała tak smutnie? czy miecz spadł ze ściany?
Ty znikasz — pójdę z tobą — nigdy się nie chwiałam,
       100 Czy przyjmiesz mnie do grobu? czy przyjmiesz?...

Przez kilka chwil milczy zamyślona — Trojnat ze sztyletem w ręku, blady, przechodzi przez głąb sali — i wchodzi do pokoju dzieci, przez drzwi na które Mindowe wskazał oddalając się.

Słyszałam!...
Tak, to on był!

85%
MINDOWE.

Kto matko? kto matko!

ROGNEDA, z zadziwieniem.

Mindowe?
Pocoś tu przybył! poco szukasz tu schronienia?
Uciekaj! miecz ukryty spadnie na twą głowę.

MINDOWE.

Nikogo tu nie widzę oprócz mego cienia,
       105 Który po raz ostatni pada na te ściany.
Matko widać nieszczęściem umysł masz zbłąkany?

Próżna ucieczka, losy niechaj się uiszczą,
Byłem w świątyni, zewsząd zdradne miecze błyszczą,
Czy był tu kto?

ROGNEDA.

Gdzie Trojnat? Trojnat tu przechodził?
       110 Zdaje się że widziałam sztylet — we krwi brodził.

MINDOWE.

Gdzie Trojnat? Matko moja! gdzie Trojnat — on zginie.
Chciałbym ukarać sprawcę niegodnego czynu.
Matko powiédz! ach powiédz! nim chwila przeminie
Będzie zapóźno...

ROGNEDA, z rospaczą.

Ja go nie widziałam synu!
       115 Nie lękaj się — nie zginiesz od Trojnata dłoni,
Siła wyroczni ciebie od zgonu zasłoni;
Chyba umarli wstaną, chyba Dowmunt wstanie.

MINDOWE.

O Matko! oby prędzéj zabłysło świtanie!
Zaledwo się od wschodu rozwidnia noc ciemna,
       120 Srebrne mgły się podnoszą... Zda mi się że słyszę,
Jak smutno szumią wody błękitnego Niemna,
Jak posępnie Litewskim borem wiatr kołysze.
Matko czujesz — przez okna téj gotyckiéj sali
Kwitnących jodeł płynie balsamiczne tchnienie...
       125 O Litwo moja! syn twój na ciebie się żali,
Zdradzasz go... Niech już słońca zabłysną promienie.
Nie wytrzymam, tak srodze duszę moją nęka
Ta nad głową z sztyletem zawieszona ręka.

Podczas ostatnich słów wchodzi Dowmunt w krzyżackiéj zbroi, z zapuszczoną przyłbicą. — Rogneda do końcu aktu siedzi nieporuszona.
DOWMUNT.

Zapłaciłbym krwią moją tak podłe wyznanie,
       130 Boisz się umrzeć — zgonu boisz się tyranie?
Płacz i głoś żal za życiem niewieściemi słowy,
Nakarmię dziką zemstę bojaźnią Mindowy,
Ujrzę płacz rzewny dziecka.

MINDOWE.

To krzyżak! strach marny.
Dzieci tylko przeraża zbroja i krzyż czarny,
Broń się...

Biją się i po długiéj walce zastanawiają się oba.

       135 A więc innego użyjmy sposobu.
Oba odrzućmy zbroje — ten kto mnie zabije,
Musi wprzód wejść do grobu, potém powstać z grobu.

DOWMUNT.

Pomnisz Dowmunta?

MINDOWE.

Skonał.

DOWMUNT, podnosi przyłbicę.

Już zmartwychwstał żyje.
Patrz kto ja jestem!

MINDOWE.

Matko! matko! mąż Aldony.

DOWMUNT.

       140 O Boże mąż Aldony! tak jest mąż Aldony!
Broń się nieszczęsny! cała wściekłość mi wróciła.
Odemszczę w krwi tyrana, nieszczęścia méj żony.

MINDOWE.

Więc śmierć jéj odemścij.

DOWMUNT.

Jakto? ona żyła!
I choćby serce uschło, ją mój wzrok ożywi,
       145 Będziemy jeszcze razem, będziemy szczęśliwi,
Jak dziecka strzedz jéj będę i osłodzę płacze...
Powiédz że ona żyje! wszystko ci przebaczę,
Nawet tę wieść ostatnią okropną i ciemną.

MINDOWE.

Ona piła truciznę, zginie razem ze mną.

DOWMUNT, przebija go.

       150 Ty prędzéj zginiesz!!... Boże! Aldona! Aldona

Wybiega.
MINDOWE, opiéra się o filar sali.

Krew mi płynie strumieniem z rozdartego łona.
Matko moja! chodź, zamknij! zamknij! oczy syna...
Jak się ciężką wydaje ta żelazna zbroja,
Ten miecz okropny mrozem krew mi w żyłach ścina.
       155 Czyżeś mię opuściła? matko! matko moja!
Przekleństwo wam! o mnichu! mnichu precz mi z krzyżem.
Na tron nieście... a w mnichy Trojnata postrzyżem.
A ty poco nade mną szepczesz te pacierze?
Boże mój — Boże — ciągle odzywa się we mnie,
       160 Precz mnichu! sen przerywasz — niech boleść uśmierzę.
Niech zasnę! oh! niech zasnę! daremnie! daremnie!
W strasznych bolach o wszystkiém w świecie zapominam,
Świat i siebie przeklinam — i dzieci przeklinam...
Wszystkich przeklnę — O! matko gdzie są moje dzieci?

Trojnat wychodzi z dzieci pokoju ze sztyletem, blady.
TROJNAT.

       165 Nie! tu niéma nikogo — lampa tylko świeci.
Gdzież ta korona? gdzież jest? zabić bez nagrody.
Gdzież jest moja korona? gdzie purpura Xięcia.
Jak mi ciężko — okropnie...

Patrzy przez okno.

Słyszę ranne chłody,
Spójrzę na ziemię — róża jest jak twarz dziecięcia,
       170 Spójrzę na niebo — xiężyc jest jak twarz dziecięcia,
Wszystko mi przypomina. Raz piérwszy krew leję,
Potém przywyknę — teraz pot się sączy z czoła.
Noc straszna! włos od zgryzot przez noc mi zbieleje...
Jakiś szmer słychać — może to mnie dziécie woła?
       175 Czy wrócę ich dokonać? Nie — tak mi się zdało...
Ciemno lampa płonęła, jedno z dzieci spało,
Po płaczu utulone jak na łonie matki,
I przez sen niespokojne marzyło wyrazy;
Drugi już się przebudził — i wołał o kwiatki,
       180 I niewyraźne dawał piastunce roskazy;
Potém nagle zapłakał, gdy żadnéj nie było,
I jakby mu się jeszcze coś strasznego śniło,

Jeszcze zapłakał — jęknął — znów cicho w komnacie,
I jeszcze — jeszcze jęknął.

MINDOWE.

Trojnacie! Trojnacie!
       185 Skończ! skończ! przekleństwo o tobie! o boleść straszliwa
Mocniejsza teraz kiedy życie dogorywa.
Gryzłbym z jękiem te twarde kolumny marmury...
Przeklinam ciebie — matko ty przeklnij mordercę!
Twych przekleństw ja doznałem... Boleści tortury
       190 O! gdyby prędzéj skończyć! przebij mi to serce,
Lecz nie tym mieczem którym zabijałeś dzieci,
Precz! precz! czuję, duch z jękiem ostatnim uleci.
Oh! oh! oh!

Kona.
Dowmunt wpada prędko, prowadząc za sobą obłąkaną Aldonę.
DOWMUNT.

Ach przemów! przemów do mnie! o droga Aldono!

ALDONA, śpiewa z obłąkaniem

       195 Oto złotą osnową
Winie mi się wrzeciono,
A ja śpiéwam dziecinie:
Jeśli się nić uwinie,
Uwieńczona koroną,
       200 Będziesz kiedyś królową;

Przestaje śpiewać.

Jeśli się przerwie — pieśń ci zaśpiéwam grobową.
Pamiętam tak mi niegdyś piastunka śpiéwała,
Czy się ta nić uprzędła? czyli się urwała?
Niewiém — już nie pamiętam to tak dawno było.

DOWMUNT, z rospaczą.

Czy ty mnie znasz Aldono?

ALDONA, zimno.

       205 Tak... myśmy się znali,
We śnie... Tyle mi twarzy na świecie się śniło,
Któż sny pamięta...

DOWMUNT.

Lampa tak ciemno się pali,
Dla tego nie poznała...

Bierze lampę i z nią przystępuje do Aldony.

Patrz! twój Dowmunt żyje
Stoi przed tobą... Patrzaj! choć nieszczęście zmienia,
       210 Nie zmieni rysów twarzy — zginął stróż więzienia,
Ja odzyskałem wolność...

ALDONA.

Ach jak mi wesoło!
Idę do ślubu, wianek zawieszę na czoło...
Jeden kwiat polnéj róży
I dużo rozmarynu,
       215 Niechaj mi szczęście wróży;
Dwie gałązki jaśminu,
I jeden liść paproci...
Patrzaj! oto poranek blado niebo złoci.
I tak mi słabo — tak mi w oczach ciemno.

DOWMUNT.

O luba! droga moja — chodź ze mną! chodź ze mną!
       220 Niepłacz — czas wszystko zgładzi — zmysły ci powrócą,
Strzedz cię będę jak kwiatu, otoczę kwiatami,
Żadne ponure myśli szczęścia nie zakłócą,
Łzy moje; cicho będą płynąć z twémi łzami...

ALDONA, wpatrując się w Dowmunta, z uśmiéchem...

Dowmunt!...

DOWMUNT.

Ty mnie poznałaś?...

ALDONA, oglądając się.

       225 Jak tu ciemno w gmachu
To kwiaty na podłodze...

DOWMUNT.

Krew skalała głazy.
Chodź! chodź! oto ich twarze pobladły z przestrachu.

ALDONA, śmiejąc się z obłąkaniem.

Cha! cha! ten śmiéch mi łamie na ustach wyrazy.
I ból... Niech go uczuję głębiéj. — Oh! rozdziéra,
Rozdziéra mi wnętrzności... Wyrwij mi go z łona...
Już widmo ciemne myśli bladnie — obumiéra...
I wszystko przeszło... Boże oh! oh! oh!

Umiéra.
DOWMUNT, padając przy niéj na kolana.

       230 Aldona!...

Wchodzi Krzyżak.
KRZYŻAK, do Trojnata.

Kapłan Litewski panem Litwy cię ogłasza,
A lud radosnym krzykiem jego wybór święci.

TROJNAT.

Nie gadaj do mnie... wszystko wygasło w pamięci...
Lecz głos dumy, sumnienia boleści rosprasza,
       235 Może o tém zapomnę gdy włożę koronę...
Dowmuncie! chodź z téj sali...

DOWMUNT.

Patrzaj na Aldonę,
Jaka blada, jak zimna — to Aldona!

TROJNAT.

Blada?
Ach właśnie taka bladość była dzieci twarzy,
Tak były ciche, zimne... Okropna to zdrada...
       240 Zabijać dzieci! dzieci! Ale mi się marzy
Że jeden jeszcze westchnął... pójdę tam — zobaczę —
Nie, nie, to było tylko konających drganie.
Tyle razy słyszałem z ich kolébek płacze,
Nie dziw że mi się marzą.

KRZYŻAK.

Lud cię woła Panie.

TROJNAT.

       245 Tak prawda — lud mnie woła i na króla święci,
Matko! matko Mindowy! spełnione twe chęci.

Cóż to? nie słyszysz matko?... Nic nie odpowiada...
Rognedo! twego syna ziemia dziś pokryje.
Rognedo? cóż to milczysz?

Zbliża się do nieruchomie siedzącéj Rognedy.

Przebóg! jaka blada,
Nieruchoma — skościała — zimna.

Bierze ją za rękę.

       250 Już nie żyje.



KONIEC OBRAZU HISTORYCZNEGO MINDOWE.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Słowacki.