Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jeszcze zapłakał — jęknął — znów cicho w komnacie,
I jeszcze — jeszcze jęknął.

MINDOWE.

Trojnacie! Trojnacie!
       185 Skończ! skończ! przekleństwo o tobie! o boleść straszliwa
Mocniejsza teraz kiedy życie dogorywa.
Gryzłbym z jękiem te twarde kolumny marmury...
Przeklinam ciebie — matko ty przeklnij mordercę!
Twych przekleństw ja doznałem... Boleści tortury
       190 O! gdyby prędzéj skończyć! przebij mi to serce,
Lecz nie tym mieczem którym zabijałeś dzieci,
Precz! precz! czuję, duch z jękiem ostatnim uleci.
Oh! oh! oh!

Kona.
Dowmunt wpada prędko, prowadząc za sobą obłąkaną Aldonę.
DOWMUNT.

Ach przemów! przemów do mnie! o droga Aldono!

ALDONA, śpiewa z obłąkaniem

       195 Oto złotą osnową
Winie mi się wrzeciono,
A ja śpiéwam dziecinie:
Jeśli się nić uwinie,
Uwieńczona koroną,
       200 Będziesz kiedyś królową;

Przestaje śpiewać.

Jeśli się przerwie — pieśń ci zaśpiéwam grobową.
Pamiętam tak mi niegdyś piastunka śpiéwała,
Czy się ta nić uprzędła? czyli się urwała?
Niewiém — już nie pamiętam to tak dawno było.

DOWMUNT, z rospaczą.

Czy ty mnie znasz Aldono?

ALDONA, zimno.

       205 Tak... myśmy się znali,
We śnie... Tyle mi twarzy na świecie się śniło,
Któż sny pamięta...