Luna

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Luna
Pochodzenie Poezye Studenta Tom III
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1865
Druk F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


LUNA.
SZKIC ELEGICZNY.

Gdzie ty płyniesz księżycu, wędrowcze samotny
Jak młodość moja smętny, niemy, bezpowrotny,
Osłoniłeś się czarnym chmur wietrznych kapturem,
I płyniesz między gwiazdy z obliczem ponurym;
One patrzą na ciebie zamgloniemi oczy,
Lecz żadnej cię niewstrzyma wzrok tęskny, uroczy,
Bo ta, za którą płyniesz, daleko ... daleko!...
Choć niknąc w nowiu mrącą śledzisz ją powieką,
I nieraz noc zazdrośna kirem chmur burzliwych,
Przytłumi twarz twą jasną i w cieniach pierszchliwych,
Grzebie światło twe ciche, jak matki spójrzenie,
Co z góry na twych sierót spogląda cierpienie…
Ale przez chmur całuny płyniesz niewstrzymany,
Jak pochodnia postępu wiecznie naprzód! gnany
Aż noc szat chmur czarnych rozedrze na łonie
I z jej piersi wypływasz znów czysty – jak serce,
I łzawi się konwalii zapłacze kobierce
I lasy rozszumią – wstaną kwiatów wonie,
A noc uciekająca, w jasnych zórz koronie
Płaszcz swój tkany gwiazdami gdy wlecze za sobą,
Ty pocałunkiem pereł sznur, co na jej szyji,
Rozrywasz – i ku ziemi spadają z żałobą
Rosą na lica fiołków, w których czasem żmiji

Sen się w słowiczem gnieździe okrywa ciemnością,
Wtedy błyskasz nad ranem półsenną jasnością,
I stajesz nad mogiłą w lesie zapomnianą ,
Kędy śpi młodzian, w polu legły z orlą chwałą,
Ludzie dawno odbiegli – ty wieniec promieni
I z pereł rosy rzucasz snom jego przestrzeni…
O! płynie naprzód wędrowcze!
Niecofaj się tylko,
Kiedy nad oknem mojem błyśniesz wieczorami,
Składam arfę wezbraną harmonii tonami
ł niemą uczuć świeżych spowiadam się chwilką,
Ręce kładąc na piersi i tobie jednemu
Mówię, co usta z ludzi niemówią żadnemu,
Z ludzi co mi obmierzli jak stado szakali,
Od których wolę szuwar dziewiczy na fali !
Czy muszcząc warkocz grającej fontanny,
Zaplatasz złotych iskier girlandami,
Czy nad cichemi z za Karpat stawami
Powstajesz smętny jak czoło Dianny –
Witaj mi cichy przez błękit sunący
Jako łza Boga zwisła nad ludzkością,
Modlitwy ziemi na promień biorący,
Jak lampa dziejów nad wieków przeszłością,
O płyń naprzód księżycu! wędrowcze bez celu,
Jedyny towarzyszu mój i przyjacielu,
Ty najwierniejszy druchu mej dzikiej młodości,
Naprzód! naprzód! aż zginiem wśród nieskończoności!...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.