Przejdź do zawartości

Lucyan/Rozmowa X

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Lucyan
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


ROZMOWA X.
TOXARYS O PRZYJAŹNI
Mnesyp Grek. Toxarys Scyta.

Mnesyp. Powiedz mi, czylito jest prawda, iż czynicie ofiary Orestesowi[1] i Piladesowi, mając je za bogi?
Toxarys. Czcimy ich nie jako bogi, ale jak cnotliwych ludzi.
Mnesyp. Z jakich powodów przenosicie ich, nad wielu innych, którym tej czci nie wyrządzacie, zwłaszcza, iż nie byli z waszego rodu, a nawet byli waszemi nieprzyjaciółmi? Na brzeg wasz wyrzuceni, gdy mieli się stać ofiarą Dyany, potargawszy więzy zabili waszego króla, ofiarnicę[2] zabrali, a nawet posąg bóztwa, który był w jej straży, uwiezli na okręcie. Jeżeli ich dlatego uwielbiacie, zachęcacie innych do naśladowania, które nie byłoby bez waszej szkody.
Toxarys. Z tego samego, co mówisz, wnieść możesz, jak godne są uwielbienia ich dzieła. Sław sobie w myśli dwóch ludzi, którzy się odważają, w tak odległą krainę zapuszczać, przebywać pierwsi po Argonautach, niezwiedzone dotąd od Greków morze, nie ustraszają się okropnemi powieściami o naszych odludnych i dzikich krainach; w niewoli tak mężnie poczynają, nietylko się z niej wydobywają, ale mszczą się nad niewolącym; uwożą nakoniec bóztwo krajowe; wszystko to jak zadziwia, tak wzruszać i wieść ku uszanowaniu powinno walecznych ludzi.
Mnesyp. Jeżeli idzie o podróż daleką, więcej niż oni krain odwiedzają Fenicjanie[3], a jednakże ich nie macie za bogi.
Toxarys. Racz mnie tylko posłuchać, a uznasz, iż lepiej od was umiemy sądzić o ludziach. Ani w Argos, ani w Micenach, pamiątki Pilada i Oresta nie znajdziesz; myśmy im przybytek ku czci wystawili, bo im się słusznie należał. Mianujemy ich wielkimi ludźmi, a nie uczyniło nam to wstrętu, iż byli cudzoziemcami. Nie pytamy się, skąd są cnotliwi ludzie, ani zazdrościmy cudzym krainom, iż ich wydały; dość nam wiedzieć, że byli cnotliwemi, a wówczas szacunkiem i uwielbieniem, przyswajamy ich sobie, i wielkie ich dzieła. W przykładzie tych znakomitych mężów, najznamieniciej wydaje się przyjaźń; pokazali oni dowodnie, jak dzielić należy los z tym, do którego powzięliśmy przywiązanie. Wyryli na spiżu ich sprawy ojcowie nasi, i nakazali wdrażać je w pamięć dalszych następców. Niedość mając na spiżu, w obrazach wyszczególnili każde ich dzieło z osobna, i widzimy je dotąd w przybytku na ich cześć postawionym.
Widzieć się daje naprzód Orestes z przyjacielem swoim do nas przybywający; dalej rozbicie na skałach ich okrętu; stawienie ich na ofierze, Ifigenia już się gotująca na odjęcie im życia. W dalszem wyobrażeniu, zabijają Thoasa naszego króla, siadają na okręt i w raz z posągiem Dyany uwożą Ifigenią. W bitwie, która potem nastąpiła, wydał kunszt, wzajemną ich uprzejmość, jak bardziej, niż na swoje własne, każdy z nich na przyjaciela swego niebezpieczeństwo czuły i baczny, naraża się sam, iżby go wybawił. Te wzajemne względy, prace, usiłowania, podział niebezpieczeństwa, przywiązanie nadzwyczajne, stałość niewzruszoną, za nadprzyrodzone prawie uznając, wielbimy w nich umysł, wzniesiony nad pospolite innych działania. Trzeba albowiem, abyś wiedział, iż my Scytowie, nad wszystko przenosim przyjaźń. Cierpieć dla przyjaciela, jest u nas rozkoszą, zdradzić go, najostatniejszym stopniem bezbożności. Dlatego więc osobliwym sposobem czcimy Oresta i Pilada, i nazwaliśmy ich strażnikami i opiekunami przyjaźni.
Mnesyp. Nie tylko, widzę, w boju jesteście znakomitemi; słysząc cię mówiącego, i krasomowstwa zaszczyt przyznać wam należy. Przestaję więc na twojem zdaniu, i wchodzę w słuszność przyczyn, dla których ubóztwiliscie Oresta z Piladem. Nie wiedziałem dotąd o tem, iżby związki przyjaźni, w tak wielkiem były u Scytów poważeniu, i owszem mniemałem, iż naród prosty i dziki, tchnie tylko gwałtownością i wojennym zapałem, a nawet ku swoim nie miał przywiązania. Uwiodły mnie bajeczne powieści przychodniów, i zostawałem w błędzie.
Toxarys. Nie wchodzę z innych miar w porównanie nas Scytów, których dzikiemi zowiecie, z wami; ale łatwo dowieść mogę, iż w przyjaźni szacunku mamy pierwszeństwo. Zaklinam cię i proszę, iżbyś się nie obrażał ze szczerości mojej, gdy to, com ci się odważył powiedzieć, przykładami naszemi dowodzić będę. Wzywam bogów waszych na świadectwo, iż nie unosi mnie przesąd ojczysty, gdy ci to powiem, iż wy Grecy, lepiej nad wszystkich innych mówicie o przyjaźni, ale dalecy jesteście od czynienia, tak jak mówicie. Chwalicie ją, wielbicie jej przymioty; ale gdy idzie o pełnienie jej obowiązków, nie zgadzają się czyny z mówieniem waszem. Powieści rymotworców zapalają wasz umysł, ale się rzecz kończy na zapale, i zapłakawszy w rozrzewnieniu, nad czułem działaniem prawdziwych przyjaciół; skoro ten którego zowiecie przyjacielem, potrzebuje pomocy, zapominacie, żeście płakali, a on zostaje bez ratunku i wsparcia.
Nie tak się u nas dzieje : nie mamy my wprawdzie rymotworców, i nie jesteśmy skłonni do płaczu, ale kto u nas znalazł przyjaciela, ten się zawodu nie lęka. Porzućmy dawne czasy, którebyśmy przywieść mogli w tej mierze : możebyście nas wieściami (bo ich macie dostatkiem w pismach), przewyższyli; zstąpmy do późniejszych, i których pamięć nasza dosiąc może. Ten który z nas dokładniejsze prawej przyjaźni dowody w swoim narodzie okaże, chwalebne ojczyźnie swojej nadarzy zwycięztwo.
Mnesyp. Z ochotą przestaję na tem; nie liczba jednak, ale istota rzeczy ma mieć przewagę. Niech więc każdy z nas pięć przykładów wybierze; z opowiedzenia poznamy, któremu z narodów pierwszeństwo należy.
Toxarys. Mów ty pierwszy; ale zaprzysiąż prawdę mówienia twojego; w takowej okoliczności, najmniejszy jej uczyniony uszczerbek byłby świętokradztwem.
Mnesyp. Przysięgnijmy obadwa : ale jakich bogów chcesz abyśmy wezwali na świadectwo? Czy nie Jowisza, najdzielniejszego przyjaźni sprawcę, opiekuna i obrońcę?
Toxarys. Niech on będzie.
Mnesyp. Przysięgam na imie Jowisza, który przyjaźń ma w swojej obronie, i pieczy, iż nie przydam do tego, co powiem albo o czem wiem, lub sam przez się, lub z cudzej powieści. Zaczynam więc od przykładu sławnego u Jończyków Agatokla z Dyniaszem.
Nie dawnemi czasy żył na wyspie Samos Agatokles, niebogaty, i nie rodem, ale cnotą i statkiem w przyjaźni znamienity. Z młodych lat zabrał przyjaźń z Dyniaszem synem Lizyona z Efezu. Ten Dyniasz wielce był majętnym, a zatem jak łatwo domyślić się można, otoczony był tłumem pochlebców, stołowników, dogadzaczów. Niepodobny im znajdował się między nimi Agatokles, a widząc jak było szkodliwe przyjacielowi takowe towarzystwo, przestrzegał go i odwodził od podłej zgrai. Sprzykrzyły się napominania, i oddalonym został; a tymczasem owi chytrzy otoczyciele, wmówili w Dyniasza, iż Charyklea, małżonka Demonaxa jednego z najpierwszych obywateli Efezu, ujęta wdziękami jego, powzięła ku niemu miłość. Uwierzył niewiadomy młodzieniec, i wdawszy się w towarzystwo bezwstydnej niewiasty, tak dalece zdradnemi pieszczotami ujętym został, iż dogadzając jej zbytkom i niepohamowanej chciwości, w krótkim czasie stracił bogactwa swoje : opuściła go natychmiast, a z nią uczestnicy zdzierstwa, i z najbogatszego stał się ubogim.
Zapatrywał się z niewymowną boleścią na zniszczenie Dyniasza Agatokles, a chcąc go wspomodz, przedał co miał, i przyniósł mu pieniądze swoje. Skoro się o tem dowiedziała Charyklea, a z nią owa zgraja niszczycielów : miłość wzrosła, przyjaciele się zwiększyli, ale tak dalece powzięty dostatek zmniejszał, iż już dogorywał. W tem zszedłszy mąż Charyklei niemiłego w domu gościa, rzucił się do oręża; bronił się Dyniasz, a widząc umówioną męża z żoną na siebie zdradę, uwiedziony rozpaczą, obojga zabójstwem ochronił życie; ale przypozwany o dwojakie zabójstwo, na wieczne wygnanie skazanym został. Szedł za nim Agatokles, i żywił go pracą rąk swoich, a gdy Dyniasz życia dokonał; nie powrócił do ojczyzny, chcąc, iżby ich popioły spoczywały razem, co zyskał : gdy go po śmierci obok przyjaciela pochowano.
Toxarys. Wolałbym, żebyś był nie przysiągł, abym mógł wątpić o tem, co mi o Greku powiadasz, tak te czyny godne są sposobu naszego myślenia. Ale wątpię, żebyś mógł znaleźć drugiego Agatokla.
Mnesyp. Wywiodę cię z tej wątpliwości, gdy objawię to, co mi niedawno pod przysięgą zeznał Symil, sternik okrętu z Megary. Płynął on z Włoch do Aten, i między wielą cudzoziemcami, których miał na okręcie, znajdowali się dwaj obywatele Chalcydyi, Eutydyces i Damon. Równego byli wieku, ale pierwszy z nich mocny i zdrowy, drugi słaby, blady i wynędzniały. Żegluga dość była pomyślna aż do Sycylji; ale gdy niebezpieczną ciaśninę Scylli i Charybdy przebyli, powstała znagla burza; i gdy wpośród strasznych błyskawic i grzmotów pędziły ich wiatry ku Zacyntowi, skołatany nawałnością Damon, a spoczywający na brzegu okrętu, wpadł w morze, i z oczu naszych zniknął. Słysząc wołającego o ratunek przyjaciela, natychmiast Eutydyces rzucił się w morze, i gdyśmy obudwu mimo największe starania wydobyć, dla coraz większej burzy, nie zdołali, rzucaliśmy drzewo, sznury, wiosła, most nakoniec okrętowy, ażeby się wyratować mogli.
Toxarys. Uspokój niecierpliwość moję powiedz, czy zostali przy życiu?
Mnesyp. Zachowały ich łaskawe nieba, i żyją dotąd w Atenach. Do tych dwóch przykładów dość znamienitych, jak sądzę, trzeci niemniej czuły przydaję. Eudamidas w Koryncie człowiek ubogi miał dwóch majętnych przyjaciół : Areteusza współziomka i Charyxena z Sycyonu; umierając uczynił testament, może godzien śmiechu niebacznych, ale pewnie tkliwy i czuły tobie, który czcisz cnotę i znasz się na przyjaźni : był zaś takowy. Daję i poruczam Areteuszowi matkę moję, aby ją żywił i utrzymywał do śmierci w jej zgrzybiałym wieku: Charyxenowi córkę moję, aby ją, jak tylko może najlepiej uposażył : a jeżeliby który z nich umarł, natychmiast drugi ma go zastąpić. Skoro po śmierci Eudamida znaleziony testament przeczytano, ci którzy o jego ubóztwie wiedzieli, rozumieli, iż to był żart i odeszli śmiejąc się z takowej płochości. Gdy jednak do wiadomości przyjaciół zmarłego doszedł, przyjęli go z ochotą; aże wkrótce Charyxenes życia dokonał, Areteusz wziął do siebie matkę i córkę Eudamidową, a wydając ją za mąż razem z swoją, między nie podzielił majętność własną. Cóż mówisz na to Toxarysie?
Toxarys. Wielbię uczynność przyjacielską, a bardziej jeszcze cnotliwe zaufanie poczciwego Eudamida : czuł on : iżby toż samo, gdyby był mógł, uczynił.
Mnesyp. I ja jestem równego z tobą zdania. Czwarty nam da przykład Zenolemis Marsylczyk syn Charmolausa. Gdym był w tamtych krajach, ukazano mi go razem z małżonką. A choć był urodziwy, a ona garbata, ślepa na jedno oko, i ledwo się czołgająca dla paraliżu, którym ruszona była, ztemwszystkiem (ilem mógł uznać), ukazywał dla niej złączone z szacunkiem przywiązanie. Zadziwiło mnie to niepomału; gdy więc pytałem się jednego z krajowych, coby była za przyczyna tak nieprzyzwoitego zamęzcia? takową dał mi odpowiedź : Zenotemis, o którego mnie pytasz, był przyjacielem Menekrata ojca teraźniejszej żony swojej, obywatela znakomitego cnotą i dostatkami, sam też równie będąc majętnym. Sąd[4] Marsylczyków za złe sprawowanie się na urzędzie (jak udawano) odsądził był Menekrata od jego urzędowania, i nadto skarał tak wielkiemi grzywnami, iż przyszedł do ubóstwa. Najwięcej go to martwiło, iż mając dorosłą, ale ułomną córkę, nie był w stanie dać posagu, z którymby mogła znaleźć męża, lub przynajmniej mieć sposobność do wyżywienia siebie.
Gdy więc zwierzył się Zenotemowi frasunku swojego, bądź spokojnym rzekł : na niczem ci zbywać nie będzie, a córka godnego siebie znajdzie męża. Zaprowadził go zatem wraz z nią do swojego domu, i sprawiwszy ucztę wspaniałą, gdy się już kończyć miała, rzekł pijąc do Menekrata : bierz tę czaszę z napojem z rąk zięcia swojego, ja chcę być córki twojej małżonkiem. Wzbraniał się z razu Menekrat, ale widząc niewzruszony umysł stałego w przedsięwzięciu Zenotema, zezwolił z chęcią na pożądane a niespodziewane małżeństwo. Zenotem zaś nad wszystkich mniemanie stał się wzorem mężów i lubo upośledzoną od przyrodzenia, szacowną z przymiotów zyskał żonę. Ma z niej syna przedziwnej urody, i gdy Menekrat sądząc się być wyrokiem dawniejszym ukrzywdzonym, do wyższego się sądu odwołał, szedł na ratusz w towarzystwie zięcia, a ten piastował na ręku syna swojego. Szczęsnem zdarzeniem dziecie, jakby żebrząc litości podniosło rączki, czem ujęci sędziowie, gdy się do ścisłego roztrząśnienia zapadłego dekretu udali, znaleźli go uciążliwym, a cnotliwy Menekrat i urząd i majątek odzyskał.
Ostatni przykład (gdyż już cztery inne opowiedziałem), stawię ci w osobie Demetryusza Sunimczyka. Ten z przyjacielem swoim Antyfilem udał się był do Egiptu, chcąc się tam obadwa ćwiczyć w naukach. Demetryusz przywiązał się do sekty filozofskiej Cyników, i miał mistrzem sławnego sofistę z Rodu Agatobula : Antyfil ćwiczył się w lekarskiej nauce. Ciekawość oglądania piramid, posągu Memnona, i innych sławnych budowli Egiptu, powodem była Demetryuszowi do oddalenia się z Alexandryi.
Podczas niebytności jego, okradziono świątynią bogatą Anubisa w Alexandryi : złapano świętokradców, i gdy ich wzięto na męki wyznali, iż skład kradzieży swojej zachowali w domu, gdzie Antyfil mieszkał. Wzięto go natychmiast do więzienia, jako wspólnika kradzieży, i osadzonym był w ciemnym lochu z innemi winowajcy; czekał pa wyrok śmierci, gdy tymczasem wrócił z podróży Demetryusz. Ten dowiedziawszy się o losie nieszczęśliwym przyjaciela, biegł natychmiast do więzienia, i ledwo uprosiwszy dla siebie wejście, tak go zmienionego zastał, iż ledwo postrzedz mógł jakieżkolwiek do tego, czem był przedtem, podobieństwo. Cieszył więc Antyfila i wzmagał, ile możności, a nie mając sposobu, jakby go ratować, stał się najemnikiem u portu do dźwigania ciężarów, a co przez dzień wysłużył, kupował za to strawę dla więźnia, i obok niego spoczywał. Zakazano mu trawić nocy w więzieniu; przede drzwiami przeto na słomie i liściach sypiał, czekając pory, rychło wrota otworzą; a z pracy codziennej żywił go jak i przedtem.
Bojąc się zdrady zwierzchność, zakazała puszczać go do więzienia. Gdy odjęła była sposobność widzenia przyjaciela, szedł do zwierzchności i wyznał, że był wspołecznikiem kradzieży. Wzięty zatem w okowy złączył się z Antyfilem. Srogi los, obudwu miłym się stał w towarzystwie; i w tym zostawali stanie, gdy jednej nocy, niektórzy z współwięźniów stargawszy pęta i oswobodziwszy innych, rzucili się na straż i pozabijawszy wszystkich otworzyli drzwi więzienia, i z niego wyszli. Nie chcieli ich naśladować Antyfil z Demetryuszem, a ta ich wierność dała im uwolnienie. Nie przyjęli go jak łaskę, ale trwając w więzach dowiedli niewinności swojej. Zdziwieni tak wielkiej cnoty i stałości przykładem i sędziowie, nagrodzili im wszystkie szkody, i 20,000 drachm dali w nagrodę. Nie chciał z nich udziału dla siebie Demetryusz, mieniąc, iż cierpiącemu niesłusznie, należy, on zaś najczulszą w pełnieniu obowiązku przyjacielskiego zyskał nagrodę.
Tacy są Toxarze, rzekł Mnesyp, u Greków przyjaciele : miałbym więcej przykładów; ale się w liczbie wyznaczonej zawieram. Teraz twoja kolej pokazać, czyli nas przewyższacie.
Toxarys. Nasza przysięga przez miecz i strzały, a rękojmia poczciwe serce; Sędzia ten co wszystko zdziałał. Zaręczam prawdę; zaczynam.
Dandamis i Amizokas, przysięgli sobie przyjaźń, i krwią (jak zwyczaj u nas) oznaczyli jej trwałość. Wkrótce wszedł w kraj nasz nieprzyjaciel, aże przypadł z nienacka, nie mogliśmy się zdobyć na odpór, i wielu uwiedli niewolników. Przeprawili się przez rzekę nasi w małej liczbie; a gdy postrzegł Dandamis, iż Amizoka nie było, wskoczył natychmiast w rzekę, i sam jeden wpadł wpośród nieprzyjaciół, i oświadczył się, iż chciał odkupić Amizoka. Gdy go zaprowadzono do wodza Sarmatów, rzekł : Jestem w twoich ręku, i gdy nic więcej nad siebie nie mam, daję siebie za Amizoka : czyń ze mną co chcesz, bylebyś uwolnił przyjaciela mojego. Daj część siebie, rzeki wódz. Jaką, rzekł Dandamis? Oczy. Gdy to wyrzekł Sarmata, natychmiast stawił się ku oślepieniu, i gdy wzrok stracił, uściskał z radością przyprowadzonego do siebie Amizoka. Ten przerażony widokiem : Nie przezwyciężysz mię, zawołał, i sam sobie oczy wyłupił. Zdrętwieli na takowy widok przytomni, i wielbiąc ich odesłali do nas. Żyją dotąd pospołu, a naród z uszanowaniem karmi ich i przyodziewa.
Brat stryjeczny Amizoka, Belitta drugim będzie przykładem. Ten gdy polował z Bastką przyjacielem swoim, a postrzegł, iż niezmiernej wielkości niedźwiedź rozjuszony postrzałem, zwlekłszy go z konia gryzł i szarpał, natychmiast skoczył, dając się na pożarcie, i póty ze zwierzem walczył, aż go nakoniec pokonał. Znaleziono wśród puszczy obudwóch bez duszy, i zwierza zabitego, a na wieczną pamiątkę, na miejscu pobojowiska usypano kopce.
Macent, Lonchates i Arsakomas trzecim będą przykładem. Ostatni z nich wysłany od narodu naszego w poselstwie do Leukanora króla Bosforu[5] który naszym był hołdownikiem, zakochał się w córce jego Mazei. Sprawiwszy poselstwo, zaproszonym byt na ucztę od króla, a właśnie naówczas przyjechali byli z rozmaitych krain młodzieńcy, synowie królów pogranicznych, starający się o dożywotnią przyjaźń królewny. Każdy z nich, według zwyczaju krajów owych, w biesiadzie żądanie swoje przy spełnianiu zdrowia królewskiego oświadczył. Gdy przyszła kolej na Arsakoma, rzekł : daj mi córkę twoję w małżeństwo; przenoszę ja tych wszystkich, którzy przedemną mówili, w wziętości i dobrem mieniu. Leukanor widząc w ubóztwie Arsakoma, pytał go wiele miał wozów, stad koni i owiec? Nie mam żadnych, odpowiedział, ale natomiast mam szczęście mieć dwóch przyjaciół : Słysząc to śmieli się stołownicy, i Adyrmachus ogłoszony był oblubieńcem królewny.
Powróciwszy do kraju Arsakomas, zwierzył się przygody swojej przyjaciołom; przyrzekli mu usłużyć obadwa, i zemścić się wzgardy, która go potkała. Pierwszy z nich Macent rzekł : ja króla, który tobą wzgardził, zabiję. Lonchates, ja ci królewnę przyprowadzę. Zebrał zatem znaczny pułk powinowatych i znajomych Arsakomas. Przyjaciele zaś jego sami udali się do kraju Machlianów. Tam gdy przybył Lonchates, szedł do króla opowiadając mu, iż był do niego wysłanym od Scytów w poselstwie upominając się, iżby zakazał ludowi swojemu wkraczać w ich granice. Ostrzegł go, iż Arsakomas wzgardzony gotuje się na zemstę, i w krótkim czasie odwiedzi kraj jego w poczcie uzbrojonych przyjaciół swoich. Słyszałem o tem rzekł Leukanor, ale nie wiedziałem, iż się przeciw mnie gotuje. Ja cię obronię, rzekł Lonchates, i przyniosę ci głowę jego, jeżeli mi drugą córkę twoje dasz w małżeństwo. Bylebyś to uczynił, rzekł król, przysięgą stwierdzę obietnicę. Przestanę na niej, rzekł Lonchates; ale idźmy do kościoła, tam ją obecności bogów przy mnie uczynisz. Stało się tak, a gdy sami byli, dobywszy miecza uciął głowę królowi Lonchates, i wziąwszy ją pod płaszcz wyszedł, mówiąc straży, iż się jeszcze tam nieco król do jego powrotu zabawi. Sam zaś tymczasem dosiadłszy na pogotowiu stojącego konia, niepowściągnionym pędem do swoich powrócił, a stanąwszy przed Arsakomem, rzucił przed niego głowę Leukanora.
Dowiedziawszy się o tem drugi przyjaciel Arsakoma Macent, szedł do Adyrmacha zięcia Leukanorowego, i przyrzekłszy mu swoję pomoc, namówił, aby szedł i objąć spadłe na siebie królestwo, zostawując straży jego | małżonkę swoję. Skoro sposobność obaczył, z największem niebezpieczeństwem z pośrodka nieprzyjaznego sobie ludu uwiózł ją i przyjacielowi oddał. Szedł z zbrojnym ludem, postradawszy żony Adyrmachus, wziąwszy na pomoc Alanów i Sarmatów. Nie odstąpili przyjaciele Arsakoma, i każdy z nich przywiódł mu poczet doświadczonego ludu do boju. Ten gdy się rozpoczął, a Macent i Lonchates oskoczeni na około i i ranni w największem zostawali niebezpieczeństwie, postrzegł to Arsakomas; rzucił się wpośród nieprzyjaciół, i własną ręką rozpłatawszy na pół Adyrmacha uwolnił przyjacioły, Alanów zaś z Machlianami do ucieczki przymusił.
Mnesyp. Gdybyś nie przysiągł, nie byłbym uwierzył temu, co mówisz, tak się rzecz zdaje być niepodobna.
Toxarys. U Scytów w przyjaźni nic nie masz niepodobnego. Teraz ci powiem to, co się mnie samemu zdarzyło. Wyprawiwszy się do Aten wraz z moim przyjacielem Sysynem, przypłynęliśmy do Amastry nadbrzeżnego miasta Pontu. Znalazłszy gospodę, szliśmy w miasto oglądać tamtejsze budowle, a po niejakim czasie gdyśmy się wrócili, znaleźliśmy złupione od łotrów stanowisko, tak dalece, iż nam się nic z tego, cośmy byli wzięli z sobą na drogę, nie zostało. W największej zostając rozpaczy, byłbym sobie życie odjął, gdyby mnie od takowej gwałtowności nie odwiodł przyjaciel, wzmagając i ciesząc. Spotkał wkrótce szermierzów, i dowiedziawszy się, iż za dni kilka staną bijąc się wspólnie na widowisku, do mnie przyszedłszy rzekł : iż niedługo będziem zapomożeni. Szliśmy tam gdzie się potykać mieli; i naprzód puszczono psy na rozmaite zwierze : a gdy to przez niejaki czas trwało; weszli szermierze na bój wzajemny, i woźny ogłosił, iż ktoby chciał się spotkać z osobna, dziesięć drachm mieć będzie. Wstał natychmiast z miejsca Sysynes, a odebrawszy pieniądze, oddał mi je mówiąc: jeżeli zwyciężę, wystarczy nam pożywienie; jeżeli zginę, miła mi śmierć dla ciebie. Zapłakałem rzewno, a on wziąwszy broń, z początku ranny, pokonał przeciwnika, i trupem na placu położył. Ledwo go z ran zadanych wyleczyć było można, i dotąd jest kaleką. Dałem mu siostrę w małżeństwo, mam niewypowiedzianą pociechę oglądać go w towarzystwie mojem.
Żebym ci w przykładach wyrównał, ostatni położę Abaucha. Ten wraz z żoną, którą wielce kochał, i z dwojgiem dzieci, córką siedmioletnią i synem jeszcze u piersi zostającym, przyszedł do jednego miasta, leżącego nad rzeką Dnieprem (którą wy Borystenem zowiecie : ) miał w towarzystwie przyjaciela Gindana, który jeszcze się był nie wyleczył z zadanej sobie rany od rozbojników. Stali na ostatniem piętrze domu pod dachem, gdy jednej nocy na dole wszczęty pożar tak dalece dóm opanował, iż nie było prawie sposobu ratowania się tym, którzy na górze mieszkali. W tak okropnej porze, mimo żonę i dzieci, które wsparcia jego żądały, porwał na ramiona niedołężnego przyjaciela, i wyniósł go z pośród ognia. Spłonęło w nim upuszczone od matki dziecie jego, drugie ledwo wyratowane zostało; a gdy mu wyrzucano nieczułość, rzekł : mogę mieć inne dzieci, a te które mam, kto wie, jakie będą. Ale znaleźć takiego przyjaciela, jak ten, któregom wyratował, rzecz daleko cięższa.
Masz więc Mnesypie za twoje, moje przykłady : niech nas teraz kto osądzi.
Mnesyp. Nie wybraliśmy sędziego, nie podpadniemy karze, jeżeliby kto z nas przegrał. Bądźmy więc nowym sami przykładem, a tak zwyciężymy obadwa.
Toxarys. Godnyś Greku mieć Scytę przyjacielem.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.
  1. Orestes syn Agamemnona króla Myceny, brat Ifigenji : przyjaźń którą z Piladem powziął, dochował wraz z nim statecznie, dawszy jej heroiczne dowody, jak dalsza powieść tej rozmowy daje poznać.
  2. Ofiarnicą Dyany była Ifigenia, wyrokiem bogów dana na ofiarę Dyanie, gdy Grecy płynęli do Troi, od tejże Dyany ocalona i przeniesiona do Taurydy, aby tam sprawiała jej obrządki.
  3. Fenicyanie najpierwsi handel swój rozpostarli po wszelkich krainach żeglugą. Od nich poszli w następnych czadach Kartagińcy, równie jak przodki, sławni żeglugą. Panowanie i możność Fenicyanów trwały do czasów Alexandra.
  4. W dawnej Marsylczyków Rzeczypospolitej, która była osadą grecką, 600 było w radzie, do których należało sprawowanie rządu i udział sprawiedliwości. Wyższa jeszcze była nad niemi zwierzchność z piętnastu wybranych obywatelów złożona, a nad tymi jeszcze trzech było przełożonych, którzy odwołującym się od niższych urzędników, dawali już odwołać się niemogące wyroki.
  5. Bosphor Cymmeryjski tam był, gdzie teraz Krym, albo dawny Chersoń Taurycki. Siedliskiem był Scytów do czasu Mitrydata sławnego króla Pontu, który zwyciężonym od Rzymian został. Byli jeszcze potem króle Bosforu hołdowniki Rzymskiego państwa.