Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/612

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obrażał ze szczerości mojej, gdy to, com ci się odważył powiedzieć, przykładami naszemi dowodzić będę. Wzywam bogów waszych na świadectwo, iż nie unosi mnie przesąd ojczysty, gdy ci to powiem, iż wy Grecy, lepiej nad wszystkich innych mówicie o przyjaźni, ale dalecy jesteście od czynienia, tak jak mówicie. Chwalicie ją, wielbicie jej przymioty; ale gdy idzie o pełnienie jej obowiązków, nie zgadzają się czyny z mówieniem waszem. Powieści rymotworców zapalają wasz umysł, ale się rzecz kończy na zapale, i zapłakawszy w rozrzewnieniu, nad czułem działaniem prawdziwych przyjaciół; skoro ten którego zowiecie przyjacielem, potrzebuje pomocy, zapominacie, żeście płakali, a on zostaje bez ratunku i wsparcia.
Nie tak się u nas dzieje : nie mamy my wprawdzie rymotworców, i nie jesteśmy skłonni do płaczu, ale kto u nas znalazł przyjaciela, ten się zawodu nie lęka. Porzućmy dawne czasy, którebyśmy przywieść mogli w tej mierze : możebyście nas wieściami (bo ich macie dostatkiem w pismach), przewyższyli; zstąpmy do późniejszych, i których pamięć nasza dosiąc może. Ten który z nas dokładniejsze prawej przyjaźni dowody w swoim narodzie okaże, chwalebne ojczyźnie swojej nadarzy zwycięztwo.
Mnesyp. Z ochotą przestaję na tem; nie liczba jednak, ale istota rzeczy ma mieć przewagę. Niech więc każdy z nas pięć przykładów wybierze; z opowiedzenia poznamy, któremu z narodów pierwszeństwo należy.
Toxarys. Mów ty pierwszy; ale zaprzysiąż prawdę mówienia twojego; w takowej okoliczności, najmniejszy jej uczyniony uszczerbek byłby świętokradztwem.
Mnesyp. Przysięgnijmy obadwa : ale jakich bogów chcesz abyśmy wezwali na świadectwo? Czy nie Jowisza, najdzielniejszego przyjaźni sprawcę, opiekuna i obrońcę?
Toxarys. Niech on będzie.
Mnesyp. Przysięgam na imie Jowisza, który przyjaźń ma w swojej obronie, i pieczy, iż nie przydam do tego, co powiem albo o czem wiem, lub sam przez się, lub z cudzej powieści. Zaczynam więc od przykładu sławnego u Jończyków Agatokla z Dyniaszem.
Nie dawnemi czasy żył na wyspie Samos Agatokles, niebogaty, i nie rodem, ale cnotą i statkiem w przyjaźni znamienity. Z młodych lat zabrał przyjaźń z Dyniaszem synem Lizyona z Efezu. Ten Dyniasz wielce był majętnym, a zatem jak łatwo domyślić się można, otoczony był tłumem pochlebców, stołowników, dogadzaczów. Niepodobny im znajdował się między nimi Agatokles, a widząc jak było szkodliwe przyjacielowi takowe towarzystwo, przestrzegał go i odwodził od podłej zgrai. Sprzykrzyły się napominania, i oddalonym został; a tymczasem owi chytrzy otoczyciele, wmówili w Dyniasza, iż Charyklea, małżonka Demonaxa jednego z najpierwszych obywateli Efezu, ujęta wdziękami jego, powzięła ku niemu miłość. Uwierzył niewiadomy młodzieniec, i wdawszy się w towarzystwo bezwstydnej niewiasty, tak dalece zdradnemi pieszczotami ujętym został, iż dogadzając jej zbytkom i niepohamowanej chciwości, w krótkim czasie stracił bogactwa swoje : opuściła go natychmiast, a z nią uczestnicy zdzierstwa, i z najbogatszego stał się ubogim.
Zapatrywał się z niewymowną boleścią na zniszczenie Dyniasza Agatokles, a chcąc go wspomodz, przedał co miał, i przyniósł mu pieniądze swoje. Skoro się o tem dowiedziała Charyklea, a z nią owa zgraja niszczycielów : miłość wzrosła, przyjaciele się zwiększyli, ale tak dalece powzięty dostatek zmniejszał, iż już dogorywał. W tem zszedłszy mąż Charyklei niemiłego w domu gościa, rzucił się do oręża; bronił się Dyniasz, a widząc umówioną męża z żoną na siebie zdradę, uwiedziony rozpaczą, obojga zabójstwem ochronił życie; ale przypozwany o dwojakie zabójstwo, na wieczne wygnanie skazanym został. Szedł za nim Agatokles, i żywił go pracą rąk swoich, a gdy Dyniasz życia dokonał; nie powrócił do ojczyzny, chcąc, iżby ich popioły spoczywały razem, co zyskał : gdy go po śmierci obok przyjaciela pochowano.
Toxarys. Wolałbym, żebyś był nie przysiągł, abym mógł wątpić o tem, co mi o Greku powiadasz, tak te czyny godne są sposobu naszego myślenia. Ale wątpię, żebyś mógł znaleźć drugiego Agatokla.
Mnesyp. Wywiodę cię z tej wątpliwości, gdy objawię to, co mi niedawno pod przysięgą zeznał Symil, sternik okrętu z Megary. Płynął on z Włoch do Aten, i między wielą cudzoziemcami, których miał na okręcie, znajdowali się dwaj obywatele Chalcydyi, Eutydyces i Damon. Równego byli wieku, ale pierwszy z nich mocny i zdrowy, drugi słaby, blady i wynędzniały. Żegluga dość była pomyślna aż do Sycylji; ale gdy niebezpieczną ciaśninę Scylli i Charybdy przebyli, powstała znagla burza; i gdy wpośród strasznych błyskawic i grzmotów pędziły ich wiatry ku Zacyntowi, skołatany nawałnością Damon, a spoczywający na brzegu okrętu, wpadł w morze, i z oczu naszych zniknął. Słysząc wołającego o ratunek przyjaciela, natychmiast Eutydyces rzucił się w morze, i gdyśmy obudwu mimo największe starania wydobyć, dla coraz większej burzy, nie zdołali, rzucaliśmy drzewo, sznury, wiosła, most nakoniec okrętowy, ażeby się wyratować mogli.
Toxarys. Uspokój niecierpliwość moję powiedz, czy zostali przy życiu?
Mnesyp. Zachowały ich łaskawe nieba, i żyją dotąd w Atenach. Do tych dwóch przykładów dość znamienitych, jak sądzę, trzeci niemniej czuły przydaję. Eudamidas w Koryncie człowiek ubogi miał dwóch majętnych przyjaciół : Areteusza współziomka i Charyxena z Sycyonu; umierając uczynił testament, może godzien śmiechu niebacznych, ale pewnie tkliwy i czuły tobie, który czcisz cnotę i znasz się na przyjaźni : był zaś takowy. Daję i poruczam Areteuszowi matkę moję, aby ją żywił i utrzymywał do śmierci w jej zgrzybiałym wieku: Charyxenowi córkę moję, aby ją, jak tylko może najlepiej uposażył : a jeżeliby który z nich umarł, natychmiast drugi ma go zastąpić. Skoro po śmierci Eudamida znaleziony testament przeczytano, ci którzy o jego ubóztwie wiedzieli, rozumieli, iż to był żart i odeszli śmiejąc się z takowej płochości. Gdy jednak do wiadomości przyjaciół zmarłego doszedł, przyjęli go z ochotą; aże wkrótce Charyxenes życia dokonał, Areteusz wziął do siebie matkę i córkę Eudamidową, a wydając ją za mąż razem z swoją, między nie podzielił majętność własną. Cóż mówisz na to Toxarysie?
Toxarys. Wielbię uczynność przyjacielską, a bardziej jeszcze cnotliwe zaufanie poczciwego Eudamida : czuł on : iżby toż samo, gdyby był mógł, uczynił.
Mnesyp. I ja jestem równego z tobą zdania. Czwarty nam da przykład Zenolemis Marsylczyk syn Charmolausa. Gdym był w tamtych krajach, ukazano mi go razem z małżonką. A choć był urodziwy, a ona garbata,