Listy o Adamie Mickiewiczu/Florencya, 27 czerwca 1874 roku

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Teofil Lenartowicz
Tytuł Listy o Adamie Mickiewiczu
Wydawca Księgarnia Luxemburgska
Data wyd. 1875
Druk Drukarnia Rouge Dunon i Fresné
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Kochany Panie Władysławie,
Florencya, 27 czerwca 1874 roku.

Na bulwarach około porte Saint-Denis, przyglądałem się klatkom z wiewiórkami; ludzi zebrało się sporo i jam się zatrzymał, ot tak, nie wiedzieć dlaczego; patrzałem i bezmyślnie wyciągnąłem rękę do zwierzątka, kiedy głos Henryka zwrócił mnie w stronę zkąd wychodził.
— «Ugryzie cię, bo to bestya zła.»
— «Obłaskawiona.»
— «Nie wierz, pan Adam ledwie nie przepadł przez wiewiórkę.»
— «A to jakim sposobem?»
— «Idąc do Collège zobaczył takąż samą, podobała mu się i pomyślił: wezmę dla Marysi i matce będzie radość; kupił; ale gdzie ją tu pomieścić? bedelowi oddawać nie wypadało... a miał surdut z szerokiemi rękawami; w rękaw wsadzę, ścisnę, rzekł do siebie, i tak przegadam godzinę. Idzie; cicho, dobrze, ale na katedrze po kwadransie, wiewiórka któréj brakło powietrza, zaczyna się ruszać; przycisnął do boku nieznacznie, aż ta pomyka się w górę i tu w same muszkuły zaczyna go gryźć. Wiesz co to śmieszność we Francyi, to śmierć; więc nic, spogląda na zegarek, jeszcze dwadzieścia minut, a tu już krwi pełna ręka i przez palce leci; zebrał całą siłę ducha i uśmiechając się a przypominając biednych popowieszanych Dekabrystów dokończył lekcyi; znajomi i nieznajomi Słowianie wyciągali do niego ręce do uścisku, a ten wychodził, ściskając zęby z bolu od nowych ran i zapewne im się musiał dumnym wydawać.
«W domu wiewiórka dziecku narobiła śmiechu, ale matka się spłakała, a o sobie pan Adam powiada, że mu to dało wyobrażenie moskiewskiego żołnierza, którego pułkownik krzywdzi, a on stać musi wyprostowany przed tyranią, jak on stał przed dzieciństwem francuzkiém, któremu wygodniéj się pośmiać jak pomyślić i dlatego taki łatwy do śmiechu.»
Rys ten charakteru ojca warto żeby nie zaginął; starożytni tego rodzaju fakta notowali w historyi; śmieszne to, a ma tyle wartości moralnéj co paląca się ręka Scevoli.
— «Dokąd dążysz?»
— «Idę do Sienkiewicza dowiedzieć się dla pana Adama czy tam nie usłyszał co od dworu.»
— «A czyż Adam nie bywa u cesarza?»
— «Nie, a po co? a wszakże wiesz, iż rząd cesarski odmówił mu prawa obywatelstwa, posadę jakąś dali... o którą zawiść tyle narobiła wrzawy, że aż potém po dziennikach pisano; a świetna posada oj! oj!» Tu Henryk zwrócił się ku ulicy de la Pepinière, a ja zaszedłem do pułkownika Goreckiego, który mi wiersz następujący przeczytał i na pamiątkę ofiarował, przypisany jakiemuś p. Haldemanowi.»

O jakim Chrześcianie pokoju mówicie?
Żeby Polak w kajdanach chodził całe życie?
Nie żądaj domu bliźnich, wiecie Boże prawo;
Jedni z was go nie bronią, drudzy depcą krwawo.
I patrzcie, jaka teraz kara wam zesłana:
Nie chciałeś za Polaka, walcz za Bisurmana, etc., etc.

W powrocie do domu zeszedłem się, już nie pamiętam z kim i ten począł mi wygłaszać długą tyradę na Francuzów; słuchałem, nie słuchając, ale ostatni frazes uderzył moję uwagę oryginalnością poetyczną:
«Gdyby aniół stanął na kolumnie bastylskiéj, to instytut wysłałby komissyą wysadzoną ze swojego grona do wybadania powodów fizycznych tego zjawiska» i rzekłem nie czekając:
— «Byłeś u pana Adama?»
— «Byłem, albo co?»
— «Nie, tak...» spojrzał mi w oczy i oddalił się.
Ze słów Adama księgi możnaby spisać.
Ściskam dłoń twoję, drogi panie Władysławie,

Teofil.



PD-old
Tekst lub tłumaczenie polskie tego autora (tłumacza) jest własnością publiczną (public domain),
ponieważ prawa autorskie do tekstów wygasły (expired copyright).