List księcia Józefa (Oppman, 1930)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Artur Oppman
Tytuł List księcia Józefa
Podtytuł 1792
Pochodzenie Śpiewy historyczne
Wydawca Wojskowy Instytut Naukowo-Wydawniczy
Data wyd. 1930
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


LIST KSIĘCIA JÓZEFA.


W 1792 r. naczelnym wodzem wojska polskiego w wojnie przeciw Rosji był ks. Józef Poniatowski. Po sławnych bitwach pod Dubienką i Zieleńcami, do głównej kwatery nadeszła wieść z Warszawy, że król Stanisław August przystąpił do haniebnego związku Targowicy, oddanego Rosji, i zakazuje działań wojennych. Wiadomość ta oburzyła wodzów, oficerów i żołnierzy gotowych i chętnych do walki. Wtedy książę Józef napisał ów list wiekopomny.




Nocą, z obozu, Najjaśniejszy Panie,
Piszę do ciebie ten żołnierski list,
Jeszcze mam w uszach trąb Dubienki granie
I z pod Zieleniec szczęk szabel, kul świst;
Na wieść z Warszawy, z oficyerów korem,
Jam się z mym polskim rozsądzał honorem —
I z twych się, królu, wypisuję list!...

Sercu rycerza ciężka chwila taka,
Kiedy z karnością musi toczyć bój,
Alem ja pierwej miano miał Polaka
Zanim, o królu, wdziałem mundur twój!
Byłeś mi ojcem, Najjaśniejszy Panie,
Ale mnie Matki dobiega wołanie
Tam jest me serce, posterunek mój!...

Twarde te słowa niech mi Bóg przebaczy,
Bo wiem, jak krwawo ranią łono twe,
Lecz, mój monarcho, lepiej zginąć raczej,

Niż wlec w kajdanach pohańbione dnie!
Gdybyś tu, królu, z podniesioną głową,
Pod swą chorągwią stanął purpurową —
Duch-by zwyciężył, co, jak wulkan, wre!...

Jeszcze nade mną szumią polskie znaki:
Anioł z Pogonią, z Orłem samotrzeć!
Jeszcze mi moje hukają kozaki:
„Bat'ku Josype! na armaty wiedź!“
Lecz już z Ilińskim, z Wielhorskim, z Kościuszką[1]
Nie skoczę wichrem z moją białonóżką,
Wołając do niej: „Leć na wroga, leć!“

Nie mogąc umrzeć, jako bohatery,
Dla ciebie, królu, i Ojczyzny swej,
Z listem ci moje odsyłam ordery,
Te, które wszystkie miałem z łaski twej;
Z jednym się tylko nie rozstanę długo:
Z krzyżem Virtuti, zdobytym zasługą, —
Ten mi do trumny kiedyś włożyć chciej!...


Porozpraszani, jak przez burzę ptactwo,
Nim na mogiłach braci wzejdzie wrzos,
Z towarzyszami pójdziem na tułactwo,
Ojczyzny miłej opłakiwać los;
Zwykłe do konia i oręża dłonie
Cóż będą czynić w cudzej, obcej stronie,
Gdy z trosk przedwcześnie pobieleje włos?...

Za nich to, królu! za moich kamratów!
Do królewskiego czucia wstawiam się:
Oni szli mężnie na ogień granatów,
A iluż legło w nieprzespanym śnie!
Wdowom, sierotom i tym, którzy w ranach
aN[2] ziemi polskiej zostaną kurhanach,
Daj chleb: niech obcy nie sromoci je!...

A teraz, królu, myślę jak to lepiej,
Jak mam zakończyć krwawy życia szmat:
Czyli się tobie przypomnieć: „Twój Pepi“,[3]
Pepi z tych dawnych, Łazienkowskich lat?
Czy mam krwią serca nakreślone głoski
Podpisać tylko: Józef Poniatowski —
Króla czy stryja zostawić tu ślad?...


W namiocie świta — i słyszę wezwanie,
Że już mi pora za Ojczyzny próg!
Źegnam cię tedy, Najjaśniejszy Panie,
Jako wędrowiec — u rozstajnych dróg.
Żegnam cię — królu! ja o jedno proszę:
Niechaj do śmierci, jako sztandar, noszę
Ten honor Polski, co mi zwierzył Bóg!...






  1. Iliński, Wielhorski, Kościuszko - generałowie, dowodzący pod komendą ks. Józefa.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Na.
  3. Pepi, tak w rodzinie nazywano ks. Józefa.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.