Księżniczka dolarów/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Księżniczka dolarów
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 17.2.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Czy to jest miłość?

Było już dobrze po północy. Lord Lister znajdował się jeszcze na pokładzie okrętu podziwiając usiane gwiazdami niebo. Słychać było tylko stłumiony odgłos maszyn i cichy szum fal. Dokoła wszystko spało. Mówiąc prawdę, wypadki ostatniego wieczora wprowadziły zamęt do jego myśli i osłabiły jego energię. Działy się z nim rzeczy, których nigdy dotąd nie odczuwał.

Tajemniczy Nieznajomy zawsze pełen siły i odwagi nagle poczuł się słaby. Niewyraźny strach ogarniał go na myśl o misji, której się podjął. Tak więc wyglądała owa Amerykanka, którą postanowił zdobyć dla swego przyjaciela. Majątek jej był iście królewski. Była piękna. Jednym posunięciem mógł wymazać całą swoją dotychczasową przeszłość i wieść szczęśliwe, spokojne życie. Odetchnął z trudem.
— Obiecałem — szepnął, ocierając czoło. — Jestem szlachcicem.

W uszach dźwięczały mu słowa Portlanda. Zaśmiał się ironicznie i szepnął półgłosem. — Jego Wysokość książę Portland... Księżna Portland-Chester urodzona Gouldem.
Drgnął. Zapalił papierosa. Pochylił głowę. Rękami mocno chwycił się bariery. Nie zauważył, że jakaś postać kobiety ukryta w cieniu łodzi ratunkowych obserwowała go od kilku chwil. Kobieta zbliżyła się do Listera i położyła mu dłoń na ramieniu. Lister drgnął pogrążony w swych myślach.
— To ja — rzekła kobieta. — Chciałam zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Nareszcie wszyscy nudziarze położyli się spać.
Lister spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem. Oczy dziewczyny błyszczały jak gwiazdy. Uczuł nagły dreszcz. Nie mógł znaleźć odpowiedzi. Jak urzeczony nie spuszczał z niej wzroku. Zrozumiała, że nad tym człowiekiem osiągnęła dziwną władzę. Poczęli wspólnie spacerować po pokładzie. Lord Lister również zdawał sobie sprawę z wrażenia, jakie uczynił na dziewczynie. Było to to, co w Europie nazywa się miłością od pierwszego wejrzenia. Miss Goulden, przywyczajona, że nic nie może stanąć w poprzek jej zamiarów, postanowiła poprostu poślubić go i podzielić z nim swój olbrzymi majątek. Oparli się o barierę. Ręka miss Goulden oparła się lekko na ramieniu lorda. Młoda dziewczyna pogrążona była w myślach. Czemu ów człowiek nie miałby wkrótce zostać jej mężem? Niewątpliwie wystarczyłoby, aby mu o tym zakomunikować. Obawiała się jednak. Instynktem kobiecym wyczuła, że miała tu do czynienia nie z Amerykaninem, z którym sprawa załatwionaby była w ciągu sekundy. Schyliła głowę. Dla niej była to przygoda wesoła i niezwykła. Po raz pierwszy w życiu myślała o zdobyciu męża. Dotychczas wszyscy mężczyźni starali się zdobyć jej względy. Milczenie poczynało ciążyć obojgu. Lister czuł, że było ono nietaktem. Napróżno szukał słów. Wobec miss Goulden tracił swą zwykłą energię. Dziewczyna coraz mocniej tuliła się do jego ramienia. Wreszcie poczęła mówić cichym głosem.
— Już wiele razy okręt z powrotem niósł mnie do mojej ojczyzny. Prowadziłam życie koczownicze. Chciałabym wreszcie znaleźć szczęście na niespokojnych falach. Chciałabym wreszcie zatrzymać się i zamknąć za sobą drzwi mego domu, domu w którym nie byłabym sama...
Lister zadrżał... W myślach jego panował chaos. A właściwie, czemu miałby się wyrzekać szczęścia? Nagle jak błyskawica przeszyła mu mózg jedna myśl.
— Raffles, John C. Raffles.
Odzyskał trochę swej dawnej energii. Niepewnym głosem odparł miss Goulden:
— Szczęście, własny dom... Czy nie może pani tego zdobyć, miss Goulden? Pani, której los dotąd nie odmówił niczego?
Zamilkła zawiedziona. Oczekiwała całkiem innej odpowiedzi niż to wykrętne, banalne zdanie. Nie myślała tym razem o swym majątku.
— Myśli pan o możliwościach, które daje pieniądz. Zapomniałam o nim. Niechże mi pan o tym nie przypomina. Mój majątek to tyran, który kieruje mym życiem i który nie pozostawia mi zupełnej swobody. Wiem o tym lepiej niż pan. Istnieje pewna różnica pomiędzy obowiązkami jakie nakłada na was urodzenie arystokratyczne a pomiędzy obowiązkami milionerów amerykańskich. Jesteśmy tak samo skrępowani jak wy. Jest tyle rzeczy, nam zakazanych a które pragnęlibyśmy uczynić. Nasz majątek nie pozwala nam na zdobycie pewnych wartości niematerialnych. Miłość.. Miłości szukamy zwykle bezskutecznie... Gdybym mogła ją poznać, oddałabym wszystko co mam. Chciałabym żyć. Tęsknię do tego całą swą duszą. A nie spotkałam dotąd nikogo, nikogo aż do chwili obecnej, ktoby zechciał... Wszyscy którzy zbliżyli się do mnie zahipnotyzowani byli blaskiem złota.
Lister otarł czoło. Jak człowiek, który rzuca się w przepaść, zebrał całą swą energię.
— Gdybym mógł pani pomóc w jej poszukiwaniach — rzekł. — Mój Boże, czemu nie mogę sam...
Zatrzymał się. Spojrzała na niego zdumiona. Głos jej brzmiał jak krzyk boleści śmiertelnie ranionego człowieka. Nagle zrozumiała wszystko. Zrozumiała, że każdy na tej ziemi związany jest łańcuchami obowiązku i że dzieli ich od siebie mur nie do przebycia. Siłą wstrzymała się od płaczu. Wiedziała teraz, że szczęście było blisko. Postanowiła wytężyć wszystkie siły, aby je osiągnąć.
— W jaki sposób i dlaczego chce mi pan pomóc sir Edwardzie? Czemu mówi pan, że pan nie może. To jakoś nie bardzo godzi się z sobą...
— Jestem mężczyzną — rzekł — Jestem związany słowem honoru.
Zapadło milczenie. Na wschodzie różowił się już dzień i jasne mgły podnosiły się z morza. Oboje bez słowa wpatrzyli się w wschód słońca. Ethel przytuliła się do Listera.
— Jest pan związany przez kogoś? — szepnęła. Przez miłość?
— Nie. Nic podobnego. To tylko sprawa honorowa.
Krzyknęła zduszonym głosem. Morze śmiała się srebrzystymi falami.
Na horyzoncie nagle ukazała się jasna tarcza słońca. Wyciągnęła w kierunku wschodu rękę.
— Oto nasz znak — rzekła spokojnie — Błogosławieństwo miłości unosi się nad nami. Rodzący się dzień będzie dniem naszego szczęścia, Edwardzie.
Oddaliła się powoli i wróciła do kabiny.
Na pokładzie zjawili się stewardzi. Przyzwyczajeni do podobnych scen nie zwrócili większej uwagi na młoda parę, przechadzającą się o tak wczesnej porze. Lord Lister odprowadził miss Ethel aż do jej apartamentów i ukłonił się głęboko. Schwycił jej rękę i ścisnął ją tak mocno, że omal nie krzyknęła z bólu. Uśmiechnęła się jednak otwierając drzwi do swej kabiny. Różowe lampy pierwszego salonu paliły się jeszcze. Spojrzała przeciągle na lorda Listera, zawahała się przez chwilę, poczym rzekła powoli:
— Śpij spokojnie, Edwardzie.
Lister pozostał przed zamkniętymi drzwiami wsłuchując się w odgłos jej oddalających się kroków. Dźwięk ich ostatnich słów rozbrzmiewał w nim jak najpiękniejsze wspomnienie.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.