Koncha

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Koncha
Pochodzenie Poezye Studenta Tom I
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1863
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
KONCHA.
BALLADA.


Po nad jeziora rwących fal brzegiem
Siadł z srebrnym włokiem według zwyczaju,
O wschodzie słońca, rybak nad brzegiem
W wiosennej ciszy cudnego Maju —
A w młodych oczach tego chłopięcia
Taki wdzięk czystej duszy przebija,

I taki piosnki głos pacholęcia
Że sama rybka w włok się uwija —
Co rana siada na tej tu skale
Z wędką lub siecią tak do wieczora.
Siedzi, i nuci w piosnkach swe żale
Lub swe radości, folom jeziora.
Lecz dzisiaj jakiś smutny, milczący
Siadł — i wzrok tęskny w głębie zanurza,
Puszczając w wodę wzrok szeleszczący,
Głucho wiatr szumi, sieć ginie w fali
Zanucił piosenkę cichą i strojną,
Co stopą dźwięków szle po wód fali
Igrając z jego duszą spokojną. —

«W górze! w górze! nad lip szczytem
Dwa gołąbki zagruchały,
Zagruchały — poleciały!
W górze, w górze pod błękitem —
Oj w górze! oj pod błękitem!
Oj pod błękitem.» —
I szarpnął włokiem, sieć próżna była
Tylko się z nitek woda sączyła —
«W górze! w górze, nad lip szczytem
Dwie jaskółki przeleciały
Poleciały — szczebiotały
W górze! w górze — pod błękitem —
Oj w górze! oj pod błękitem!» —
I szarpnął włokiem, sieć próżna była,
Tylko się z nitek woda sączyła. —
«W dole, w dole, pod lip szczytem
Dziewczę z chłopcem rozmawiało,
Zapłakało — poleciało —
W dole w dole pod błękitem —
Oj w dole! oj pod błękitem! »
I szarpnął włokiem, sieć próżna była,
Tylko się z nitek woda sączyła. —

«W górze, w górze, nad lip szczytem
Dwa gołąbki znów leciały,
Dwie jaskółki szczebiotały
Znowu w górze! oj pod błękitem —
Oj w górze! oj pod błękitem!»
Znów szarpnął włokiem — sieć próżna była,
Tylko się z nitek woda sączyła. —
«W dole! w dole pod lip szczytem,
Nie rozmawia miły z miłą,
Dziewczę z chłopcem pod mogiłą —
A znowu nad krzyża szczytem
Oj kracze! oj pod błękitem!
Oj pod błękitem!»
I szarpnął włokiem, z smutnem zwątpieniem,
Goni po falach piosnka w oddali —
Rybki się skryły gdzieś w mętnej fali,
Włok błysnął — konchy perłowem lśnieniem!
To koncha! woła, koncha z perłami!
Za którą skarby dają bogacze —
W niej dwie perełki iskrzą gwiazdkami
Oh! już zakończym życie biedacze!
I ujął konchę, w dłoniach ją pieści;
W barw kryształowych karby porżnięta,
A w niej głos dziwny głucho szeleści —
Lecz koncha była mocno przymknięta.
On białe ku niej nachylił skronie,
I milcząc tulił onę do ucha,
Nagle — rumieńcem blada twarz płonie
Lecz rybak milczy — milczy i słucha —
Słucha, na skale milczy jak skała,
Serce tajemnym zachwytem drżało,
Za łzą z powieki łza upadała
A konchy ciało tym głosem szumiało:
Dwie krople niebieskie upadły na ziemię,
Srebrzyste a jasne — jak łezki anioła,
Jak gwiazdy od czoła
Dziewicy niebieskiej — dwie dusze w to plemię —

Dwie krople przyjaźni z kielicha
Niebiosów! —
Jak rosa z kłosów
Każda z nas drży — drżąc oddycha —
Przyjaźni cichem westchnieniem,
Niebios promieniem!
Z tych głębin tyś nas wyjął młodzieńcze,
Lecz wartość nasza cię nie zbogaci,
Na skarbach młode załamiesz ręce
Gdy tęskna dusza swe skrzydła straci!
O! rzuć nas znowu, w jezioro głębokie,
Co wyszło z głębi niechaj w głębię wraca,
Bo słuchaj — chłopcze ty błękitnooki:
Nie zna spoczynku, komu obca praca! —
Słuchaj!
Dwóch młodzieńców był,.
Co w cieniu skrzydeł anioła
Jednem życiem wspólnie żyło
Bo im «przyjaźń» kwitła z czoła —
Oni łzy te uronili! —
Kiedy biegli w świat szeroki
W pożegnania gorzkiej chwili
Dwie łzy padły w ten głęboki
Wir jeziora! — i potęgą
Cudu, perłami się stały!
Oni, związani przysięgą.
Niemi burz miotają szały
Serca smutne, oddalone,
Lecz łzy tutaj połączone
Niech przy sobie w głębiach toną,
Aż im staną się koroną. —
Więc nie rozbijaj! — w imię twej kochanki
Konchy tej chłopcze! hołd miłości synom!
Siadaj tu z wędką wieczory i ranki —
Lotem niebieskim, idzie duszy praca,
A coś wziął z głębi, to oddaj głębinom!

«Więc co jest z głębin niechaj w głębie wraca!»
I rzucił konchę w fal ciche łoże —
Co poszła na dno — pod wód przestworze —
« O nie rozbiłem w imię mej kochanki
Konchy tej jasnej; życie oddam czynom,
Takim tu szczęśliw, w wieczory i ranki —
Co wziąłem z głębin, to wracam głębinom!»






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.