Przejdź do zawartości

Kilka szczegółów z historyi naturalnej ludowej/VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Mátyás
Tytuł Kilka szczegółów z historyi naturalnej ludowej
Pochodzenie Przegląd Literacki i Artystyczny, 1885, nr 12-13, 14-15, 16-17-18
Redaktor Jan Blaschke
Wydawca Jan Blaschke
Data wyd. 1885
Druk Drukarnia A. Koziańskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Świat roślinny.

W świecie roślinnym rozróżnia lud drzewa, krzáki, ziela, tráwy, kwásty (chwasty), grzyby, zboze, jarzyny i kwiaty ogrodowe.
W stosunku do tego świata dążność ludu do wyciągnięcia ze wszystkiego jakiegoś pożytku objawia się najjaskrawiej. Po roślinach, stanowiących istotną część jego gospodarstwa, zwraca on największą uwagę na zioła, którymi się nietylko w swoich własnych i domowych zwierząt słabościach posługuje, lecz także od szkodliwych wpływów przyrody zabezpiecza. Przesądy i zabobony łączą się tu z naturalnymi, często wielce skutecznymi lekarstwami[1].
Do najpiękniejszych drzew należy — zdaniem ludu — dąb, jawór, jarzębina... Ztąd piosnka:

Hojze ino, hojze dana,
nie takiego bede miała,
wysokiego tajak dąbek,
a ładnego jak jarząbek.
(Sosnowice).

Drzewa owocowe starannie pielęgnują. Obacz zwyczaje, odnoszące się do tej rzeczy, w „Ludzie“ Janoty (Lwów 1878).
Osika sie wsze trzęsie, bo sie na niéj Judás owiesiuł. Jak Pana Jezusa sprzedáł za trzydzieści śrybnikow, a usłysáł, ze Pana Jezusa ukrzyzówali, ze Pániezus bardzo ciérpi, to rzuciuł temi piéniądzmi o ziemię i posed i owiesiuł sie na osice“.
Dlatego — powiadają — niebezpiecznie podczas burzy stać pod osiką (także pod topolą), boby piorun uderzył w drzewo i człowieka zabił. Tylko w „lyskę“ (leszczynę) piorun nie uderzy, bo pod lyską Najświętsza Panna z Panem Jezusem spoczywała w czasie burzy.
„Kogo frybra trzęsie, ten niek wywierci dziure w osice i niek trzy razy chuchnie w te dziure a potem ją zatká kołkiem, to go frybra przestanie trząść.“ (Zawada).
Rokita (Salix triandra). To jes drzewo, na niem djábuł siedział. Djábuł z rokity Panu Jezusowi podcas ostatniéj wiecerzy wina do kielicha ukręciuł. (Z.).
Przestęp (Bryonia alba L.). Kwitnie tak bielusieńko, jak kwitnie to potem s tego kwiátka wyrośnie taki páciorek cyrwony, to przeszczegają, zeby tego nie rusać, ino ten sam moze, co wié co s tem robić. Ci, co to mają, to tak kryją po krzakach, zeby do tego nik(t) nie sed. Korzeń tego to taki bedzie jak cowiek, ręce má, nogi, gowe, tak siedzi w ziemi. To jes przestęp domowy. Jes drugi „krowi“, to má korzeń tajak zywizna. To jes basz strasne. Jak jes ten śuatowy (światowy), ściągły, ten cowiecy, to krzycy: krztu (chrztu), krztu — a po wiela wyjdzie na tycce ji uźry śuatu, to potyla ściągá plenoś pod tego gazde. Jesce w ty wsi to wszyscy mają urodzáje, ale z drugie wsi nimają, bo to wszystkie urodzáje ściągá a nájbardziéj pod tego gazde. Ten krowi, bydlęcy przestęp nic nie krzycy.
Ten kto to má, to sám musi koo tego chodzić, a drugi, co do tego nie wié, jakby to potyrpáł, to sie zrobi kalika. A kto wié co s tem robić, to má s tego prefikt.
Jeden chop miáł przestęp i takiego jakiegoś latawca (?), co powiela ino uźráł, to pod siebie ściągáł plenoś. Ten chop buł bogaty, ale przez cuda, ale cóz s tego, ze on miáł a drudzy nimieli. Ráz posła jedna dziéwka, co u niego suzuła (służyła) i urwała jeden listek s tego zielá, to sie s tego listka krew láła, krew sła, a ta krew padła ji (jéj) na ręke, to potem miała ręke jak kołek, do cysta jak kij, i do podziś dnia jes kalika, nijakie wági nimá w ni (niéj), a malutká jesce buła, jak posła do tego ogroda. Ten gazda zarásicek posed, wziął rozmaite lykarstwa, omasty, masła, spyrki, wszyscy pośli, smarówali ten listek — ten gazda miáł jesce cosi we flasecce, co przylepiáł ten listek, ale nic nie pómogło, bo zeby buł ten listek przyrós, zeby sie buł przygojuł, toby sie ty dziwce nic nie stało. Na tem listku wyrosła taká bulkáwka, taká bańka, co jedna bańka odpadła, to drugá urosła; nie buł listek, ino taki koślák.
A ten przestęp to go skasówali, s tego tak sie ten gazda zmartwiuł, zgryz, tak umar wnet, za niem zona i dzieci, a łońskiego roku umarła i córka ostatniá.
Na Myskowie (wieś sąsiednia) jeden gazda miáł przestęp, to nimiáł takiego ściągłego ze śuatu, ale to taki buł jak kmiel (chmiel), tak wysoko láz, a liście takie miáł jak palce, jak zeby ręke roscapirzuł, a ku samemu wirchowi to mu sie zdrobniały liście. Ten to nimiáł nijakich pácirzy, a na zime to zmaláł, a na wiosne sie znowu opuściuł, ale tyz i tego nimozna buło rusać. Ten gazda go miáł pokryjomie, ale sie przecie zradziuło, tak skardzyli do wójta, ze on go má, to go wójt skasówáł, bo to robi lá (dla) drugich przeciwnoś.
Tego carowniastwa to pirwy bardzo duzo buło, ale jak sie wzieli księza do tego, to to wszyćko wytracili. Teráz mało keń zeby wto przestęp miáł, a jak wto má, to go juz tak má, co o niem niwto nikej nie wié. (Kunów, Mystków pod N. Sączem).
Poléj — ziele (Mentha Pulegium L.). Ziela tego, które gospodynie jako skuteczne w niektórych słabościach, mianowicie na ciężkość w piersiach, duchotę itp., używają, nie należy siać blisko krzaków, bo w psotę wyginie. Powiadają, że je wtedy płanetniki wyciągają, aby mieć „siłę do ciągnienia chmur.“ Florkowa, kobieta mieszkająca wśród lasu, dwa razy siała polej i za każdym razem jej zginął.
O poleju dowiedział się przypadkowo jeden chłop, żyjący kiedyś dawno, nazwiskiem „Oléj“. Raz złapał dzikiego człowieka[2], który mu groch obrywał, i bił go, a on mu rzekł: „Zebyś ty wiedziáł Oléj, na co to dobry poléj, tobyś mie ty nie biuł“. Przestał go więc chłop bić, a dziki człowiek wyjaśnił mu skuteczność i moc tego ziela. (Zawada).
Krwawnik (Achillea Millefolium L.) nazwany też „polną marchwią“, z powodu podobieństwa liści do marchwi. „Jak sie kto skalicy, to trza nakręcić tych liści i dać na rane, to sie zagoji“. (Zawada).
Suchotnik rośnie po rzykach, kwitnie tak cyrwono. Ón pomoze na suchoty, ale jak utrafi na te suchoty, co ten kwiátek na jes, zeli som suchoty małe, bo jak som suchoty twarde, śmiertelne, to juz nic nie pómoze i Pán Bóg cłowieka zabierze. (Sosnowice).
Żywokost (Symphytum), rośnie biele gdzie po tráwie, má takie kudłate liście. Ze zywokostu robią maś, co przykłádają jak sie kto stłuce abo urznie. To sie náprzód oskrobie korzeń s tego cárnego, jaz zostanie taki bielusieńki korzeń. Potem sie ten korzeń skrobie i daje do masła niesolonego, potem sie to razem smazy — jak sie juz zesmazy, zesmálcuje, to sie nalywá do gárnuska, to sie zesiędzie i jes maś. (S.).
Łoboba s. łandoz (Chenopodium). Kiedyś bardzo dawno, jak były „cięzkie casy“, przednowki, jedli ludzie łandoz, lecz puchli i chorowali z tego. (Z.).
Jaskier (Ranunculus acris), „jakby tem oko zatar, toby nie widziáł.“ (Z.).
Omułek jes podobny do stokłosy, rośnie po zbozach, jak sie omłóci ze zbozem a potem sie s takiego zboza chleb zje, to cowieka trzęcie, jak frybra. Choć kiej w owsach tego duzo jes, to jak konie to zjedzą, to potem s tego śpią. Jak my (łońskiego roku) — opowiadały żniwiarki — jęcmień siekły, to my dały tego kurom zjeś, to kury sie opiuły i spały. (Z.).
Kaceniec (Catha palustris L.). To jes takie jak tatarcuch. To bydło straśnie lubi, ale jak tego krowa zjé, to je zaráz rozedmie. Ta tráwa bydłu jesce bardziéj skodzi, jak kóńcyna. (S.).
Oset (Carduus acanthoides L.) zaliczają do „kwástów“, przypisując posianie jego djabłowi i nazywając go pospolicie „djábelskiem zielem“.
„Jeden chłop miał w polu okropną moc ostu, ale to — całe pole ostu. Nie mógł sobie rady dać i skarżył się przed drugimi. Poradzili mu, aby do wiązki ziela włożył ostu i dáł księdzu w dzień M. Boskiéj Zielnéj (15 sierpnia) poświęcić. Postąpił wedle rady, włożywszy do ziela najgorszego, djabelskiego ostu. Odtąd nigdy mu w polu oset nie rósł, bo sie djábuł zgniwáł, ze on to jego nasienie święciuł“. (Zawada).
Dziewuchy, drwiąc sobie z mężczyzn, nazywają oset żartobliwie „chłopskiem zielem,“ (zdaje się powszechnie).
Rozmaite trawy i chwasty, rosnące dziko w polu, nie mające częstokroć osobnej nazwy, oznaczają ogólnym wyrazem „tráwsko“. Głuszące zboże chwasty nazywają też „harcami“.
Grzyby: gołąbki, chruśtáwki („mają takie duze karby na sobie“), gniwáki („som cerwonase; jak gniwáka urznie, to sie zazáz zgniwá, scyrnieje), ciaciáki, piniárki, kozáki itd. (Sosnowice).
Por. „Wyglądá w ty cápce, jak kozácek w iwinie“ (S.).
Święty Piotr jest ojcem i patronem grzybów, równie jak bluszczyka ziemnego (Glechoma hederana L.) zwanego też u ludu „zielem świętego Piotra“ albo „majem“[3]. O powstaniu grzybów wszędzie mniéj więcéj jednako opowiadają. W Zawadzie pod N. Sączem o tyle odmienną jest odnośna powiastka, że według niej Chrystus szedł ze św. Piotrem i Jakóbem, następnie, że św. Piotr zawstydzony rzucił kawałek chleba, który w ręce trzymał, pod krzaki, kędy też od owego czasu najwięcej grzybów rośnie. Dlatego zbierający grzyby proszą o szczęście św. Piotra i Jakóba w następujących słowach:

Święty Pietrze
dej mi znaleść ze trzy,
Święty Jakóbie
dej mi znaleść na kupie.
(Zawada).





  1. Obszerny ten dział medycyny ludowéj (sit venia verbo!) zasługuje na osobne opracowanie; zapewne poświęcę jej kiedyś odrębny artykuł, gdy zbiorę dostateczną ilość materyału, uwzględniając nadto dotychczasowe innych zbieraczów plony.
  2. Mówią, że są dzicy ludzie po wielkich lasach, większego niż zwykli ludzie wzrostu, kobiety zaś mają tak długie piersi, że sobie je mogą na ramiona przerzucać.
  3. P. Br. Gustawicz: Podania itd. w dziedzinie przyrody. Kraków 1832. — K. Mátyás: Z fantazyi gminnéj (Czas 1885, Nr. 114).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Mátyás.