Katon
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Katon |
Pochodzenie | Piosnki i satyry |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1879 |
Druk | Józef Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Słuchaj Stefanie!
Jestem ci szwagrem, kolegą,
A powiem — postępowanie
Twe, ma w sobie coś dzikiego.
— Wiesz, lubię takie gadanie;
Ostatnia mnie pasja bierze!
Cóż to? jestem dzikie zwierze?
— Nie, mój kochany;
Lecz robisz zbyt wiele z siebie;
Puszysz się, prawisz nagany,
To zraża ludzi do ciebie.
— To ja jestem obrażany!
Więc chcesz żebym moich wrogów,
Osłów, trutniów, czcił jak bogów?
— Bracie jedyny!
Właśnie cię zapytać chciałem,
To nie wróg, z jakiéj przyczyny
Pokłóciłeś się z Michałem?
— Co? a toż to chyba drwiny!
Z Michałem? to typ blagiera!
Nie znoszę takiego zera!
— Dobrze; więc bracie,
Powiedz co ci zrobił Lucyn,
Że do siebie nie gadacie?
Toż on cichy jak kapucyn.
— Dobryś! na! otóż go macie!
Niech mnie kto o niego spyta.
On cichy! to hipokryta!
— Jednak z nim żyją;
Lubi go cała Warszawa;
No, a czyjąż winą, czyją,
Twoja napaść na Wacława?
— A niech go tam kule biją!
To osioł! smarkacz! zuchwalec!
Ohydny zarozumialec!
— Ależ to baśnie!
To jest wyraźna szykana;
Nie od dzisiaj znam go właśnie.
No, a co masz do Juljana?
— Niech go jasny piorun trzaśnie!
Rzecz skończona między nami!
To podlec nad podlecami!
— Stefanie drogi!
Nie patrz na ludzi tak ciemno;
Pozbądź się katońskiéj togi,
Będą żyć z tobą jak ze mną.
— Wyście wszyscy moje wrogi!
Żegnam! ty, duszo pobożna!
Tak, i z tobą żyć nie można!