Teraz, zawsze o Tobie, bo cóż mógłbym nucić?
Tobie hymny miłości i wesela hymny;
Mogłożby insze imie zapał mój ocucić?
Do wszelkich innych śpiéwów umysł mój za zimny.
Myśl o tobie, noc ciemną moich dni oświéca,
Obraz twój, marzącemu i we śnie jaśnieje,
Ty podając mi rękę, podajesz nadzieję,
A jedno twe spojrzenie światło nieba wzniéca.
Słodką modlitwą strzeżesz przeznaczenia mego,
I tak czuwasz nademną, jak anioły strzegą;
Ledwie usłyszę skromne brzmienie twego głosu,
Odważny w walce życia, nie lękam się losu.
Ciebież-to niebo błogim przywołuje głosem?
Urok twój za kwiat obcy uznać cię przymusza,
Siostro niebiańskich dziewic! Dla mnie twoja dusza
Jest ich światła odblaskiem, ich śpiéwu odgłosem.
Gdy twoje czarne oko serce me przenika.
Gdy twojéj sukni lekki szelest mnie dotyka,
Myśląc, żem dotknął świętéj zasłony kościoła,
Mówię z Tobjaszem: widzę w méj nocy anioła.
Boże! Daj jej spokojność, daj jéj dni szczęśliwe!
Niech i na chwilę w życiu nie zna co tęschnicę; Jéj dusza wierna i jéj serce tkliwe, W cnocie znajdują szczęścia tajemnicę.