Jeździec bez głowy/X

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Thomas Mayne Reid
Tytuł Jeździec bez głowy
Wydawca Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
X.  Casa del Corvo.

Majątek Casa del Corvo, który otrzymał swą nazwę od hiszpańskiego słowa corvo, co znaczy krzywy, był położony na brzegu rzeki Leony i miał pośrodku dom, zbudowany w meksykańsko-maurytańskim stylu, jednopiętrowy, z płaskim dachem, ogrodzonym balustradą, z wewnętrznem podwórzem, pośrodku którego biła fontanna, Na dach prowadziły ze dworu kamienne schody.
W pobliżu, za domem gospodarza, były rozrzucone chaty niewolników. Jakkolwiek może wydawać się to dziwnem, to jednak w chatach tych rozlegały się wesołe piosenki i często urządzano tańce. Człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego i pozwala sobie na wesołość nawet w niewoli.
Luiza Pointdekster siedziała przed lustrem i szykowała się z pomocą czarnej służącej Florindy na zapowiedziane przyjęcie gości. Młoda panienka była trochę niespokojna, zamyślona i na natrętne pytania gadatliwej służącej odpowiadała automatycznie, monotonnie.
— Jakież cudne włosy! — mówiła Florinda, rozczesując połyskujące, kasztanowego koloru warkocze młodej pani. — Długie, jak hiszpański mech, spuszczony z gałęzi cyprysu. Gdybym posiadała takie włosy, miałabym ich wszystkich u swych nóg.
— Co mówisz? — zapytała Luiza, jakby ocknięta ze snu. — Kogo byś miała u swych nóg?
— Młodych plantatorów, oficerów i wszystkich białych mężczyzn.
— Ha, ha! — zaśmiała się miss Pointdekster — Więc sądzisz, że, posiadając moje włosy, zwyciężałabyś serca męskie?
— Nie tylko włosy, ale pani śliczne, białe, jak z marmuru, lico, pani całą postać, najpiękniejszą ze wszystkich.
— Ty mi pochlebiasz, Florindo.
— Nie, miss Lu, nie pochlebiam.
I rzeczywiście, miss Pointdekster była piękna. Regularne rysy jej twarzy przypominały najwspanialsze rzeźby Praksytelesa i Fidjasza, chociaż takiego oblicza nie posiadał cały starożytny Panteon. Była to twarz bogini tym piękniejsza, że zdobiła żywą kobietę. Jedynie pulchna dolna warga Lu nadawała jej boskiej twarzy wyrazu realnego, ale drobny ten szczegół czynił z niej istotę bardziej pociągającą. Boginię można tylko uwielbiać, kobietę — kochać.
W odpowiedzi na zapewnienia Florindy Luiza roześmiała się. Wiedziała dobrze, że jest urodziwą. Mówiło jej o tem lustro.
Spostrzegłszy, że panienka nanowo wpadła w zadumę, służąca ciągnęła.
— Gdybym była tak cudna, jak pani, nigdybym nie myślała o mężczyznach.
— Nie myślałabyś? Nie rozumiem, Florindo, o czem ty mówisz?
— Florinda nie jest głucha i ślepa. Florinda widzi, że miss Lu siedzi nieruchoma, milcząca, i tylko wzdycha głęboko. Za pobytu w Louissianie nie widziałam tego.
— Ach, prawisz mi niedorzeczności...
— Nie gniewaj się, miss Lu. Florinda jest twoją wierną niewolnicą i kocha cię, jak siostrę.
— Nie gniewam się, Florindo, ale zapewniam cię, że się mylisz. Wszak mam przyjąć gości, wszystko nieznajome osoby, więc jest nad czem pomyśleć i westchnąć! Przyjadą do nas młodzi ludzie, którzy będą mi bardzo mili, ale żaden z nich nie zachwyci mnie sobą.
— Więc żaden z pośród tych gentlemanów nie podoba się pani? Nawet ten przystojny oficer i plantator.
— Florindo, dajmy już pokój tej rozmowie. Czas idzie, a jestem jeszcze nie przygotowana do przyjęcia gości.
— Bądź spokojna, miss Lu. Zdążysz się ubrać przed przyjazdem gości. A zresztą cokolwiek włożysz na siebie, zawsze będziesz czarującą.
— Zaczynasz mnie zdumiewać swemi pochlebstwami, Florindo. Podejrzewam, że czegoś ci potrzeba odemnie. A może poróżniłaś się z Plutonem i chcesz mnie prosić o pojednanie z nim?
— Nienawidzę go od chwili, gdy podczas tej pamiętnej burzy w prerji okazał się takim bezprzykładnym tchórzem. Ach, miss Lu, coby się z nami stało wtedy, gdyby nie zbawienna pomoc nieznajomego jeźdźca!
— Napewno zginęlibyśmy wszyscy, — podchwyciła Luiza z zapałem.
— Ach, jaki on piękny, miss Lu! Włosy ma takie same, jak twoje, pani, tylko kędzierzawe. Na samo wspomnienie o nim warto westchnąć!
Było to bezwiedne czy też umyślne potrącenie w słabą strunę serca młodej panienki. Luiza ożywiła się i gotowa była wyjawić swe myśli bodaj nawet niewolnicy, gdy wtem na dziedzińcu rozległy się jakieś głosy i uczynił ruch niezwykły.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Thomas Mayne Reid i tłumacza: anonimowy.