Jeździec bez głowy/IX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Thomas Mayne Reid
Tytuł Jeździec bez głowy
Wydawca Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IX.  Pograniczna twierdza.

Nad fortem Inge powiewał gwiaździsty sztandar amerykański. Życie w tej pogranicznej twierdzy było mieszaniną barbarzyństwa i cywilizacji, wojennych zapałów i spokojnego życia obywateli.
Jak zwykle w pobliżu wojskowego posterunku, za fortem ciągnęła się wieś, pełna sklepów, tawern, domów gry, czarnookich dziewcząt, myśliwych, poganiaczy wołów, łowców mustangów i wogóle ludzi niewiadomego zajęcia, znajdujących przytułek pod osłoną twierdzy. Na ulicach było tłoczno, różnojęzyczna i różnoplemienna tłuszcza zaległa wieś całą, goszcząc się w tawernach i hazardując w domach gry.
Nieco na południe od twierdzy, nad brzegiem Leony widać było domy plantatorów, wśród których zwracał na siebie uwagę dom wysoki, z płaskim dachem, z białemi ścianami, mający widok na majaczące w zamglonej dali zarysy gór Guadaluppa. Dom ten nazywał się Casa del Corvo.
W tydzień potem, jak plantator Woodley Pointdekster osiedlił się w zakupionym majątku nad Leoną, na placu, należącym do fortu Inge, stało trzech młodych oficerów i patrzyło w kierunku Casa del Corvo, rozprawiając na temat obiadu, na który zostali zaproszeni przez świeżo osiedlonego plantatora. Między innemi kapitan Slomen zauważył, że córka Pointdekstera należy do najpiękniejszych panien i że urodą swą zakasuje wszystkie miejscowe kreolki. Jest ona przytem otwarta, mądra, dowcipna i posiada dumę swojego ojca.
— Wnosząc z pańskiego opisu, kapitanie, panienka ta akurat odpowiada moim wymaganiom — zażartował młody dragon Hencoc — a ponieważ jestem dość odważny, więc zacznę się starać o jej względy,
— Zobaczymy tę pańską odwagę przy spotkaniu się z Miss Pointdekster. — rzekł Slomen.
— Bądź pan spokojny! Byłem już w ogniu nie takich pięknych oczu i nie traciłem odwagi.
— Ale takich oczu pan jeszcze nie widziałeś,
— Słysząc pańskie słowa, można byłoby zakochać się w młodej lady bez realnego jej widoku. Zapewne musi być to coś niezwykłego. Kapitanie, czuję, że serce me już do niej należy. Jestem nią zachwycony!
— Ale muszę pana ostrzedz, zanim pan ją pokocha naprawdę. Młodą lady pilnuje staszydło.
— Zapewne brat?
— Owszem lady ma brata również. Ale jest on najmilszym z ludzi i jedynym z rodziny Pointdekster, który nie zadziera nosa. Groźnym jest natomiast kuzyn młodej panny, Kasjusz Calchun.
— Jakby mi znane było to nazwisko.
— Brał on udział w Meksykańskiej wojnie. Wyróżnił się nie tyle w ogniu walki, ile na tyłach, gdzie zepsuł sobie opinję i przestał uchodzić za groźnego człowieka.
— Więc do czego to prowadzi? — zapytał dragon. — Wszak jest on tylko kuzynem panienki i niczem więcej?
— Owszem i wielbicielem jej,
— Ze wzajemnością?
— Nie chcę przesądzać. Lecz mówią, że Calchun cieszy się względami starego Pointdekstera, który przecie nie jest tak bogaty, jak to sobie inni wyobrażają, i zagląda do kieszeni kuzyna.
— Rozumiem, więc przybył on tutaj razem z nimi?
— Naturalnie. Widziałem go dzisiaj w restauracji. Piękny mężczyzna, ma lat ze trzydzieści, szatyn, z wąsami. Ubiera się trochę po wojskowemu, nosi rewolwer i kindżał za pasem. Ma wygląd prawdziwego zawadjaki.
— O to mniejsza! Nie napróżno służyłem w armji wujaszka Sama, abym się lękał wyglądu zawadjaki. Strzelać potrafię nieźle! — zapalił się dragon.
W tej chwili dano sygnał do porannej defilady i trzej wojskowi rozeszli się do swoich oddziałów.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Thomas Mayne Reid i tłumacza: anonimowy.