Jeździec bez głowy/LVIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Thomas Mayne Reid
Tytuł Jeździec bez głowy
Wydawca Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LVIII.  Indjanie.

— Ratunku! Ratunku! Indjanie! — wołała Isadora, pędząc szalonym kłusem i wykonywając rozpaczliwe ruchy.
Istotnie goniło ją czterech utatuowanych Indjan, z których jeden usiłował zarzucić jej lasso na szyję, podczas gdy inni zastępowali jej drogę.
Wtem rozległ się strzał i Indjanie, na widok stojącej w dali gromady uzbrojonych ludzi, zniknęli w lesie. To strzelił Zeb Stamp, żałując, że gdyby nie chodziło o ocalenie napastowanej kobiety, można byłoby urządzić pułapkę na Indjan w domu Geralda.
Bądźcobądź wiadomość o zjawieniu się czerwonoskórych, udzielona przez Felima, sprawdziła się. Wskutek tego większość wypowiedziała się przeciwko wykonywaniu wyroku i postanowiono sprawę odłożyć. Stamp natychmiast wyjął z ust Geralda drążek i porozcinał sznury, krępujące mu ręce.
Tymczasem zaczęto rozprawiać o tem, jakby tu urządzić wyprawę na Indjan. Jakkolwiek widziano ich tylko czterech, to jednak bezwątpienia był to tylko podjazd, za którym mogło podążać ze czterystu. Wszyscy zgodzili się na jedno, aby zaczekać na Isadorę, która powinna była zaraz nadjechać i udzielić szczegółowych wiadomości o liczebności dzikich. W oczekiwaniu więc na piękną meksykankę wszyscy dosiedli koni, aby stać w pogotowiu w razie zjawienia się bandy czerwonoskórych. Upłynęło sporo czasu, a Isadory nie było widać. Młodzież zaczęła obawiać się o jej życie, a wielu robiło sobie wymówki, że nikt nie wyruszył na pomoc.
Powoli w gromadzie zaczęła budzić się rasowa nienawiść do Indjan. A nuż piękna meksykanka padła ofiarą rozbestwionego dzikusa! Zgodzono się wreszcie na jedno, że Henryka Pointdekstera zamordowali Komancze, a teraz w rękach ich znajduje się piękna Isadora.
Gniew i oburzenie uniosło gromadę i znaczna większość, nie mogąc dłużej znieść swej bezczynności, rzuciła się w pogoń za Indjanami. Zostało tylko przed chatą Geralda niewielu, a wśród nich troje najwierniejszych przyjaciół Mauricea: Zeb Stamp, Luiza i Felim. Stamp milczał, ukrywając w sobie zgoła odmienne zdanie o Indjanach, Luiza trzymała się zdala od Geralda, aby nie wzbudzać przedwczesnych podejrzeń, Felim zaś który dotychczas siedział na wierzchołku starego dębu, ukryty w gałęziach, zsunął się bezpiecznie na ziemię i rozpoczął nanowo zwykłe swe obowiązki.
Po upływie godziny osiedle Mauricea zaległa pustka, być może na zawsze. Chorego przewieziono do kolonji.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Thomas Mayne Reid i tłumacza: anonimowy.